Agata Karasińska: Jesteś z rocznika 1991, więc miałeś 7 lat, gdy wyszedł pierwszy film z serii – U Pana Boga za piecem. Oglądałeś go wtedy?
Karol Dziuba: Myślę, że tak. Na pewno cała ta seria, szczególnie pierwsza część, funkcjonuje gdzieś w mojej pamięci jako obrazy z dzieciństwa. Jest kilka takich produkcji, które szczególnie pamiętam – wiadomo jakieś bajki jak Gumisie, ale przede wszystkim cała Wieczorynka, Sami Swoi i właśnie U Pana Boga za Piecem. Można powiedzieć, że to taka święta trójca (śmiech).
AK: Pozostałe części też oglądałeś?
KD: Tak, chociaż ostatnią część oglądałem dopiero podczas przygotowywania się do roli. Wcześniej gdzieś mi to minęło. Byłem już starszy i zajmowałem się innymi rzeczami, więc przyznaję, że miałem zaległości, które nadrobiłem niedawno.
AK: Tak jak mówisz, U Pana Boga za Piecem jest jednym z filmów Twojego dzieciństwa. W związku z tym – jak się czułeś, gdy dostałeś rolę w filmie U Pana Boga w Królowym Moście?
KD: To był dla mnie zaszczyt. Zawsze jest to bardzo przyjemne w pracy aktora, kiedy można spełnić jakieś swoje marzenie, może nawet nie do końca uświadomione albo po prostu zagrać w czymś, co było częścią twojego dzieciństwa. Nagle niespodziewanie wchodzisz do tego świata i to jest takie magiczne.
AK: A czułeś jakąś presję w związku z tym?
KD: Nie czułem, chociaż sam nie wiem dlaczego. Może tak po prostu moja psychika funkcjonuje. Podobnie było przy Samych Swoich. Prywatnie bardzo się cieszyłem, a potem skupiałem się już tylko na tym, żeby jak najlepiej wykonać swoje zadanie, bo stresowanie się takimi rzeczami nic nie pomoże.
AK: Czyli potraktowałeś to zadaniowo?
KD: Tak, zdecydowanie. Tak, jak się mówiłem, prywatnie byłem dumny, że mogę być częścią tego świata i tej historii, ale potem jak już byłem na planie, skupiałem się po prostu na pracy. Inaczej mogłoby mnie to za bardzo spiąć.
AK: Jasne, to zrozumiałe. W filmie U Pana Boga w Królowym Moście grasz postać Szymona Giedrojcia – chłopaka, który wrócił po studiach prawniczych do rodzinnej wsi. Czy widzisz jakieś podobieństwo między swoim bohaterem a sobą?
KD: Myślę, że jest zarówno sporo podobieństw, jak i różnic między nami. Na pewno jakaś część spektrum mojego poczucia humoru, jest gdzieś w Szymonie. Choć akurat jest to bardziej coś, co ja mu dałem, a nie on mi. Wspólną cechą jest także to, że ja też jestem z małej miejscowości. Pochodzę ze śląskiej wsi i wyjechałem studiować do dużego świata, do Warszawy. I takie romantyczne usposobienie, które sam miałem w jego wieku, też nas łączy. Ale w odróżnieniu od Szymona, na pewno nie poszedłbym na studia prawnicze ani nie interesowałaby mnie praca w strukturach związanych z władzą.
AK: Patrząc na Twój dorobek aktorski, od razu rzuca się w oczy spora ilość filmów historycznych. Czy Ty starasz się wybierać takie role, czy one same do Ciebie trafiają?
KD. Nie staram się wybierać ról – one po prostu są albo ich nie ma, ale oczywiście, ja kocham kino kostiumowe i historyczne. Nie mówię, że trzeba od razu biegać z mieczem, bo w tej chwili już film o latach dziewięćdziesiątych możemy nazwać kostiumowym – świat i ludzie teraz wyglądają inaczej. To jest dla mnie taka magiczna praca, bo pozwala przenieść się w czasie. Ale i tak koniec końców w filmach najważniejsza jest historia, czyli scenariusz i to, co on opowiada nam o ludziach, bo relacje międzyludzkie ukazane w filmach są często po prostu uniwersalne. I to jest super.
AK: A z której swojej roli jesteś najbardziej zadowolony?
KD: To jest trudne pytanie, ale odpowiem w taki sposób – w ostatnim czasie najbardziej obawiałem się roli, która była najdalsza ode mnie i to była rola w Algorytmie Miłości. Bardzo lubiłem tę pracę, ale postać, w którą się tam wcielałem, jest mi bardzo daleka. Chociaż oczywiście starałem się tam dodać coś swojego. Feedback okazał się być dobry, więc koniec końców byłem naprawdę zadowolony. Wydaje mi się, że sporo ryzykowałem – musiałem wykonać dużo pracy, żeby się „odkleić” od siebie.
AK: I ostatnie pytanie – dlaczego, według Ciebie, warto obejrzeć film U Pana Boga w Królowym Moście.
KD: Warto, bo jest taką trochę satyrą ukazaną w bardzo humorystyczny sposób. Poza tym jest też o rzeczach uniwersalnych – na przykład o miłości. A czasy są takie, że dobrze jest opowiadać o miłości (śmiech). I myślę, że każdy tu znajdzie coś dla siebie. Jak nie sentyment, to chociażby wątki kryminału politycznego czy humor.
AK: Dziękuję Ci bardzo za rozmowę!
KD: Również dziękuję.
Zakochana w filmach i muzyce, a także ich połączeniu w postaci musicali. Pierwszą część Harry'ego Pottera oglądała prawdopodobnie, zanim nauczyła się mówić. Typowy geek, którego mieszkanie pełne jest figurek, plakatów kinowych i płyt CD.