Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

"Jeśli aktor nie jest próżny i nie kocha siebie, to niech zmieni zawód." - rozmawiamy z Jackiem Lenartowiczem!

Autor: Łukasz Kołakowski
26 listopada 2019
Jakiś czas temu mieliśmy okazję uczestniczyć w spotkaniu prasowym wracającej już niedługo Watahy. Udało nam się tam przeprowadzić wywiad z grającym Łuczaka Jackiem Lenartowiczem. Aktor może rolę ma nieco bardziej na drugim planie, jednak nie można powiedzieć, żeby rozmowa z nim była przez ten aspekt mniej ciekawa. Zresztą najlepiej ukaże to fakt, że to właściwie nie my zadaliśmy pierwsze pytanie. A byliście kiedyś w Bieszczadach? Zdarzyło się. To jest magiczne miejsce. Bardzo magiczne miejsce, a jednocześnie mocno niedoceniane przez turystów, choć to właściwie dobrze, bo przez to jest bardzo naturalne i dziewicze. Ludzie wolą wybrać się na przykład na Mazury, to jest kraina bardzo turystyczna. W Bieszczadach jest ładniej, jest to jedno z najpiękniejszych miejsc w Polsce, szczególnie teraz. My sobie siedzimy tu, ale tam również zaczyna się jesień i lasy, które tam są, nabierają wspaniałych barw. Przy pierwszym sezonie Watahy miałem sytuację, że przyjechałem wieczorem do Polańczyka i pod oknem miałem zielone drzewo jeszcze z liśćmi. Rano jednak gdy wstałem, po dużym nocnym przymrozku, było już całe czerwone. W ciągu jednej nocy więc zmieniło paletę barw. Bieszczady są fantastyczne, magiczne, pełne zwierząt. Teraz przy trzecim sezonie, ludzie zajmujący się opieką nad zwierzętami w nadleśnictwach mówili, że jest tam około dwustu pięćdziesięciu misiów. Nie jest więc tak jak kiedyś, że naprawdę trudno było je spotkać. Teraz trudno jest nie spotkać, co też jest niebezpieczne. Ludzie traktują niedźwiedzie jak misia Yogi z serialu, że to taki fajny mały zwierzaczek, a to śmierdzące duże bydle, które może zabić. Praca w Bieszczadach to w takim razie bardziej przyjemność niż obowiązek… Ja mam to szczęście, że udało mi się robić w życiu to, co lubię, czyli idę do pracy i się tym cieszę, czy to jest teatr, czy to jest film. Dlatego z radością jeździliśmy w Bieszczady, mimo że droga jest ciężka. Zawsze jednak można spróbować górą, samolotem, co część ekipy, patrząc po relacjach w mediach społecznościowych, chętnie robiła. Można, ja zawsze jednak jeździłem i to, tak jak wspomniałem, z radością. Producentom serialu udało się dobrać ekipę tak, że cała załoga, przynajmniej w moim odczuciu, miała przyjemność z tej pracy. To fantastyczni ludzie, wszyscy, którzy tam pracowali, się lubili. Jeśli atmosfera jest fajna, a ludzie się lubią i spotykają z dużą radością, a przy okazji pracują i robią coś dobrego, to nie można trafić lepiej.
fot. HBO
Zgodnie z tym można powiedzieć, że Pański bohater, Łuczak i Rebrow, lubią się w serialu tak samo jak w rzeczywistości? Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć że tak, myślę że mamy z Lechem bardzo dobre relacje, lubimy się. Może nie widzimy się na małej czarnej i plotkach codziennie, jednak zawsze jak się widzimy, to mocno się wyściskamy. Myślę, że ta zażyłość i serdeczność jest obustronna. Odwołując się już do trzeciego sezonu. Pańska postać jest dość drugoplanowa, ale jednak ważna, bo gdyby nie było jej w tym serialu, to prawdopodobnie byśmy się już nie spotykali, albo trzeba byłoby kręcić Watahę dalej, ale już bez Wiktora Rebrowa. Jaką funkcję pełni Łuczak teraz? Jest postawione przed nim zadanie, żeby był takim giermkiem, takim przybocznym Rebrowa. Dopełnieniem, ale mającym swoje zdanie. Często Łuczak nie zgadzał się z Rebrowem i buntował. Szczególnie w trzecim sezonie. Nie chce za wiele zdradzać, ale widzowie mogą przygotować się na ciekawe zwroty. Uspokajam jednak, dobrze się to kończy. Łuczak jest trochę głosem ludu w tym serialu, takim papierkiem lakmusowym, który może powiedzieć coś, czego nie może powiedzieć nikt inny. Jest tam Straż Graniczna, Policja, służba publiczna, więc nie można wsadzać w usta wszystkich tych bohaterów treści, ponieważ te prawdziwe centrale mogłyby się oburzyć, że nagle wojsko czy policję stawia się w niedobrym świetle. Łuczak jest jednak byłym funkcjonariuszem, emerytowanym strażnikiem granicznym, który zajmuje się różnymi rzeczami. Tu przemytem, tu strzelaniem, tu obcokrajowcami, dlatego też jemu wolno mówić wszystko. Dlatego też dochodzące do głosu w trzecim, ale także i w drugim sezonie sytuacje dotyczące różnic narodowościowych, czyli przegiętego patriotyzmu, Łuczak może komentować tak, jak nie mógłby tego zrobić funkcjonariusz publiczny, nawet filmowy. Mogę jako Łuczak powiedzieć, że ludzie nie lubią Ukraińców, bo jest ich dużo. Oczywiście nie w takim sensie, że bierzemy zaraz cepy i młoty i będziemy tych Ukraińców bić, nie. Wszędzie jest taka kolej rzeczy, Polacy też jeździli i jeżdżą na zachód, też nie wszyscy nas lubią, są przypadki pobić Polaków w Anglii czy inne różne sytuacje, o których czytamy w gazetach. Przy takim tyglu i mieszaniu się społeczeństw zawsze może mieć miejsce taka kryminalna sytuacja. Tacy ludzie są na całym świecie. Myślę jednak, że Łuczak jest takim właśnie głosem ludu, a przy okazji przyjacielem Rebrowa, który stara się wyperswadować mu jego pomysły. Rebrow cały czas chodzi z głową w chmurach, jest nastawiony do życia bardzo idealistycznie, jednak przy okazji trochę zaślepiony. Nie dostrzega pewnych rzeczy na tyle, że czasem może się wydać przedstawiony wręcz karykaturalnie. Łuczak ściąga te jego wysoko uniesioną głowę na ziemię. Mówi przestań, zejdź na ziemię, nie idź tam, bo Ci wp****lą za przeproszeniem. A on i tak idzie i dostaje oklep. Jeden się zdarzył już na samym początku tego sezonu. W dodatku trochę scen powycinali. Chciałem natomiast spytać, jak działa bohater bez tej relacji. Czy jest nieco bardziej wyindywidualizowany? A to już zobaczycie. Ja myślę że Łuczak to tak zwana wartość dodana do całości. Istnieje z Rebrowem, w pewnym momencie się coś między nimi dzieje. Były pomysły, żeby rolę Łuczaka nieco rozszerzyć jednak serial ma te pięćdziesiąt parę minut i w tej dużej wielowątkowości trzeba wybierać. Szczególnie w trzecim sezonie tych wątków jest naprawdę bardzo dużo.
fot. HBO
Twórcy kładą nacisk przy promocji na podkreślenie faktu rozwinięcia tych postaci z drugiego planu… No właśnie moja akurat nie była, ale skoro tak mówią, to niech będzie. To jest tak, że myśmy to już zagrali, jest zmontowane prawie do końca, zaraz pójdzie do emisji i myślę, że znowu osiągnie sukces. Nie patrzę na to poprzez moją postać, choć wiadomo, każdy aktor jest na tyle próżny, że chciałby żeby, było go na ekranie najwięcej. Może nie tyle próżny, ile… Nie no dlaczego, mówmy próżny. Jeśli aktor nie jest próżny i nie kocha siebie, to niech zmieni zawód. Myślę jednak, że dużo aktorów lubi przyćmić głównych z drugiego planu… To się zdarza. Wiecie jednak, jak to jest. Zawsze gramy tak, żeby było dobrze. Nie ma aktora, który przychodzi zagrać źle, czy to jest pierwszy, drugi czy trzeci plan. Dużo trudniej jest się pokazać w małym epizodzie, gdzie masz dosłownie minuty, niż mając cały film jako główna postać. Wtedy nawet jak ma gorszy dzień, to może wrócić innego, pomontują, będzie dobrze. Ty musisz przyjść, zrobić to na raz i zrobić to dobrze. Łuczak jest jednak ciekawą postacią. Ja go lubię, dlatego nie ma problemu z tym, czy jest mnie w serialu dużo. Widziałem dwa pierwsze odcinki jak wy… Łuczaka jest w nich względnie dużo… …no właśnie nie ma, są jakieś takie pojedyncze sceny, ale są. Te dwa pierwsze odcinki są jednak według mnie super. Są bardzo gęste, wyraziste i mięsiste. Nie mówię tego tylko dlatego, że tu jesteśmy i mam mówić dobrze, ale nie są nudne. Zdarza się tak, że grasz w czymś, a potem, po zobaczeniu mówisz kurczę to nie to. Tutaj tempo jest odpowiednie, a im dalej w las tylko się rozwinie i naprawdę będzie się działo bardzo dużo.
fot. HBO
A gdzie tkwi fenomen Watahy, tego, że jest to najpopularniejszy obecnie polski serial i tego, że ktoś chce wracać do tego już trzeci raz, w szczególności po tak długich przerwach? My jako ekipa czujemy się bardzo dopieszczeni przez HBO. Na tym planie czujemy się jak na planie fabuły, nie czegoś pozszywanego na szybko i pomontowanego tak, że będzie dobrze. Jest tam dużo pracy, bo Bieszczady są nieprzewidywalne. Mamy do zrobienia parę scen w zimie, ale jak za mocno zawieje, to ich nie zrobimy, nawet nie wyjedziemy. Zdarza się, że natura robi nam takie psikusy, jednak oni (HBO) naprawdę nas dopieszczali. Tak jak mówiłem wcześniej, ludzie się lubią. No i Bieszczady. Myślę, że to co się widzi, to tutaj jakieś 50% roboty. Te góry, te lasy, te scenerie, te śniegi po pachy. My nie musimy udawać, że nam jest zimno, bo rzeczywiście jest nam zimno. Jak mamy błoto po kolana, to rzeczywiście idziemy w takim błocie. Jest to bardziej naturalne. Wiecie, aktor zagra wszystko, ale jak zamiast grać może odczuć to namacalnie, to nawet lepiej. Wspomniał Pan również podczas rozmowy wątek służb. Jakie były reakcje wśród nich na całość serialu. Czy dociera do Pana dużo komentarzy? Tam na miejscu Wataha była bardzo lubiana. Pogranicznicy pozytywnie mówili o serialu i bardzo nam pomagali. Serdecznie ich pozdrawiam. Oczywiście zdarzało się, że mówili: To nie tak, my tak nie robimy, jednak zawsze wtedy tłumaczyłem, że nie robimy dokumentu, a serial fabularny i bardziej zajmujemy się relacjami międzyludzkimi. Żeby pokazać fajnie służby, trzeba zwrócić uwagę na ludzi oraz ich uczucia. To jak kochają, nienawidzą, są zdradzeni czy samotni. Wtedy dodatkowe rzeczy, które wiążą się ze służbą, są ciekawe. Ważny jest człowiek, a to przez niego powinniśmy pokazywać techniczną resztę. Wiadomo, że prawdziwa służba chciałaby, aby pokazywać wszystko służbowo, salutować tą ręką, którą trzeba. Wiemy, że są procedury, staraliśmy się, w szczególności ci, którzy zakładali na planie mundur, grać w zgodzie z nimi. Poza tym jednak, relacje mieliśmy bardzo dobre. Dziękujemy bardzo za rozmowę. Również dziękuje. Rozmawiali Łukasz Kołakowski i Maciej Rugała

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.