Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Venom: Ostatni taniec już na VOD

#Venezia74 i VR - przegląd filmów wirtualnej rzeczywistości z festiwalu w Wenecji

Autor: Radek Folta
10 września 2017

Najstarszy festiwal filmowy znów w tym roku przeszedł do historii. Pierwszy raz, na jednej najważniejszych z imprez tego kalibru, produkcje zrealizowane w technice VR walczyły o nagrody, a nie były tylko zwykłem "kwiatkiem do kożucha". Filmy 360 traktuje się coraz bardziej poważnie, a ich jakość jest coraz lepsza. O tym przekonaliśmy się osobiście podczas 74. festiwalu w Wenecji.

vr 01

Malutka wysepka Lazzaretto Vecchio, położona zaledwie kilkadziesiąt metrów od Lido, była przed laty kolonią trędowatych, miejscem kwarantanny podczas plag i cmentarzem dla psów oraz kotów. W tym roku jej budynki, odnowione, bardzo minimalistyczne i surowe w wystroju, gościły futurystyczne stoiska z goglami, słuchawkami, ekranami i odpowiednim okablowaniem. Podobnie jak trzy sale, wyznaczały rożne przestrzenie do obcowania z filmami VR, tak samo konkurs podzielony został na trzy sekcje. Dwadzieścia dwie produkcje ubiegały się też o trzy nagrody, a przewodniczącym jury był reżyser John Landis (Wilkołak w Londynie, Blues Brothers).

Zobacz również: Nagrody za festiwal w Wenecji rozdane: The Shape of Water Guillermo del Toro ze-Złotym Lwem

VR Gomorra vr we own the streets 5

Największą salę zajmowało kino VR z miejscem na pięćdziesiąt osób. To chyba jeden z najbardziej tradycyjnych sposobów obcowania z filmami 360. Wygodne kręcące się fotele zapewniają widzom możliwość oglądania rzeczywistości przed ich oczyma, obracając się w dowolną stronę. Produkcje, które znalazły się w tej sekcji, to filmy niewymagające żadnej interakcji. Twórcy pokazywali otaczający nas niebezpieczny świat, odległe fantazje albo wytwory wyobraźni. We włoskim tytule Gomorra VR - We Own The Streets przeniesiono nas na ulice Neapolu, pozwalając śledzić bohaterów pracujących dla lokalnej mafii, z pościgami po opuszczonych budynkach, na dachach, pieszo i na skuterach, a między scenami pojawiały się imponujące ujęcia z drona. Dla widzów cierpiących na lęk przestrzeni takie sceny mogą być szczególnym wyzwaniem. Innym typem filmów były produkcje eksperymentalne, jak choćby Proxima, w której nagi mężczyzna podąża za pulsującym kłębkiem energii niewiadomego powodzenia. W Chunag natomiast reżyser połączył prawdziwych aktorów z animowanym, wykreowanym w komputerze światem - choć efekt wizualny był dość ciekawy, to pewna naiwność przeszkadzała w traktowaniu go poważnie.

VR Bloodless 4

Główną nagrodę w kategorii Najlepsza historia VR otrzymał film Bloodless w reżyserii Giny Kim. Jest to oparta na faktach rekonstrukcja ostatnich godzin prostytutki zamordowanej w latach 90. w Seulu przez stacjonującego tam amerykańskiego żołnierza. Produkcja łączy polityczne i społeczne wątki z przejmującą narracją.

VR Greenland Melting 5

Drugą część sekcji zajmowały instalacje typu Stand Up, które, jak nazwa wskazuje, należało oglądać, stojąc i poruszając się po znajdującym się przed oczyma widza świecie (choć takie filmy jak Melita czy The Dream Collector można było spokojnie oglądać, siedząc). Niektóre przypominały gry - jak choćby Rebel Queen, gdzie trzeba było używać kontrolerów, by usunąć piach z zasypanego na pustyni posągu, użyć szkła powiększającego, by odczytać tekst zapisany w hieroglifach albo dołączyć do tańczących na pustyni kapłanek. Edukacyjna forma tego filmu niestety zacierała się pod odrobinę frustrującą stroną interaktywną, przypominającą wczesne gry wideo. Natomiast doskonale pod względem strony informacyjnej przedstawiał się tytuł Greenland Melting: nie tylko dowiedzieliśmy się o przyczynach i skutkach topnienia lodowców, ale również mogliśmy przyjrzeć się im z bliska, a nawet zajrzeć pod taflę lodu. W wielu momentach przedstawiane przestrzenie, widoki z pokładu samolotu czy zbliżające się czoło lodowca budziły przerażenie, potwierdzając tylko słuszność zastosowanych środków wyrazu.

VR Arden s Wake Expanded 1

Wyróżniającą się produkcją w tej sekcji była animacja Arden's Wake, która zresztą nagrodzona została w Wenecji tytułem Najlepszego VR. To historia dziewczyny ocalałej z katastrofy morskiej, wychowywanej przez samotnego rybaka gdzieś na skraju oceanu. Film tematycznie wpasowuje się w tradycję doskonałych produkcji Pixara czy Disney'a, opowiadając o rodzinie, miłości i poświęceniu. Natomiast sama animacja jest dopracowana w najmniejszym szczególe, wciągająca i niezwykle filmowa. Od pierwszych ujęć, kiedy to szczątki łódki toną, za nimi mała dziewczynka z matką, a my stoimy bezpośrednio pod nimi, wiemy, że doświadczenie VR będzie inne niż dotychczas. Przed założeniem gogli byłem zachęcony przez samego reżysera, Eugene'a Chunga, by oglądać dziejące się przed moimi oczyma sceny z różnych punktów widzenia. I faktycznie, sprawdza się to doskonale, bo nie tylko mamy poczucia oglądania czegoś, ale że i tam jesteśmy! Kiedy akcja zabiera nas po raz drugi pod powierzchnię oceanu, robi się magicznie i momentami strasznie. Choć film trwa tylko szesnaście minut i jest jeszcze nieukończony, jasne jest, że mamy do czynienia z przyszłym klasykiem wirtualnej rzeczywistości.

VR Draw Me Close A Memoir 2

Trzecią sekcją weneckiego konkursu VR były instalacje, które skupiały w sobie połączenie różnych technik, a ich efekty były najbardziej artystyczne. The Last Goodbye to poruszające świadectwo osoby, która przetrwała obóz koncentracyjny w Majdanku - oglądamy to miejsce właśnie jej oczami. Tuż obok znajdowało się pomieszczenie, gdzie można było wejść do świata Alicji po drugiej stornie lustra i spróbować złapać Wańkę wstańkę. Przez chwilę można było poczuć się jak pacjent w szpitalnym łożu, biorąc udział w instalacji Seperate Silences. Niezwykły był również ni to film, ni to teatr Draw Me Closer: A Memoir, w którym -oprócz założenia gogli - obcuje się z prawdziwym aktorem, który dotyka, przytula i przykrywa kołdrą. Ta poruszająca produkcja jest oparta na wspomnieniach Jordana Tannahilla o umierającej na raka matce. Wcielamy się w rolę jej syna: siadamy na łóżku chorej kobiety, cofamy się do czasów dzieciństwa, gdzie przyjdzie nam rysować z mamą na podłodze, a potem mama utuli nas do łóżka. Wrażenie brania udziału w jakimś spektaklu mogło być tremujące, ale i tak uczestnik doświadczał czegoś zupełnie innego i intymnego, czego nie oferowały inne instalacje.

VR Draw Me Close A Memoir

Podczas sześciu dni, w czasie których czynny był pawilon VR, małą wysepkę odwiedziło ponad trzy tysiące osób. Zważywszy, że trzeba było wsiąść na specjalną łódź, by dopłynąć do Lazzaretto Vecchio, a czasem poświęcić jakiś film w regularnej selekcji, by w pełni doświadczyć wirtualnych produkcji, wynik to znakomity. W ostatnich dniach obejrzenie którejkolwiek z instalacji bez uprzedniej rezerwacji graniczyło z cudem, a opiekujący się poszczególnymi stanowiskami pracownicy bezradnie rozkładali ręce, pokazując listę oczekujących liczącą nierzadko sto pozycji. Fenomen VR, obecny do tej pory na festiwalach filmowych jako ciekawostka, dopiero w Wenecji pokazał w pełni swój potencjał. Przy bardzo szybko rozwijającej się technologii, rosnącym poziomie produkcji i coraz bardziej uznanych nazwiskach ze świata kina angażujących się w tej dziedzinie, już nie długo możemy doświadczyć prawdziwego boomu na wybitne filmy 360. Pamiętajmy wtedy o tym, że wenecka impreza wspaniale się do tego przyczyniła.

KONKURS VR VENEZIA 74

Najlepsze VR

Arden's Wake (Expanded), reż. Eugene YK Chung

Najlepsze VR Experience

La Camera Insabbiata, reż. Laurie Anderson i Hsin-Chien Huang

Najlepsza historia VR

Bloodless, reż. Gina Kim

Ilustracja wprowadzenia: materiały autora

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Dziennikarz filmowy i kulturalny, miłośnik kina i festiwali filmowych, obecnie mieszka w Londynie. Autor bloga "Film jak sen".

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.