Odnosząc się do historii Korei, ciężko nam, Polakom, uciec od porównań do historii Polski. Bo w końcu Korea też przez długi czas była zniewolona – tutaj przez Japończyków. Po drugiej wojnie światowej Korea pozornie odzyskała wolność, ale musiała mierzyć się najpierw z trudami wojny koreańskiej, a następnie okrucieństwem rządów wojskowych. Dopiero na początku lat 90. XX wieku Korea Południowa stała się w pełni suwerenna i demokratyczna. A gdzieś w tym przewijają się jeszcze ludzie oraz ich tragedie i właśnie o tym jest Pachinko, czyli kolejny hit od Apple TV+.
Pachinko to ekranizacja powieści autorstwa Min Jin Lee o tym samym tytule, która blisko pięć lat temu podczas swojej premiery odbiła się szerokim echem, nie tylko w Korei Południowej, ale i na świecie. Nic więc dziwnego, że tą wyjątkową opowieścią zainteresowało się Apple, które w ostatnich miesiącach bardzo intensywnie rozszerza swoje portfolio spektakularnymi jakościowo produkcjami. Nie inaczej jest tym razem, bo pierwszy sezon
Pachinko błyszczy niemal nieustannie.
Fot. Pachinko sezon 1. / Apple TV+
Ciekawy w serialu jest sposób opowiadania fabuły, bo opowieść o koreańskiej rodzinie śledzimy na osiach dwóch linii czasowych. Pierwsza rozpoczyna się jeszcze w 1910, gdy poznajemy główną bohaterkę Sunję w wieku dziecięcym (w tej roli Yu-na Jeon). Tutaj widzimy ją pomagającą rodzicom w rodzinnym interesie, kiedy to Korea dopiero co znalazła się pod japońską okupacją. W tym okresie jednak nie zostajemy długo, bo chwilę później przeskakujemy do lat 20. XX wieku, gdy Sanju staje się już młodą kobietą. Wtedy też poznaje przystojnego handlarza z Japonii (również z koreańskimi korzeniami), a ich romans ostatecznie przynosi trudny dla bohaterki czas. W końcu dziewczyna musi się wyprowadzić do Japonii, gdzie spędzi resztę życia.
Gdzieś pomiędzy przedstawionymi wyżej wydarzeniami obserwujemy też drugą linię czasową – tutaj na stałe zawieszoną w roku 1989. W tych realiach również obserwujemy Sanju, ale już w zupełnie innym miejscu w życiu. Jest tu osobą w podeszłym wieku (w tej roli laureatka Oscara z ubiegłego roku za
Minari, czyli Youn Yuh-Jung), która zaczyna zwracać wzrok ku swojej przeszłości i utraconej ojczyźnie. W tej linii czasowej Sanju nie jest jednak główną postacią, bo częściej obserwujemy poczynania jej wnuka, Solomona. Mężczyzna nadal uznaje swoje pochodzenie, ale bliżej mu zdecydowanie do Japonii, gdzie się urodził i wychował, czy chociażby USA, gdzie spędził kilka lat podczas nauki. Solomon jest przykładem osoby, która zaczyna wytracać swój rodowód, choć nadal szanuje swoje korzenie – na przykład sprawnie posługuje się językiem koreańskim. Mężczyzna jest jednak ślepo zapatrzony w wizję amerykańskiego snu, przez co zaczyna pracę w japońskiej firmie z amerykańskim biznesmenem, a swoje pochodzenie chce wykorzystać jedynie do osiągnięcia celu. Czy się opamięta?
Fot. Pachinko sezon 1. / Apple TV+
Ta współcześniejsza linia czasowa w ostatecznym rozrachunku wypada niestety blado na tle monumentalne i poruszającej opowieści o trudach życia młodej Sanju. Nie jest źle, ale zwyczajnie wydarzenia z pierwszej połowy XX wieku mają więcej do przekazania. Druga linia jest bardziej dla kontrastu i pokazania, do czego to zmierza. Trochę kuło mnie to w oczy w pierwszych trzech-czterech odcinkach, ale w końcu uznałem to za nieuniknione i po prostu cieszyłem całym serialem. A dla tych kilku świetnych scen z oscarową Youn Yuh-Jung warto czekać i na tę historię. Co trzeba też podkreślić, to że młodsza Sunja, czyli Kim Min-ha, radzi sobie równie dobrze, a ciężar ukazanych wydarzeń na przekroju kilkudziesięciu lat każe mi właśnie w tej roli upatrywać mojego faworyta. Naprawdę fenomenalna kreacja.
Na przestrzeni całego 8-odcicnkowego sezonu
Pachinko twórcy wielokrotnie podkreślali relacje, jakie łączyły Koreańczyków oraz Japończyków. Najpierw było to brutalne traktowanie rdzennych mieszkańców półwyspu koreańskiego przez okupantów. Koreańczycy musieli radzić sobie przede wszystkim z głodem, bo Japończycy zabierali im praktycznie wszystkie dobra. Wzruszająca była między innymi scena, gdy matka Sanju zakupiła po kryjomu ryż, aby ten jeden raz przed wyjazdem córki ugościć ją białym ryżem. Tak mała rzecz, a była wtedy nieosiągalna. Potem, po przeprowadzce do Japonii, główna bohaterka wielokrotnie spotykała się z dyskryminacją Koreańczyków, którzy byli uważani za ludzi gorszego pochodzenia. Musieli przez to liczyć się z oschłym traktowaniem, częstymi bezpodstawnymi aresztowaniami oraz oczywiście z walką o przetrwanie każdego kolejnego dnia.
https://www.youtube.com/watch?v=O1r5XXJOYNA
Siódmy odcinek twórcy postanowili w całości poświecić pobocznej postaci, jaką jest Koh Hansu, a więc pierwsza miłość Sanju. Zanim stał się bezpardonowym handlarzem, który ślub z Japonką wziął tylko dla statusu, miał też swoją przeszłość, która mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Poznajemy go, gdy pracuje dla zamożnej amerykańskiej rodziny, douczając ich syna, który ma wkrótce wyjechać do Stanów na studia. Hansu zostaje nawet poproszony, by mu towarzyszyć i tam nadal pomagać w nauce. Ostatecznie jednak dochodzi do ogromnego trzęsienia ziemi (znanego z historii jako trzęsienie ziemi w Kanto z 1923 roku, w którym zginęło prawdopodobne ponad sto tysięcy osób), przez co nie wszystko idzie zgodnie z planem. Mocnym punktem tego odcinka jest ukazanie konfliktu między Japończykami i Koreańczykami. Tych drugich po trzęsieniu bezpodstawnie oskarżano o wiele zbrodni, jak kradzieże w zrujnowanych budynkach czy zatruwanie wody w studniach, przez co w efekcie odwetu śmierć z rąk Japończyków poniosło kilka tysięcy Koreańczyków. Mocnych scen nie brakuje, a całość idealnie uzupełnia przekaz serialu.
Pachinko to kolejna udana produkcja spod skrzydeł Apple TV+. Świetnie wypada ukazanie tu kilkupokoleniowej, rodzinnej historii, która została osadzona w czasach przemian, kryzysów i nienawiści miedzy obywatelami dwóch państw oddzielonych od siebie zaledwie Morzem Japońskim. Kraje te mają ze sobą wiele wspólnego, ale przez ostatnie stulecie podzieliło ich jeszcze więcej. A gdy już pominiemy te polityczne dywagacje, na samym końcu pozostaje człowiek oraz jego rodzina, która przez dziesięciolecia musiała walczyć o przetrwanie. Piękna, oryginalna i poruszająca historia, którą zdecydowanie warto zobaczyć mimo dość orientalnych dla nas realiów. Bo czy temat wojny, imigracji czy uchodźstwa to obecnie dla nas coś odległego? Niestety nie.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe
Gra więcej, niż powinien. Od czasu do czasu obejrzy jakiś film, ale częściej sięgnie po serial w domowym zaciszu. Niepoprawny fanatyk wszystkiego, co pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni.
|
[email protected]