Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Wielka rozrywka w SkyShowtime!

Asteroid City - recenzja filmu Wesa Andersona! Co ja właśnie obejrzałem?

Autor: Mikołaj Lipkowski
17 czerwca 2023
Asteroid City - recenzja filmu Wesa Andersona! Co ja właśnie obejrzałem?

Wes Anderson ponownie powraca i zabiera nas do Asteroid City. Reżyser wielokrotnie udowodnił, że potrafi tworzyć wybitne dzieła filmowe. Przykładem są chociażby Fantastyczny Pan Lis czy Grand Budapest Hotel. Teraz przenosimy się wstecz do roku 1955, kiedy sytuacja polityczna była nieco bardziej napięta niż obecnie.

Lata temu dowiedziałem się, kim jest Wes Anderson, i muszę przyznać, że zakochałem się w jego artystycznej wizji przedstawiania świata. Kochankowie z Księżyca, Grand Budapest Hotel, Kurier Francuski czy Fantastyczny Pan Lis to jedne z najlepszych filmów, jakie miałem okazję zobaczyć. Byłem również bardzo entuzjastycznie nastawiony do Asteroid City, które zapowiadało się naprawdę świetnie. Ta produkcja przenosi nas wstecz do roku 1955, do małej mieściny (w zasadzie to nawet wioski), która kiedyś została uderzona przez asteroidę. W pewien weekend przyjeżdżają tam naukowcy oraz wybitne dzieciaki, które prowadzą badania na temat skażenia po wybuchach atomowych. W trakcie ich pobytu pojawia się... kosmita.
Asteroid City Scarlett Johansson
fot. kadr z filmu Asteroid City
Przyznam, że film Andersona jest naprawdę niezwykły. Produkcja prezentuje nam specyficzną narrację, która nawiązuje do dawnych słuchowisk radiowych. Podzielona jest na akty, sceny i nawet zawiera przerwy, które nie wniosą wiele do fabuły (nawet narrator wspomina, że można zrobić sobie przerwę od oglądania). Dodatkowo scenografia przypomina mi użycie elementów charakterystycznych dla starych filmów, są one wręcz wyjęte z Lolity Kubricka. Podobnie filtr wizualny wydaje się być stworzony przez sztuczną inteligencję. Poniekąd daje to efekt niepokoju.

Zobacz również: Mężczyzna imieniem Otto – recenzja filmu. Tom Hanks i problemy przemijania

Podczas oglądania filmu nie czułem się źle, wręcz przeciwnie, doświadczyłem niezwykłej satysfakcji i braku nudy. Jednak gdy po projekcji rozmawiałem z siostrą o nim, zaczęliśmy się nawzajem zastanawiać: o czym on tak naprawdę był? Serio, miałem trudności z określeniem tego. Podobnie jak podczas pierwszego obejrzenia Pulp Fiction, kiedy nie rozumiałem, dlaczego Quentin Tarantino podzielił film na różne akty, które na pierwszy rzut oka wydawały się niepowiązane. W przypadku Asteroid City było podobnie. Jednakże, zauważyłem pewne przesłania, które reżyser chciał nam przekazać. Między innymi, film wyśmiewa głupotę Amerykanów, stereotypowe myślenie ich durną rozrywkę. Pokazuje również krytykę nadmiernych lockdownów i kwarantanny. Rzeczywiście, obsada Asteroid City jest imponująca i składa się ze śmietanki Hollywoodu. Obecność takich aktorów jak Jason Schwartzman, Scarlett Johansson, Tom Hanks, Tilda Swinton, Edward Norton, Margot Robbie czy Maya Hawke z pewnością robi wrażenie. Jednak warto zauważyć, że większość z tych gwiazd gra raczej drugoplanowe/epizodyczne role i czasami giną gdzieś w tle. Zdecydowanie na wyróżnienie zasługują wspomniani przeze mnie Jason Schwartzman, Scarlett Johansson, Tom Hanks i Tilda Swinton, którzy błyszczą w tej produkcji. Należy również zwrócić uwagę na występ Maya Hawke, która otrzymała w końcu dłuższą rolę i zagrała bardzo dobrze. Warto jednak zaznaczyć, że nie należy oczekiwać zbyt wiele od Margot Robbie, Willego Dafoe czy Jeffa Goldbluma, ponieważ ich udział w filmie może być bardzo marginalny.
Asteroid City
fot. kadr z filmu Asteroid City

Zobacz również: Bo się boi – recenzja filmu Ariego Astera! Wszystkie nasze strachy

Wes Anderson słynie z tworzenia artystycznego kina, które jest zarówno intrygujące, jak i dające do myślenia. Mimo pewnych trudności ze  zrozumienia fabuły, oglądanie tego filmu było przyjemne. Niektóre produkcje Andersona mają tendencję do przerośnięcia swoich ambicji i bycia nieco trudnymi do jednoznacznego zrozumienia. Być może po kolejnym obejrzeniu filmu będę miał większe zrozumienie i docenię go jeszcze bardziej. Warto dać mu szansę, choć oczywiście to kwestia moich osobistych preferencji. Każdy odbiera filmy inaczej, dlatego nie mogę powiedzieć, czy warto się nimi "wielce jarać". Ważne jest, że doświadczenie oglądania filmu było dla mnie interesujące i warte uwagi.

Geek i audiofil. Magister z dziennikarstwa. Naczelny fan X-Men i Elizabeth Olsen. Ogląda w kółko Marvela i stare filmy. Do tego dużo marudzi i słucha muzyki z lat 80.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.