Wydaje się, że mało który gatunek filmowy wzbudza tak skrajne emocje jak ten, który jest bohaterem niniejszego rankingu. Dla jednych filmowe musicale to najwyższa forma artyzmu, doskonałe dzieła łączące aktorstwo, śpiew i taniec, dla drugich to wybryki kinowej natury, płaskie, przesłodzone produkcje, próbujące muzycznym aspektem zastąpić niedobory fabularne. Rzadko spotykam się z głosem pośrodku, niemniej, mimo mojej osobistej miłości do tego gatunku, jestem w stanie zrozumieć negatywny punkt widzenia wobec musicali - zwłaszcza, że obok wielu wybitnych i ikonicznych, jest również wiele nieudanych.
Wybór 20 najlepszych musicali w historii był trudny. Część dzieł umieszczonych w tym zestawieniu ma swoje miejsce nie tylko w panteonie gatunku, ale również kina w całej rozciągłości. Jak zatem zbalansować osobiste sympatie z szacunkiem do kultowych dzieł, o których filmoznawcy następnych pokoleń będą się uczyć jako o klasykach gatunku? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam Czytelnikom, zachęcając do dyskusji na temat tego rankingu i pisania w komentarzach własnych propozycji.
Film, którego pewne wątki źle się zestarzały. W przeciwieństwie do muzyki, która pozostaje po dziś dzień ponadczasową, znaną zarówno przez pokolenia wychowane na romansie postaci granych przez Johna Travoltę i Olivię Newton-John, jak i późniejsze. Całość przerysowana, kolorowa, muzycznie i inscenizacyjnie znakomita.
Po hitowej pierwszej części (do której jeszcze powrócę) pozostał jeden, szczególnie niewyeksplorowany wątek - jak Donna poznała Sama, Harry'ego i Billa. Nie ma co się oszukiwać - fabularnie film na kolana nie powala. Bądźmy jednak uczciwi - ogląda się go przede wszystkim dla kolejnych pomysłowych inscenizacji i łapiących za serducho wykonań piosenek zespołu ABBA (moja miłość szczególnie bije do Dancing Queen i finału z udziałem Cher)
Gdybym był bogaty...i tak dalej. Legendarny musical z jeszcze bardziej legendarną kreacją Chaima Topola zostało nagrodzone trzema Oscarami. O ile wiadomo powszechnie, że nie zawsze jest to wyznacznik wielkości filmu, o tyle w przypadku Skrzypka na dachu są one (zwłaszcza ten za muzykę), mówiąc delikatnie, zasłużone.
John Belushi, Ray Charles, Cab Calloway, James Brown, Aretha Franklin. To zaledwie część gwiazdorskiej obsady, która doprowadziła ten film na wyżyny. Znakomita i kultowa komedia, świetny muzyczny poziom - dla mnie osobiście najbardziej zapadającym w pamięć wykonaniem pozostanie Think, potężnie zaśpiewane przez spoczywającą już w pokoju królową soulu.
Nieczęsto się zdarza, by musical miał na koncie dwucyfrową liczbę oscarowych nominacji. Chicago opowiada - w telegraficznym skrócie - historię gwiazdy (wyśmienita Zeta-Jones), która trafia do więzienia z powodu oskarżenia o zabójstwo męża i musi się mierzyć z tym, że za kratkami nie jest jedyną celebrytką na językach. When You're Good To Mama w wykonaniu Queen Latifah pozostanie w mojej pamięci.
Legendarny reżyser, kilka lat po nakręceniu największej szmiry w historii filmów o Batmanie odkuł się ekranizacją jednej z najsłynniejszych artystycznych historii, którą na sceniczne realia przełożył wybitny kompozytor Andrew Lloyd Webber. Schumacher skompletował świetną obsadę, w której na pierwszy ogień wysuwają się oczywiście Gerard Butler i Emmy Rossum. Prawdziwa muzyczna uczta, w której chce się, żeby Anioł Muzyki śpiewał i śpiewał.
Pora powrócić na wyspę Kalokairi. Mamma Mia dzierży miano produkcji, która filmem jest średnim, ale musicalem - znakomitym. Prawdopodobnie najlepsza jak dotychczas forma przybliżenia nowemu pokoleniu piosenek najsłynniejszego szwedzkiego zespołu. Fantastyczna zabawa dopełniona udziałem gwiazd z wysokiej aktorskiej półki. Nic tylko śpiewać, skakać i tańczyć.
Jeden z pierwszych i najlepszych musicali w historii. Kolejny legendarny tytuł, najstarszy spośród umieszczonych na liście, powszechnie uznawany przez znane czasopisma i instytuty filmowe za jedno z najlepszych dzieł światowej kinematografii. Podzielam te obserwacje, choć dla mnie przede wszystkim pozostaje bardzo dobrym, ikonicznym i gwiazdorsko obsadzonym filmem.
Film, do którego z pewnością pasuje określenie “jedyny w swoim rodzaju”, kultowy musical. Zaczyna się klasycznie - parze psuje się samochód, następnie trafia ona do zamku tajemniczego doktora. Co tam się dzieje? Trzeba to przeżyć i zobaczyć. O rolę Franka-N-Furtera starał się Mick Jagger, ale ostatecznie trafiła ona do rąk Tima Curry'ego - dziś chyba ciężko sobie wyobrazić inny wybór. Niepowtarzalny, spektakularny, ekscentryczny.
Znakomita historia kiełkującej relacji śpiewaczki kabaretowej (Liza Minelli) i angielskiego mężczyzny, granego przez Michaela Yorka. Gdy do tego dodać wątek rodzącego się w Niemczech nazizmu, wychodzi dzieło spełnione zarówno artystycznie, jak i pod kątem obrazowania epoki będącej centrum filmu. W dodatku nagrodzone aż ośmioma Oscarami (w tym za reżyserię, najlepszą pierwszoplanową rolę żeńską, za sceongrafię i muzykę).
Dziennikarz filmowy, który uwielbia kino gatunkowe. Od ckliwych komedii po niszowe horrory. W redakcji Movies Room odpowiedzialny za recenzje oraz rankingi.