Niezapomniany sir Terry Prachett stworzył jedno z najbarwniejszych uniwersów fantasy - Świat Dysku. Wśród całej plejady postaci, jakie tam się znajdowały, jest Śmierć. Klasyczna- ponura, z kosą, zaangażowana w swe powołanie. Jednak nie na tyle ludzka, aby posiadać potomków. Wnuczka Śmierci, Susan, słysząc wieści o zaginięciu Wiedźmikołaja, postanawia wziąć w swoje ręce obdarowanie mieszkańców Dysku. Film doskonale zachowuje klimat prozy Prachetta, a on sam zaszczyca widza swą obecnością. Wstęp dla leniwych do jednego z najoryginalniejszych światów literackich, a do tego zabawna bożonarodzeniowa opowieść nasycona humorem i wdziękiem o wielorakim znaczeniu.
Grinch nie mogąc znieść radosnych hałasów i świateł postanawia zepsuć im celebrację. W roli głównej występuje Jim Carrey, znakomicie prezentujący postać stetryczałego samotnika, jakim jest Grinch. Godna uwagi jest narracja- nieco wierszowana, kojarząca się z baśniami z lat dziecięcych, co w połączeniu ze świątecznymi ozdobami i słodkimi nastrojami mieszkańców Ktosiowa momentami sprawia, iż czuje się wielką chęć do aliansu z Grinchem. Postawa tytułowego bohatera niejednokrotnie zresztą jest słuszna- ukazuje ona hipokryzję i sztuczność niektórych bożnonarodzeniowych rytuałów, wyrzucanych niczym resztki z wigilijnego stołu tuż po 26 grudnia. Tego filmu nie mogło zabraknąć na liście ukazującej dobre filmy świąteczne.
Niekiedy los bywa okrutny i to w najmniej spodziewanym momencie. Przekonuje się o tym John Bailey, postawiany w przeddzień Bożego Narodzenia u progu bankructwa. Zdesperowany próbuje popełnić samobójstwo, w ostatniej jednak chwili zostaje od niego odwiedziony przez anioła stróża. Niebiański wysłannik przedstawia mu wizję świata bez niego, dając dowody na to, że życie może być, jak w tytule, wspaniałe i bez wielkich bogactw. Film ten nie jest produkcją pełną optymizmu i radości- to raczej obraz pokazujący pogodzenie się ze swoim losem, nawet tym najgorszym i szukaniem radości w rzeczach pozornie najmniejszych. Piękna klasyka kina, dla której Boże Narodzenie jest tłem dla głębszego przesłania.
Cud na 34. ulicy ociera się on o bożonarodzeniową komercję, jednocześnie skutecznie omijając co bardziej konsumpcyjnych jej aspektów, ukazując idee wiary w św. Mikołaja z dziecięcej perspektywy. Oto kilkuletnia Susan, której matka to szefowa marketingu sieci supemarketów Macy's, wychowywana jest przez nią w duchu niewiary we wszelkie świąteczne tradycje, w tym użytkownika latających sań. Na przekór temu stają ich sąsiad Fred Gailey i zastępujący marketowego Mikołaja Kris Kringle. Ten ostatni zasługuje na szczególną uwagę- ciepła, sympatyczna rola Edmunda Gwenna sprawia, iż wiara w św. Mikołaja powraca, a jego relacja z Susan przypomina czasy dzieciństwa, w których rozdający prezenty brodacz przynosił najlepsze podarki.
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.