Od 23 sierpnia możemy obejrzeć w kinach film Wróbel. W postać Pedra, przyjaciela głównego bohatera, wciela się Piotr Rogucki – znany polski aktor i muzyk. Z Piotrem mieliśmy okazję porozmawiać podczas premiery filmu. Opowiedział nam, dlaczego warto obejrzeć Wróbla i za co lubi swoją codzienność!
Agata Karasińska: W filmie Wróbel grasz postać Pedra. To jest taki cwaniaczek-łobuziak. Uważam, że to imię pasuje do niego idealnie, a gdybym go miała opisać, to użyłabym określenia, że „łobuz kocha najbardziej”. A jak Ty byś go opisał?
Piotr Rogucki: Muszę od razu zaznaczyć, że Pedro to przyjaciel głównego bohatera – słynnego Wróbla. Razem wychowywali się w domu dziecka, ale ich drogi rozeszły się w zupełnie innych kierunkach. Pedro wziął życie za rogi i daje sobie z nim doskonale radę – mimo że nie zawsze w sposób legalny. A Wróbel po prostu schował się pod pościelą, zamknął się w swoim domku i chroni się przed życiem. Spotykamy ich obu w momencie, w którym życie głównego bohatera go dopada i musi sobie z nim jakoś poradzić. Bezwzględnie Pedro jest człowiekiem intensywnym, aktywnym, energetycznym i takim, który stymuluje swojego braciszka z domu dziecka. Próbuje mu przekazać słuszną prawdę „może Ty byś w końcu coś z tym swoim życiem zrobił”. Bardzo lubię postać Pedra. Uważam, że jeżeli powstanie następna część filmu Wróbel, Pedro powinien przejąć główną rolę i powinno się zacząć w Grecji. Wtedy miałbym wycieczkę na Wyspy greckie (śmiech).
AK: Prywatnie bardziej czujesz się jak Pedro czy spokojny Remek Wróbel?
PR: Myślę, że gdzieś pośrodku. To są takie postacie trochę przejaskrawione. Chociaż mam wrażenie, że Jacek Borusiński to jest generalnie odwzorowanie jeden do jednego tego, co się tam dzieje z Wróblem (śmiech). Ale każdy z nas ma takie momenty, kiedy woli się zamknąć przed światem, unikać ludzi i myśleć, że internet nie istnieje. Woli czytać książki albo encyklopedię, zamiast korzystać z Instagrama czy Facebooka, bo coś nas przytłacza albo stresuje. Są też momenty, kiedy mamy ochotę po prostu wziąć świat za rogi i potańczyć z nim trochę. Ja Jestem właśnie taką postacią, która chyba znajduje w sobie równowagę między tymi dwoma chłopakami.
AK: Powiedziałeś, że lubisz postać Pedra. Ja mam wrażenie, że Ty często grasz takich właśnie cwaniaków. Czy te postacie same do Ciebie przychodzą, czy sam faktycznie szukasz takich ról?
PR: To nie jest tak, że ja szukam ról. W Polsce chyba taki system nie funkcjonuje, że aktorzy sobie wybierają jakieś postaci. Chociaż w momencie kiedy pojawiły się streamingowe portale, zaczęło być łatwiej o to, żeby było więcej propozycji. Niektórzy wymyślają sobie na przykład: „taką książkę chciałbym zrobić” i zdarza się faktycznie, że udaje się znaleźć kogoś, kto zrobi adaptację. Ale do mnie postacie przychodzą. Czasami zostają, a czasami ktoś inny je przejmuje albo ja po prostu nie odnajduję się w postaci i muszę zrezygnować. Ale Pedro do mnie przyszedł i jak tylko przeczytałem scenariusz, pomyślałem sobie „o Boże, szkoda, że go tak mało” (śmiech).
AK: Czyli rola idealna.
PR: Świetna rola! Odnalazłam się w tym doskonale i nie będę już nic więcej dodawał, tylko trzeba to po prostu zobaczyć. Sam film jest dla mnie takim sposobem na realizację kina, który jest troszeczkę odległy od współczesnego świata. Ani nie jest wystrzałowy, ani nie jest spektakularny. Wróbel nie opowiada o jakichś niezwykłych wydarzeniach czy katastrofach. Opowiada o zwykłym życiu zwykłych ludzi, którzy borykają się ze zwykłymi problemami. A one w pewnym momencie urastają do niezwykłej rangi. Nasz film jest taką metaforą życia każdego z nas. Jednocześnie jest bardzo ciepły i moim zdaniem – dodający otuchy. Na zasadzie, że oczywiście, życie prędzej czy później Cię dopadnie, ale to już od ciebie zależy, jak Ci się uda to przekuć i w co Ci się uda to przekuć. I mam wrażenie, że to sprawia, że się zaczynasz uśmiechać do swojego życia.
AK: To prawda. Wróbel to jest taki film o codzienności. O tym, że życie może być dobre i nie potrzeba do tego wielkich rzeczy.
PR: Że zwykłe życie może być dobre! I nie musi być jakieś spektakularne.
AK: A Ty czujesz się ze swoim życiem spełniony?
PR: Tak, teraz czuję się spełniony. Miałem taki okres, że czułem się niespełniony, ale miałem wtedy zły punkt odniesienia. Wiesz, czekałem na to, aż będę spełniony poprzez uznanie w oczach innych – natomiast bardzo mi brakowało uznania w swoich własnych oczach. Kiedy zmienił mi się punkt widzenia, zacząłem wierzyć w to, że tak naprawdę nie potrzebuję opinii innych, żeby robić swoje: pracować, tworzyć dzieła artystyczne, realizować i spełniać siebie. Nie muszę mieć uznania innych. Oczywiście, to jest fajne, bo dodaje skrzydeł, trochę pompuje ego. Ale kiedy zaakceptujesz sam siebie i to że wybrałeś właściwą drogę, która jest Twoją jedyną niepowtarzalną drogę, to opinia innych może tylko tak naprawdę tę drogę wypaczyć. Stwierdziłem, że no tak, przecież w końcu na to czekałem – żeby uznać samego siebie.
AK: To są bardzo ważne słowa. A co lubisz w takim zwykłym życiu, swojej codzienności?
PR: W mojej pracy uwielbiam proces twórczy – kiedy zamykam się w domu. Nie muszę już odtwarzać ról, jeździć na plany zdjęciowe, na koncerty, próby, tylko siadam w domu i zaczynam pisać teksty albo pisać muzykę. Wtedy kształtuje się pomysł jakiegoś nowego dzieła czy nowa postać. Ten proces lubię najbardziej. A w takim normalnym życiu to lubię żyć po prostu. Zasadzić roślinę w ogrodzie, bo mam takie szczęście, że mieszkam w domku jednorodzinnym. Biegać po lesie. Lubię regularnie ćwiczyć, bo bardzo dobrze się wtedy czuję. Lubię siedzieć z dziećmi na kanapie i oglądać mangi albo anime. I próbować się nie denerwować na to, że pani z matematyki znowu zmęczyła dzieci i wstawia im jedynki (śmiech).
AK: I ostatnie pytanie – dlaczego warto obejrzeć film Wróbel?
PR: Myślę, że warto obejrzeć film Wróbel, bo opowiada o tym, że mimo tego, że życie czasami bywa trudne, to jeżeli się potrafimy do niego uśmiechnąć, ono się odwdzięcza – w każdym względzie. Nawet kiedy wydaje się, że nam się wszystko zawaliło na głowę. Jeżeli zmienimy perspektywę i uśmiechniemy się do swojego własnego życia, to zrozumiemy, że nie ma innego, a to, które mamy, jest wspaniałe i jest wystarczające. Ten film naprawdę dodaje sił.
Zdjęcie wprowadzające: fot. Dagmara Szewczuk, dzięki uprzejmości Next Film
Zakochana w filmach i muzyce, a także ich połączeniu w postaci musicali. Pierwszą część Harry'ego Pottera oglądała prawdopodobnie, zanim nauczyła się mówić. Typowy geek, którego mieszkanie pełne jest figurek, plakatów kinowych i płyt CD.