Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Nieśmiertelny Hulk tom 5 - recenzja komiksu

Autor: Tomasz Drozdowski
25 marca 2024
Nieśmiertelny Hulk tom 5 - recenzja komiksu

Każda opowieść dobiega końca, a więc i hulkowy run Ala Ewinga musiał kiedyś dotrzeć do mety. Choć sądząc po rozmachu i odwadze w podejściu autora do tego klasycznego herosa, z początku obawiałem się, jak to będzie wyglądać. Nieśmiertelny Hulk tom 5 to bowiem coś znacznie więcej niż kolejna seria przygód. Dla Szmaragdowego Giganta ma charakter wręcz wiwisekcyjny. Finalny tom zamyka otwarte drzwi, dosłownie i w przenośni, ale też stawia kilka pytań co do przyszłości bohatera.

Strona komiksu Nieśmiertelny Hulk tom 5

Sytuacja nie wygląda wesoło. Leader sporo namieszał, oddzielając Bannera od pozostałych, a grupa skoncentrowana wokół Sałaty jest w rozsypce. Do tego dochodzi dobrze znany fanom Marvela osobnik nazwiskiem Gyrich, a w tle grają siły wyższe. Al Ewing ponownie wrzuca głównego bohatera/ów w wir nieszablonowych wydarzeń, gdzie silna zielona piącha nie wystarcza, by pokonać problemy. Nieśmiertelny Hulk tom 5 to koncentracja filarów postawionych przez autora. Psychologia, mistycyzm, horror i trochę superbohaterstwa. Ale po kolei.

Bruce Banner nie miał dobrego ojca, czego odbiciem jest część zachowań oryginalnego Hulka, jak i narodziny persony Joe Fixita. Ewing pogłębia ten wątek, ale bez niepotrzebnego bełkotu, choć pewnie jest w tym trochę Freuda i jemu podobnych. Cała psychologiczna warstwa miesza się tu z mistycyzmem biblijno-kabalistycznym. Pojawia się istota, która jest marvelowskim Bogiem, tym przez duże „B”, stojąca znacznie, znacznie wyżej niż Odyn, Zeus i inni bogowie. No i jest spinająca wszystko groza i jakoś gryząca się z tym kwestia superbohaterska.

Strona komiksu Nieśmiertelny Hulk tom 5

Nieśmiertelny Hulk od początku mógł szokować niedzielnych fanów Marvela swą mroczniejszą stroną. Mrok ten był pełen elementów body horroru, makabry i okultyzmu. Niby nie pasował do bohatera słynącego głównie z mocarności i wściekłości, ale Al Ewing dokonał cudu i sprawił, że cała tożsamość Hulka została wywrócona na nice, niekiedy dosłownie. Ale żeby nie było za słodko, pojawia się zgrzyt z pelerynami w tle. Starcia z Avengers są tu niezłym widowiskiem, ale rozpraszały mnie i odwracały uwagę od istoty całej historii. Pokazywały też niejako w symboliczny sposób starcie mainstreamowego Marvela z autorską wizją, co było najlepszą stroną. I to wizja Ewinga wypadała wyraźnie lepiej.

Hulk nie zajmuje jednak całego miejsca. Pojawiają się między innymi doktor McGee, Betty Ross, She-Hulk i Leader. Każda z postaci stanowi ważny element w hulkowej układance, ale sama też stanowi osobny byt. Niekiedy wszystko przeplata się ze sobą zbyt ciasno, choć to akurat mi się podoba. Interesujący jest również pewien powrót do przeszłości Bannera i Sternsa, który stawia w nowym świetle ich rywalizację i hulkowość. Gamma w świecie Marvela przekroczyła granice naukowe, nabywając nieco parareligijnego charakteru i jeśli wydawca to zaniedba, zrobi wielki jak pięść Sałaty błąd.


 

Strona komiksu Niesmiertelny Hulk tom 5

Nie byłoby tego wszystkiego bez prac Joe Bennetta. Nieśmiertelny Hulk to groza w świecie superbohaterów, ale zupełnie inna niż ta czasem pojawiająca się w historiach z Batmanem czy co mroczniejszymi peleryniarzami. O niej już trochę napisałem w recenzjach poprzednich tomów, czas więc na inną, monumentalną kwestię. Mistyczna część komiksu sprawia, że pojawiają się iście biblijne pejzaże. Oczywiście jeśli sceny biblijne malowałby Beksiński i jemu podobni. Finałowa wizyta w Piekle jest tego pięknym przykładem, a pojawienie się wspomnianej już najwyższej istoty sprawia, że rozmach urasta do tego stopnia, iż doczekaliśmy się rozkładówki. Pięknie przemyślanej zresztą. Bennett jest też twórcą świetnie balansującym na granicy tego, co klasycznie heroiczne i tego, co silnie autorskie.

Nieśmiertelny Hulk tom 5 to idealny finał bardzo dobrej serii o najbardziej zepchniętym na bocznicę przez popkulturę pierwszoligowym herosie Marvela. Hulk jest członkiem pierwszych Avengers i jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek Domu Pomysłów. I zamiast zasiąść obok Spider-Mana czy Kapitana Ameryki, był traktowany jako ten narwany siłacz, którego wysyła się w miejsca odosobnienia dla świętego spokoju. Al Ewing pokazał, że można inaczej. Że da się stworzyć dla niego nieoczywiste miejsce, rozwijając wątki z przeszłości i pchnąć Zielonego w przyszłość. Mam nadzieję, że świetlaną i jestem ciekaw, czy Egmont zdecyduje się na run Donny'ego Catesa.


Tytuł oryginalny: Immortal Hulk vol.9:The Weakest One There Is, Immortal Hulk vol.10: Of Hell And Of Death

Scenariusz: Al Ewing 

Rysunki: Joe Bennett

Tłumaczenie: Jacek Żuławnik 

Wydawca: Egmont 2024

Liczba stron: 300

Ocena: 85/100 

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.