Głównym bohaterem jest Aleksander Khudovec, znany lepiej jako Chudy. Były żołnierz specnazu, obecnie dość szczególny rodzaj prywatnego detektywa. Wplątuje się on w aferę z udziałem oligarchów, gubernatora i lokalnego półświatka. A to tylko ogólne ujęcie fabuły i jej wątków, które tworzy Gołkowski. Gdzieś tam czają się przemyślenia na temat cywilizacji i człowieka. Jest też chwila na miłosne perypetie, że nie wspomnę o retrospektywnym podbudowaniu postaci.
Gołkowski potrafi dać światu ciekawe postaci, nawet jeśli nie są one głównymi bohaterami. Zleceniodawca Chudego, oligarcha w błękitach, czyli Daniłow, w swoim zachowaniu i archaicznych upodobaniach budzący niepokój większy, niż nawet najbardziej groteskowe cyborgi. A skoro o nich mowa... Trzydziestyczwarty i Mykoła. Panowie będący bardziej mechanizmami niż ludźmi, jakże jednak zapadającymi w pamięć w swej ludzkiej nieludzkości. No i Kulas. Na pierwszy rzut oka wziąłem go za typowego mózgowca i dopiero kolejne rozwinięcia jego historii sprawiły, że ten stereotyp wyparował bezpowrotnie.
Autor ma talent do oddawania ducha epoki, w której pisze. Seria Stalowe szczury, bez uciekania się w steampunkowe fantazjowanie, przedstawia interesującą kontynuację I wojny światowej, a jego książki z uniwersum S.T.A.L.K.E.R.A. są dla mnie symbolem tej marki. Tu Gołkowski miał dość trudne zadanie. Wciąż żywa mentalność postsowieckiej Rosji musiała zgrać się z wizją nieodległej przyszłości. Bałem się zgrzytu. Tego, że nagle NeoSybirsk będzie po prostu rosyjskojęzycznym Nowym Jorkiem. Chwała niebiosom, że pisarz rozumie wschodniego ducha i zna jego problemy. Nie tylko te migracyjne, polityczne czy biznesowe.
Pomiędzy kolejnymi wydarzeniami w życiu Chudego autor wplata sporo przemyśleń godnych mistrza Gibsona. Weźmy sprawę wszczepów i cybernetycznych zamienników, bo chyba ona zapisała mi się w pamięci najbardziej. Dziś jest to pieśń przyszłości, ale wszelkiej maści i kształtu implanty i cybernetyczne zamienniki wydają się rozwiązaniem na wiele problemów. Gołkowski udowadnia, że niekoniecznie tak musi być i żelastwo w ciele, pozornie ułatwiające byt, może stać się przekleństwem. Zwłaszcza jeśli we wszystko wtrąci się siermiężne państwo i chłodne prawa rynku. A jest tego znacznie więcej i nawet jeśli nie kręci cię sensacyjność i dynamika, jaką prezentuje twórca, to warto poznać pierwszy tom SybirPunka dla kwestii o głębszej naturze.
SybirPunk Vol.1 jest oryginalnym dzieckiem swego gatunku. Nie odbiega realiami technologicznymi od innych, za to w kwestiach społecznych i politycznych przekonuje mnie bardziej, niż odległe kulturowo i politycznie dzieła wielkich mistrzów. Przyznajmy szczerze - Polska i Rosja w wielu kwestiach są nadal do siebie podobne. Zwłaszcza jeśli chodzi o mentalność elit i tego, jak podchodzą do obywatela, często ulokowanego w zdawać by się mogło nieśmiertelnych wielkopłytowcach. Pierwszy tom cyklu SybirPunk zrobił na mnie duże wrażenie i jego dalszy ciąg, który w chwili pisania tych słów jest świeżynką na rynku, z pewnością zagości na mej półce.
Książkę SybirPunk Vol.1 do recenzji dostarczyła księgarnia internetowa Inverso.pl, której adres możecie znaleźć tutaj.
Autor: Michał Gołkowski Wydawca: Wydawnictwo Fabryka Słów 2020 Stron : 622 Ocena: 80/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.