Lokowanie produktów istnieje w kinie tak naprawdę od początku. Często nie dość, że widz o tym nie wie, to sami twórcy też – w końcu każdy przedmiot czy ubranie widoczne na ekranie ktoś wykonał, a więc jest to lokowanie, choć nie takie z definicji. O „product placement” mówimy kiedy cokolwiek, samochód, piwo, chipsy lub buty są pokazane w taki sposób, żeby widz widział, markę, model i tak dalej. Producenci lubią dokładać się do budżetu produkcji za pokazywanie ich wyrobów. Z reguły są one wtopione w film wystarczająco subtelnie, ale zdarzają się też przypadki bardzo irytujące, gdzie tego lokowania jest aż za dużo. Przykład? „Likwidator” i samochody Chevrolet. W tym rankingu pokażemy Wam trzydziestkę najlepszych ulokowań, które w jakiś sposób wyróżniają się na tle innych. Coś zareklamowanego z głową i na co przyjemnie popatrzeć, a przede wszystkim lepszego i ciekawszego od stojącego kartonu soku w każdym polskim serialu. Zapraszamy!
Jeżeli chodzi o ostatnią pozycję na naszej liście, tam product placement jest dosyć przewrotny. Lokowany produkt ewidentnie należy do antybohaterów całego obrazu – uosabia bowiem pełen nihilizmu konsumpcjonistyczny styl życia – co nie zmienia tego, że… pojawia się w „Fight Club”, i to w dość istotnej scenie. A przecież w kontekście sprzedaży liczy się przede wszystkim to, żeby produkt został zapamiętany.
W kontekście tego filmu możemy z kolei śmiało mówić o największej ilości lokowanych produktów w historii. Ponad 100 firm zapłaciło łącznie około 160 milionów dolarów za umieszczenie swych produktów w pobliżu Supermana. Gillette, Chrysler, Nokia – to zaledwie czubek góry lodowej. Zatem o ile sama produkcja wzbudza niemal tak mieszane uczucia jak „Interstellar”, to pod względem ilości product placementu odnosi jednoznaczny, spektakularny sukces.
W serialu stacji CW nie brakuje elektroniki różnej maści. W końcu nasz superheros nie ma supermocy – jednak pieniędzy mu nie brakuje. Wzorem swojego bardziej znanego kolegi w czarnym stroju nietoperza musi więc polegać na zdobyczach techniki. Firma Microsoft otrzymuje dzięki temu sposobność zareklamowania swojego produktu w sposób nader subtelny, dodając do „Arrowa” sprzęt swojej marki jako element konieczny.
Kiedy używanie butelki z alkoholem jako improwizowanej maczugi nie tylko nie jest marnowaniem produktu i aktem wandalizmu, ale i może przynieść potencjalne zyski? Gdy robi to Punisher – najlepiej na głowach zbirów podczas czekania na upranie swoich rzeczy. Nic dodać, nic ująć.
I oto mamy już drugi product placement z Człowiekiem ze stali w roli głównej – tym razem jednak cofniemy się nieco w czasie. Kontekst pozostaje jednak ten sam: Superman walczy z Zodem. To właśnie ten arcyłotr rzuca herosem w furgonetkę z logo Marlboro. Co by nie powiedzieć, może nie ulokowano tam tylu produktów, co w najnowszej inkarnacji Supermana, lecz na pewno wykonano robotę w sposób bardziej wysublimowany.
Jeden z najlepszych seriali, jakie kiedykolwiek powstały, to wymarzone miejsce na ulokowanie produktu. Zwłaszcza, gdy robi się to z głową. A posadzenie dwóch głównych bohaterów „Breaking Bad” w niecodziennych strojach przed telewizorem i z butelkami znanego piwa ani nie razi niepotrzebnie w oczy, ani nie jest naciągane.
Prawdopodobnie najlepszy serial na podstawie komiksu również posiada ulokowany produkt. Tytułowa protagonistka nie stroni od alkoholu – jest to więc idealna okazja na umieszczenie product placement, i to niemal za każdym razem, gdy panna Jones postanawia się napić czegoś mocniejszego. W ten właśnie sposób twórcy serii być może wytypowali ulubiony trunek dla fanów adaptacji Marvela.
W jednym z największych kinowych hitów ostatnich lat product placement jest prawdziwym bohaterem drugiego planu. Samochody słynnej niemieckiej marki po raz kolejny – po pojawieniu się w drugiej części jurajskiej serii – wkroczyły dumnie na ekrany. Ratują ludzi, ścigają się z dinozaurami, wspierając znajdujących się w opresji ludzi. I jak po takim filmie nie mieć ochoty co najmniej wybrać się do salonu Mercedesa?...
Tutaj sprawa jest jasna: film traktuje o ludziach, którzy poszukują pracy właśnie w firmie Google. Produkcję z Vincem Vaughnem i Owenem Wilsonem można w teorii nazwać jednym wielkim product placementem. I wydaje nam się, że chociażby za to powyższa pozycja ma pełne prawo znajdować się na naszej liście.
Zareklamować dany produkt w filmie można w sposób bardzo wieloraki. Są jednak te subtelniejsze lokowania, a także te od razu walące nas po oczach. Product placement w ekranizacji dzieła Isaaca Asimova bez zbędnych ceregieli przypisać należy do tego drugiego rodzaju. Wcielający się w głównego bohatera Will Smith najpierw ostentacyjnie wyciąga z pudełka parę butów marki Converse, a w kolejnej scenie literalnie je przedstawia podczas któregoś z dialogów. Trzeba przyznać, że w tym przypadku obrano dość bezpośrednie podejście, w rzadko spotykany sposób wplatając reklamę rodem z telewizji do filmu science fiction.
Założyciel i właściciel Movies Room. Z wykształcenia prawnik i certyfikowany mediator sądowy. Kocha filmy, od niedawna również sam je tworzy. . Gustuje w kinie rozrywkowym jak i w filmach, po których psychikę trzeba zbierać z podłogi. Znawca uniwersum Marvela oraz największy fan Batmana. . Odpowiedzialny za koordynacje zespołu, public relations oraz marketing. . Kontakt: [email protected]