Tego wprost nie mogło zabraknąć w pierwszej dziesiątce! Stylizowana na paradokument zwariowana komedia, która bawi i jednocześnie pokazuje, jak wampiry powinny być przedstawione. Idealny miks konwencji i gatunków z rewelacyjną obsadą - zarówno pod względem gry, jak i charakteryzacji. Nareszcie możemy zaprzyjaźnić się z Vladem Palownikiem czy Nosferatu, a nawet z... wampirem eks-nazistą! Czekamy na sequel - We are werewolves!
Co się stanie, kiedy przemawiający głosem Johnny'ego Deppa Victor Van Dort omyłkowo oświadczy się Gnijącej Pannie Młodej (przemawiającej głosem Heleny Bonham Carter)? Wybranka, aby go poślubić, zabierze ukochanego do świata zmarłych... A Wy przyłapiecie się na śmiechu i wzruszeniach, a przede wszystkim na tym, że godzina szesnaście minut upłyną zdecydowanie zbyt szybko. Animowany, mroczny świat Tima Burtona skrywa w sobie zbyt wiele powabu, abyście po seansie nie zapragnęli powrócić do niego choć raz. Albo regularnie. Na przykład co roku w Walentynki, o.
Niełatwo odnaleźć ranking, w którym nie znalazłoby się choć jedno dzieło mistrza Scorsese. Ten tutaj również do nich nie należy. Prosta historia o programiście komputerowym, który po przeżyciu fatalnego dnia wybiera się na jedną noc do Soho, na Manhattanie, gdzie sporyka wielu dziwacznych ludzi - jak bardzo zyskuje na jakości, gdy weźmie się za nią prawdziwy profesjonalista. Siłą Po godzinach jest wszechobecny nonsens - sprawiający, że część z nas lituje się nad świetnie zagranym przez Griffina Dunna protagonistą, zaś druga połowa śmieje ma ochotę się po prostu pośmiać. Znakomita pozycja dla wielbicieli gatunku!
Tak jak wspominaliśmy, Zuckerowie i ich banda powracają. Tym razem chodzi o nieśmiertelnego Franka Drebina (popisowy występ Leslie Nielsena). To po prostu magnum opus wszelkich czarnych komedii z nastawieniem na wyśmianie praktycznie wszystkiego, co twórcom w danej chwili przyjdzie do głowy. W tej trylogii niewiele jest słabych punktów, bo chociaż znów należy podkreślić, że nie każdy ma poczucie humoru, któremu będą pasować tego gagi, mimo to w swojej konwencji wszystko jest wykonane niemalże perfekcyjnie. Włączmy więc znowu przygody naszego ulubionego gliny i przeżyjmy raz jeszcze słynne wyśpiewanie hymnu przez Franka Drebina.
Cytując mistrza: "każdy normalny człowiek od czasu do czasu ma ochotę kogoś zabić". Polecana przez Almodóvara czarna komedia idealnie obrazuje tę prostą prawdę. Na naszych oczach, każdy w innych okolicznościach, zimną krew tracą: kelnerka, panna młoda, niedoceniony muzyk, biznesmen, sławny milioner oraz specjalista od materiałów wybuchowych. Choć wybór najlepszego i najgorszego segmentu to kwestia indywidualna, Dzikie historie (nawet, jeśli nierówne) za sprawą hiszpańsko-argentyńskiego temperamentu, muzyki wspaniałego Gustavo Santaolalla i zabawy cienką granicą między opanowaniem, a szaleństwem, bronią się jako całość.
A może interesuje Was pójście w zupełny surrealizm? Spike Jonze z chęcią da Wam coś w tym stylu, i to w najlepszym wydaniu! Ponownie John Cusack gra pracownika biurowego, ktory znajduje u siebie przejście do... świadomości jednego z najlepszych współczesnych aktorów. Dokładnie, to nie żart. Tym śmiałym i nieprawdopodobnie oryginalnym pomysłem Jonze otwiera drzwi do karuzeli różnych nieprawdopodobnych sytuacji, posługując się nimi także do wyśmiania naszego społeczeństwa. To z całą pewnością jedna z najlepszych pozycji na liście, a niemal na pewno najbardziej niespotykana. Kto nie boi się wejść w umysł Johna Malkovicha, niech rusza śmiało!
Nie wiecie, czym jest czeski film, jeśli nie widzieliście tego! Tylko uwaga: po seansie Wasze życie już nigdy nie będzie takie samo. Wspólny mianownik dla wybuchów bomb atomowych, morderstw, niewierności, psychoterapii, złej pogody, lotów w kosmos, duchów i pluciu na pociąg? Ludzie, oczywiście. Bo to właśnie ludzkie historie oraz sposób ich przedstawienia stanowią o sile i wyjątkowości obrazu Zelenki. Pozornie wszystkie (albo przynajmniej większość) można uznać za zupełnie oderwane od rzeczywistości - kiedy jednak bliżej się im przyjrzeć, okaże się, że to, co w pierwszej chwili szczerze bawi, może również zasługiwać na głębsze przemyślenie i przedyskutowanie. W starciu komedie amerykańskie kontra komedie czeskie - jeden zero dla naszych sąsiadów.
Czołówkę otwiera prześwietna, pełnokrwista czarna komedia od McDonagha. Tutaj jest po prostu wszystko: nieprawdopodobna historia z płatnymi zabójcami i ich kodeksem w roli głównej, pościgi, strzelaniny, niewiarygodne zwroty akcji, znalazło się nawet miejsce dla karła (!). Mało dziś tak zakręconych, a przy tym nieidących w sztampę scenariuszy. O realizacji nie wspominając. Pierwsze skrzypce gra Colin Farrell i Brendan Gleeson, a wejście na scenę fenomenalnej postaci Ralpha Fiennesa to bomba rozsadzająca dotychczasowy stan gry. Jeżeli jeszcze nie zobaczyliście tego filmu, to znaczy, że tak naprawdę nie poznaliście jeszcze do końca istoty czarnej komedii!
Młody neonazista Adam (Ulrich Thomsen) kontra pastor wiejskiej parafii, Ivan (Mads Mikkelsen). Brzmi jak dość kontrowersyjny wstęp do ckliwej historii o odkupieniu, prawda? Nic bardziej mylnego. Jabłka Adama to kręcąca się przez blisko półtorej godziny karuzela czarnego humoru i dramatu w najczystszej postaci. Napędzana świetnym scenariuszem (dialogi!), gagami, a przede wszystkim - kreacjami aktorskimi. Może przemawia przeze mnie sentyment, bo to pierwszy film z Mikkelsenem, który widziałam, ale uwierzcie: Mads w sandałach to nie jedyny obrazek, który po obejrzeniu duńsko-niemieckiej produkcji zapadnie Wam w pamięć. Sztos!
A oto nasz czempion! Uważacie, że Kubrick w swoich dziełach nie ma poczucia humoru? Ależ ma, tylko jest ono dość specyficzne. Bo jak Kubrick sobie żartuje, to nie może się obyć bez bomby atomowej. I to dosłownie! To jedna, wielka, pełna groteski i wybitnego aktorstwa tragikomedia, gdzie koszmar wojny (dowódca amerykański bez rozkazu wydaje rozkaz ostrzelania ZSRR atomówkami) zostaje obrócony w wariacki żart, gdy doradcy głowy państwa zachodzą w głowę, jak uporać się z nadchodzącą katastrofą. To zamierzona parodia apogeum działań wojennych, przedstawionych z pełną powagą w późniejszych latach przez takich geniuszy, jak Oliver Stone. Doktor Strangelove jest czarną komedią ostateczną - w każdym sensie. Nie mogliśmy go wręcz umieścić niżej. Po prostu nie martwcie się i pokochajcie tę bombę!
Ranking sporządzili Szymon Góraj i Aleksandra Kumala
Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.