Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Wesołe czy straszne? Święta na Paramount Network

Cannes'23: Wywiad z Santoshem Sivan - jednym z najważniejszych indyjskich operatorów i laureatem nagrody IIFA

Autor: Tymoteusz Wójcik
1 lipca 2024
Cannes'23: Wywiad z Santoshem Sivan - jednym z najważniejszych indyjskich operatorów i laureatem nagrody IIFA

W trakcie Festiwalu Filmowego w Cannes można spotkać wielu interesujących twórców i członków branży. W tym roku miałem okazję porozmawiać z kilkoma takimi osobami, a jedną z nich był Santosh Sivan. Jest to indyjski operator filmowy, uznawany za jednego z najważniejszych w całej historii Indii. Mój rozmówca jest również między innymi laureatem najważniejszej indyjskiej nagrody przyznawanej przez Międzynarodową Indyjską Akademię Filmową, czyli IIFA. Nie przedłużając dłużej zapraszam do poniższego wywiadu. 

 

Tymoteusz Wójcik: Na początku chciałbym zapytać, dlaczego Twoim zdaniem indyjska kinematografia jest taka wyjątkowa?

Santosh Sivan: Myślę, że indyjski film jest naprawdę wyjątkowy, ponieważ jest on w rzeczywistości przedłużeniem naszej kultury, zawierającej sztuki wizualne połączone z muzyką i kolorami. Jest to więc idealne odbicie nas samych, tego jak postrzegamy świat. Nasza wyjątkowość jest zaawansowana do tego stopnia, iż filmom hollywoodzkim bardzo ciężko jest ten charakter zastąpić. Amerykańskie produkcje z większą łatwością mogą imitować polskie czy europejskie dzieła. Naszą kulturę jest jednak znacznie trudniej skopiować w całości przez zachodni przemysł. Muszę jednak zaznaczyć, że bardzo sobie cenimy zachodnią kinematografię. 

 

Jak wobec tego podchodzisz do pracy nad zagranicznymi projektami?

Jak pewnie dobrze wiesz, stworzyłem kilka filmów międzynarodowych. Każdy jednak z nich zawsze miał związek z Indiami. Wyreżyserowałem chociażby film Zanim nadejdą deszcze z amerykańskimi i indyjskimi aktorami. Potem pracowałem przy filmach takich jak Duma i uprzedzenie (2004), a także Magia zmysłówktóry to są produkcjami brytyjskimi. Nakręciłem również film Lies We Tell z Harveyem Keitelem (Wściekłe psy, Grand Budapest Hotel) i Gabrielem Byrne'em (Człowiek w żelaznej masce, Dziedzictwo. Hereditary). Jak widzisz zainteresowanie współpracą z zachodnią kinematografią z mojej strony było. Warto również wspomnieć, że jestem członkiem Amerykańskiego Stowarzyszenia Operatorów Filmowych. Dołączyłem tam jako pierwszy przedstawiciel tego regionu świata. Po tym wyjątkowym wyróżnieniu, otrzymałem zaproszenie, aby pojechać do Ameryki i kręcić filmy w Hollywood – odmówiłem jednak. Czuję się o wiele bardziej komfortowo we własnym kraju, gdzie tworzę produkcje, które są mi kulturowo bliskie, w realiach które znacznie lepiej rozumiem. 

Jako widz, jakie zagraniczne produkcje lubisz najbardziej?  

Uwielbiam film Czas apokalipsy, a także Amadeusza. Oprócz tego bardzo cenię produkcje François Truffauta (400 batów, 451 stopni Fahrenheita). Jestem również wielkim fanem Krzysztofa Kieślowskiego. Widziałem wszystkie filmy tego polskiego reżysera. Co ciekawe, ścieżkę dźwiękową do Lies We Tell, o którym rozmawialiśmy przed chwilą skomponował Zbigniew Preisner, twórca muzyki do chociażby Trzy kolory: Niebieski i innych filmów Kieślowskiego. Jednym z moich ulubionych reżyserów jest również Andriej Tarkowski. Na Indyjskim Instytucie Filmu i Telewizji w Pune, studenci mają dostęp do prawie wszystkich rodzajów filmów. Studiując tam miałem okazję poznać wiele wyjątkowych dzieł z całego świata.

Czy mógłbyś dać jakąś radę młodym operatorom, na czym powinni się skupić w swojej pracy?

Myślę, że najważniejsza jest motywacja. Ona sprawia, że wiesz, dlaczego to robisz, bo to, dlaczego jest bardzo ważne. Załóżmy, że stwierdzasz, że robisz ten konkretny film jako hołd dla swojego ojca lub matki, lub kogoś, kogo bardzo kochasz. Wtedy będziesz chciał, żeby wszystko pochodziło z głębi ciebie. Oprócz tego mam swoją filozofię robienia ujęć, którą mogę przekazać dalej. Mianowicie światło i cień to melodia, a z kolei kompozycja i ruch kamery to rytm. Razem tworzą idealne ujęcie dla tego, co operator chciałby mieć. Powiedziałbym więc, takiemu młodemu twórcy, żeby zawsze eksperymentował w trakcie pracy i nie wpadał w ustalone schematy, a także nie podążał za formułą, wtedy dzieło staje się bardzo interesujące. Na koniec dodam jedno zdanie: Uwierz w coś, a potem dąż do tego.

Zobacz również: Cannes'24: „Martwię się, że to może być już koniec studia Ghibli"- wywiad z Goro Miyazakim, synem legendarnego twórcy animacji

Kadr z filmu Zanim nadejdą deszcze

W jednym z wywiadów wspomniałeś, że czasami ważniejsza przy wyborze kolejnego projektu jest nie fabuła, ale wypłata, a także ludzie, z którymi będziesz pracować. Jeżeli jednak już miałbyś wybrać, jakieś konkretne przesłanie, filmowe które byś preferował to jakie by ono było? 

Zaczynałem od reżyserowania filmów dla dzieci. Potem zacząłem robić filmy o znacznie bardziej dojrzałych tematach jak chociażby Terrorystka, który mówi o prawach człowieka i wartościach. Następnie przeszedłem do robienia filmów historycznych. Myślę więc, że to się ciągle zmienia. Dodatkowo uważam, że ostatecznie przesłanie w filmie, zależy od publiczności. Czy chcą je zignorować czy przyjąć, jest ich decyzją. My twórcy nie jesteśmy posłańcami. Ważne jest jednak odpowiedzieć sobie na pytanie, tak jak wspomniałem wcześniej, dlaczego robisz ten film. Być może dla rozrywki? Zawsze staram się znaleźć swoją własną odpowiedź. Jeśli jest ona dla mnie jasna, to dobrze – mogę się brać za pracę. 

Co dla Ciebie jest ważniejsze, satysfakcja widowni czy nagrody i oceny, które możesz później otrzymać?

Byłem operatorem kamery przy nagrywaniu wielu znanych teledysków. Teraz, kiedy owe materiały lecą w telewizji za każdym razem dostaję 20 telefonów z pytaniem – jak to zrobiłeś. W takich chwilach zdaje sobie sprawę, że stworzyłem małe wyjątkowe momenty szczęścia dla niektórych widzów. To jest ważne. Nagrody z kolei dają trochę więcej mocy, bowiem ludzie zaczynają traktować cię poważnie. Największą siłę dają zwłaszcza międzynarodowe nagrody, takie jak Złota Palma, które powodują, że ludzie w Indiach chcą zostawać osobami pracującymi w branży. Zdają sobie oni bowiem sprawę, że jest to bardzo szanowany zawód. Film jest językiem wizualnym, przez co może przekraczać bariery językowe. Pracując jako operator możesz robić tak wiele rzeczy, spotykać tak wielu różnych ludzi, jechać do różnych miejsc i wchodzić w interakcje z naturą tego kraju czy miejsca. Możliwości tego zawodu są tak duże, że jedno życie nie wystarczy, żeby być dobrym operatorem. 

Jakie masz zdanie o Festiwalu Filmowym w Cannes? Czy wydarzenia tego typu mają w sobie coś wyjątkowego, czy może jednak są to fabryczki, które tylko produkują kolejne filmy i nagrody? 

Byłem na wielu festiwalach, dobre wrażenie zrobił na mniej na przykład ten w Sundance. To tam, wspomniana już dzisiaj Terrorystka miał swoją premierę, co ciekawe był to pierwszy film z Indii na tym festiwalu. Potem pojechałem do Wenecji, również bardzo ciekawego miejsca. Następnie było Pusan, gdzie zasiadałem w gronie jury wraz z francuską aktorką Anną Galieną (Lato w Prowansji, Mąż fryzjerki). Cannes jednak ma swój wyjątkowy urok. Koncentruje się na nowych filmowcach, na projektach eksperymentalnych. Filmy tutaj mogą być czasem szokujące. Ten festiwal z Lazurowego Wybrzeża oddaje szacunek również wielu różnym osobom związanym z przemysłem filmowym, nie tylko aktorom i reżyserom. Pomaga także twórcom sprzedawać swoje filmy, co jest bardzo istotnym elementem. Jest to pierwszy raz, kiedy tu przyjeżdżam, dodatkowo nie miałem jeszcze możliwości dogłębnie poczuć tej atmosfery na seansach filmowych. Mimo to czuję jednak, że ten festiwal jest bardzo wyjątkowy.  

Pytając trochę bardziej filozoficznie, co twoim zdaniem może być sztuką życia w twojej pracy? 

Myślę, że tą rzeczą jest element, który najbardziej lubię w swoim zawodzie, czyli możliwość dotykania życia ludzi. Ostatnio spotkałem pewną dziewczynę, która jest reżyserem. Zainspirowana w dzieciństwie przez moją produkcję dla dzieci, postanowiła zacząć tworzyć filmy. Myślę, że tego rodzaju sytuacje są bardzo interesujące. W Indiach osoby transpłciowe mają swojego boga, jest to prawie jak osobna religia. Wobec czego zrobiłem film o tej grupie społecznej. Po premierze przedstawiciele zaczęli do mnie przychodzić przekazując swój podziw i wdzięczność, ponieważ traktowałem ich w nim poważnie, nie naśmiewając się w żaden sposób. Nie sądzę, żeby filmy mogły zmieniać ludzi. Mogą jednak dać im możliwość, by spojrzeć na pewne aspekty życia inaczej.

Kończąc już naszą rozmowę, chciałbym Ciebie zapytać jak osiągnąć perfekcję w swojej pracy? 

Przede wszystkim nie wierzę, że istnieje coś takiego jak perfekcja. W rzeczywistości, kiedy kręcę jakąś postać czasem mówię na przykład aktorom, że to właśnie ich krzywy nos bardzo mi się podoba. Nakręciłem kiedyś pewien film, który odwołuje się do bardzo znanej ludowej opowieści. Głównym bohaterem jest mistrz rzemiosła o imieniu Peritha Chen, który był specjalistą w robieniu posągów bogów. Rzeźbił swoje prace perfekcyjnie. Potem przyszedł jego syn i zaczął również tworzyć posągi bogów, z małą różnicą, że byli trochę niedoskonali, jak większość ludzi. Wszystkim mieszkańcom zaczęły podobać się bardziej prace syna. W kulminacyjnym momencie historii ojciec zabija swojego potomka z zazdrości. To jest właśnie idealna historia o perfekcji. 

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Cała przyjemność po mojej stronie. Miło się z tobą rozmawiało.


Ilustracja wprowadzenia: Movies Room; Thachan.makan

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Absolwent szkoły muzycznej I stopnia. Miłośnik kina i szeroko rozumianej popkultury. Korespondent z Festiwalu Filmowego w Cannes. Były zawodnik footballu amerykańskiego, a także Mistrz Polski Juniorów w tej dyscyplinie.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.