Lubimy się wkręcać w intensywne historie, zwłaszcza te mające w sobie elementy dreszczowca, kina szpiegowskiego, thrillera, kryminału. Lubimy oglądać intrygi, coodcinkowe cliffhangery, agentów w kłopotach i nie ma w tym nic złego. Pierwsza odsłona idealnie wpisała się w takie potrzeby, a jej sukces sprawił, że powstanie kolejnej stało się kwestią czasu. Bardzo dobrze, że tak się stało, bo Nocny agent znów daje satysfakcję, kto wie czy nie jeszcze większą, niż wcześniej.
Jak pamiętamy z pierwszego sezonu, Peter Sutherland (Gabriel Basso), agent pracujący w piwnicy Białego Domu został wplątany w zawiłą intrygę. Finalnie Peter zostaje jednym z agentów terenowych Nocnej Akcji i wyrusza na misję do Bangkoku, gdzie wraz z mentorką Alice (Brittany Snow) żyje pod przykrywką. W trakcie rozpracowywania celów misji dochodzi do tragedii - oboje zostają ujawnieni, a Alice zostaje zastrzelona. Wkrótce Peter wraca do kraju, a rosnące niebezpieczeństwo (i coraz wyżej prowadzące tropy) zmusza go do prowadzenia śledztwa na własną rękę.
Nocny agent ewoluuje szczególnie na dwóch poziomach. O ile w pierwszej odsłonie rzecz działa się głównie na amerykańskiej ziemi, o tyle wymyślony przez twórców serialu spisek jest de facto międzynarodowy - znajdziemy tutaj dość szeroko przedstawiony wątek irański, na jeszcze dalszym, ale także istotnym planie, wysłanników mściwego dyktatora, który z więzienia w Hadze kieruje zagrażającą życiu tysięcy ludzi zbrodniczą operacją. Ułożenie tych klocków wymaga czasu, ale jest możliwe. Drugim poziomem jest postać samego Petera, który dotychczas polegał głównie na swoim sprycie i intelekcie, a nowa rzeczywistość znacznie częściej wymaga od niego nie tylko siły, wytrzymałości, ale jeszcze większej odpowiedzialności - za siebie, za bezpieczeństwo najbliższych i za niewinnych, którzy mogą ucierpieć.
Jedną z istotniejszych zalet drugiego sezonu Nocnego agenta jest to, w jaki sposób rysuje relację Petera z Rose. Wcześniej nie był to najbardziej przekonujący wątek romantyczny w historii gatunku, ale im dalej w las, tym bardziej zyskuje. Choć wiemy, że oboje są sobie najbliżsi na świecie, wraz z nimi doświadczamy kolejnych sytuacji, wystawiających na próbę ich zgodność. Peter zresztą jest w tym sezonie postacią znacznie bardziej przytłoczoną, zdesperowaną i nieufną wobec praktycznie wszystkich, zaś zręcznej i zaradnej Rose daleko do bycia damą w opałach.
W centrum serialu stoi jednak przede wszystkim skomplikowana, ale dynamicznie prowadzona szpiegowsko-polityczna historia. Nie sposób narzekać na jej tempo czy jakieś większe dłużyzny. Jasne, w pewnym momencie można odnieść wrażenie, że postaci na ekranie jest już za dużo i trochę ciężko się połapać kto co robi i po czyjej jest stronie - mamy też do czynienia z dość utartymi motywami. Zagraniczni terroryści, zamach, potężna jednostka pociągająca za sznurki, polityczne machinacje - choć to w większości już widzieliśmy, to jednak skala rozbudowania całej intrygi potrafi zaimponować i jednocześnie nie zatracać tempa.
Nocny agent nadrabia też dobrze zarysowanymi portretami psychologicznymi. Nawet na dalszych planach udaje mu się sprawić, że choć nie odczuwamy pełnej przydatności tych postaci, interesujemy się ich postawami (syn dyktatora nieposiadający terrorystycznych aspiracji vs pragnący tego miana krewny, człowiek od czarnej roboty, któremu państwo pokazało środkowy palec, gdy zabiegał o ukaranie winnych przejechania jego siostry). Twórcy nie usprawiedliwiają zła ani na sekundę, ale z lubością podkreślają szarości ludzkich postaw, które czasem są efektem impulsu, a czasem hodowanych w sobie przez długi czas emocji. Wątek irański, który początkowo nie wydaje się być zbyt ciekawy, z czasem się naprawdę dobrze rozkręca. Bez łopatologii ani przerysowania przeprowadza przez realia i mentalność tamtejszych elit, ale dokłada swój solidny kamyk do gorzkiej historii o trudzie poświęcenia.
Ekranowi Peter i Rose tworzą na ekranie bardzo zgrany duet, ale aktorzy wcielający się w nich tworzą również udane, angażujące kreacje osobno. Gabriel Basso jest w swojej roli absolutnie przekonujący - nie próbuje kopiować innych znanych agentów, kaskaderkę wykonuje sam, charakterologicznie zmaga się z naturalnymi i ludzkimi dylematami. Luciane Buchanan jest równie dobra, a pomaga jej w tym scenariusz dający pole do rozwoju i podmiotowości Rose. Ciężko byłoby wyróżnić jakąś przestrzeloną rolę, więcej jest tych godnych pozytywnego wspomnienia, jak np. bardzo dobra Arienne Mandi w roli ryzykującej sporo Noor, Keon Alexander jako równie groźny co przystojny szef ochrony ambasadora Javad, czy Amanda Warren wcielająca się w zdecydowaną, twardą, ale niepozbawioną ludzkich cech nadzorczynię Nocnej Akcji, Catherine Weaver.
Druga odsłona Nocnego agenta stawia na to, żeby było więcej, mocniej i szerzej. W większości przypadków to się opłaca - stawka rośnie, zawiła intryga wciąga, a tempo jest odpowiednio intensywne. Zakończenie jest jasną deklaracją, że serial doczeka się kolejnego sezonu. Oby podtrzymał dobrą passę.
Dziennikarz filmowy, który uwielbia kino gatunkowe. Od ckliwych komedii po niszowe horrory. W redakcji Movies Room odpowiedzialny za recenzje oraz rankingi.