Od czasu powstania nolanowskiej trylogii Batmana filmy aktorskie z uniwersum DC zaliczały więcej upadków niż wzlotów. Muszę przyznać, że kilka z nich naprawdę lubię, jednak są to bardziej moje guilty pleasure niż dobre produkcje. Sytuacja wygląda trochę inaczej z animacjami, bo tutaj poziom jest już wyższy. Idealnym przykładem jest Harley Quinn, która moim zdaniem do tej pory była jednym z najlepszych komediowych seriali ostatnich lat. Ale czy wciąż tak jest?
Po animacje dla dorosłych w odcinkach sięgam dość rzadko. Mało która urzeka mnie na tyle, żebym się wkręciła – przeważnie mnie to nawet nie śmieszy. Jasne, uwielbiam klasyki jak Simpsonowie czy Futurama, choć tutaj pojawia się u mnie lekki sentyment. Kilka nowszych tytułów też do mnie trafiło, jednak co do zasady, po wielu nieudanych spotkaniach podchodzę do nich z pewnym dystansem. Jako naczelna fanka Harley Quinn po prostu musiałam sięgnąć po serial o jej przygodach. Pomimo obaw, wciągnął mnie już po pierwszych odcinkach. Tydzień temu zakończył się 5. sezon i porównując do poprzednich, wypada zdecydowanie najgorzej. Widać w nim zmarnowany potencjał i momentami brak spójności, jednak wciąż zachowuje świetny humor typowy dla Harley, który nieustannie kradnie moje serce.
Poprzedni sezon został zakończony w sposób sugerujący, czego możemy spodziewać się w kontynuacji. Widzimy puszczenie oczka w stronę fanów komiksów i zapowiedź grupy Gotham City Sirens, czyli formacji składającej się z Harley, Bluszcz oraz Kobiety-Kot. Sam finał zostaje przypieczętowany ożywieniem Nightwinga, który pragnie zemsty na Harley. I już wiemy, co będzie nas czekać w 5. sezonie. A przynajmniej mamy powody, aby tak myśleć. Niestety, teraz są dwie prawdopodobne opcje: twórcy chcieli jedynie zwodzić widzów za nos albo sami zmienili koncepcje na dalszą część serii. Wspomniane wątki są tak naprawdę ledwie liźnięte, a bohaterowie szybko porzuceni. Fabuła kroczy w zupełnie inną stronę. Sam motyw złoczyńcy dążącego do stworzenia perfekcyjnego miejsca na Ziemi nie trafił do mnie, jednak to już oczywiście kwestia gustu. Pojawia się dwóch nowych antagonistów, a akcja przenosi się z mrocznego Gotham do idealnego miasta, Metropolis, co z jednej strony zabiera batmanowski klimat, który bardzo lubiłam, ale z drugiej daje powiew świeżości i nowości.
Kilka miesięcy przed premierą pierwszego odcinka kontynuacji pojawiła się informacja, że studio dubbingowe, które realizowało polską wersję językową przez cztery poprzednie sezony, przy kolejnym nie podejmie współpracy. Sama oglądam Harley Quinn po polsku, bo dubbing jest absolutną perełką tego serialu – na miarę kultowego już Shreka. Zdaję sobie sprawę, że jestem w mniejszości, jednak znaczna część widzów uprzedzona wobec polskich wersji nie wie, co traci. Odetchnęłam z ulgą, gdy okazało się, że w 5 sezonie, pomimo zmiany studia i reżysera dubbingu, nie stracił on na jakości. Tłumaczenie kulturowe jest wciąż idealnie w punkt, tworząc mnóstwo dowcipów sytuacyjnych. Nie ukrywajmy – Harley Quinn humorem przede wszystkim stoi. Mistrzostwem było dla mnie przywołanie przez ikonę metropoliskiego dziennikarstwa, Lois Lane, polskiej ikony dziennikarstwa – „boskiej Eli Jaworowicz”. Nie wiem, czy coś może to przebić.
Czytając komentarze widzów o 5. sezonie Harley Quinn, widziałam jedynie skrajne opinie: „lepszy niż 4. sezon” oraz „spadek formy względem 4. sezonu” – nic pomiędzy. Choć sama jestem w tej drugiej grupie, a ten sezon był pierwszym (i oby ostatnim), którego fabuła mnie szczególnie nie wciągnęła i nie czekałam z niecierpliwością na kolejne odcinki, to cieszy mnie ta różnica zdań. Pokazuje to przede wszystkim, że serial jest wciąż tak samo kontrowersyjny jak sama Harley.
Póki co nie ma jeszcze oficjalnych informacji o kontynuacji serii, ale mam nadzieję, że twórcy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa, a finał całości będzie czymś więcej niż klasyczne „żyły długo i szczęśliwie”.
Zakochana w filmach i muzyce, a także ich połączeniu w postaci musicali. Pierwszą część Harry'ego Pottera oglądała prawdopodobnie, zanim nauczyła się mówić. Typowy geek, którego mieszkanie pełne jest figurek, plakatów kinowych i płyt CD.