Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

rytuał

Chopin, Chopin! - recenzja filmu! Obywatel filmowego świata

Autor: Łukasz Kołakowski
8 września 2025
Chopin, Chopin! - recenzja filmu! Obywatel filmowego świata

Od ponad siedmiu ćwierćwieczy wiemy, jak to się wszystko skończyło. Że nasz najbardziej znany w historii kompozytor, talentem obywatel świata, został pokonany przez gruźlicę ledwie w wieku 39 lat. Michał Kwieciński, reżyser Chopin, Chopin! wraz ze swoim scenarzystą Bartoszem Janiszewskim ekranowemu Fryderykowi nie daje zbyt wielu momentów w błogiej niewiedzy. Najpierw widz musi się dowiedzieć, jak wygląda jego status w Paryżu, a potem od razu on sam, że z choroby, która postępuje w jego organizmie, nikt go nie wyleczy i może już powoli zacząć rozliczać się z życiem. Pytanie brzmi tylko, jak bardzo powoli. 

Dla filmu biograficznego, niezależnie od tego jak bardzo kronikarsko chce podejść do tematu, rama czasowa jest bardzo ważna. Niepoprawne jej dobranie może niepotrzebnie go wydłużyć, rozwodnić koncepcję, którą twórca chce przekazać jak i sprawić, że do powiedzenia będzie zwyczajnie za dużo i nie będzie możliwe upchnięcie tego w jeden, nieważne nawet jak długi filmowy metraż. Wspomniany scenarzysta, wcześniej pracujący praktycznie wyłącznie w formie serialowej, pewnie wiedział to znakomicie. Dlatego napisał tekst, którego nie rozpoczyna ciężki poród w Żelazowej woli, a taki, który ma konkretną tematykę i świetnie skupia się na postaci. 

fot. Jarosław Sosiński

Przecież można było to zrobić. Wykorzystać nawet krążącą w chopinowskiej historii legendę o tym, że ojciec Fryderyka Mikołaj, aby wspomóc rodzącą matkę, grał na skrzypcach. Maluch usłyszał pierwszy dźwięk, a potem to już poszło. Dużo lepiej jednak, zarówno w naszych jak i chopinowskich uszach odbija się dźwięk lekarskiej diagnozy. Gdy wyrok jest już podpisany okazuje się, że warto w końcu tego życia poszukać. Bo jest w nim muzyka, jest ten cały blichtr i jest uwielbienie tłumów, ale nie ma tego, co najważniejsze. Co gorsza, Chopin właściwie nie wie nawet, co tym najważniejszym jest. 

Drugą cechą charakterystyczną jest fakt, że Chopin, Chopin! to jedna z tych biografii, które nawet nie tyle nie przestają się interesować swoim głównym bohaterem przez cały seans, ile wręcz nie spuszczają z niego oka kamery. Chciałbym zobaczyć statystykę ile podczas całego, długiego przecież seansu Eryk Kulm Jr. grający tu główną rolę jest tu w ogóle poza kadrem i myślę, że mogłaby to być zaskakująco niska wartość. Scen, w których nie uczestniczy nie ma za to chyba w ogóle. Cały czas obracamy się jak nie w sferze sztuki, to jego myśli i relacji. Taki sposób opowiadania zrzuca na barki aktora grającego główną rolę dużą odpowiedzialność. Na szczęście jednak Kwieciński wierzy w Kulma, dlatego nie boi się tego zrobić. I drugi już raz, po świetnym występie w Filipie, obydwaj na tym korzystają. Chopin w tym wcieleniu, pracuje na uwagę widza tak ciężko, że aż z przemęczenia pluje krwią. I naprawdę rzadko kiedy tę uwagę traci. 

fot. Jarosław Sosiński

Nie da się ukryć, że ważnym czynnikiem jest tutaj kwestia finansowa. Wiadomo, że to projekt niesamowicie drogi, mocno się jak na polskie warunki wyróżniający. Do tego jeszcze zwiastuny pokazywały, jakby chciał stawiać na buńczuczność i pokazanie, że fundusze nie poszły na marne. Wszystko to wybrzmiewa na ekranie, jednocześnie nie czyniąc z wystawności wyłącznego efektu wow. Majorka to Majorka, Francja bywa Francją, kostiumy są piękne, a mimo ograniczonej przestrzeni tam, gdzie potrzeba widać odpowiednio uwypuklony rozmach. Jako podatnik czuję, że akurat na takiego Chopina warto było się dołożyć. 

W drodze naszego umierającego wielkiego kompozytora do poznania celu swojego życia pojawiają się różne motywy. Próbuje z przyjaciółmi, z rodziną, z zaślubinami, z chęcią zostania mentorem czy zastania spokoju poza blichtrem paryskich uliczek. W każdym z tych wcieleń pozostaje z uwagi na jakieś wydarzenie z życia i w każdym jest wiarygodny, bo to człowiek skrajnie zagubiony, którego karuzelę życia wyrok ostateczny rozkręca jeszcze bardziej, przyspieszając proces szukania spełnienia. Cały film jest o tym, zbudowany konsekwentnie i interesująco na tyle, że nie nawet jeśli jacyś puryści takowe wynajdą, trudno będzie czepiać się nieścisłości biograficzny czy historycznych. Klasycznie, kto poluje na te informacje, powinien wybierać źródła inne od filmów fabularnych. 

fot. Jarosław Sosiński

Chciałbym jednak, a to akurat jest wada, o której wspomnieć muszę, żeby więcej użytku zrobiono z muzyki. Chórów i artystów nad nią pracujących jest mnóstwo, toteż tym bardziej szkoda, że nie możemy posłuchać na tyle dużo, jak byśmy chcieli. Wiemy, jak ważna w biografii Chopina była twórczość, a także jak bardzo podkreśla się, że przysporzyła ona wiele dobrego innym ludziom. Pojawia się fan, który zupełnie przypadkiem jednocześnie jest Królem Francji, są też dużo mniejsi pozycją ludzie, którzy wszech i wobec ogłaszają naszemu bohaterowi, że jego kompozycje wpłynęły na ich życie. W związku z powyższym chciałoby się ich posłuchać więcej, żeby przemówiła zostając pełnoprawnym bohaterem filmu. Najbardziej przykro robi się natomiast w scenie, w której będący już na łożu śmierci kompozytor każe spalić nuty do gotowych utworów. Muzyka mogła wnieść tu więcej. 

Może można było trochę jeszcze ten film skrócić, szczególnie na początku, bo rozkręca się powoli. Do tego wspomniana muzyka, a kilku postaciom dobrze zrobiłoby, gdyby scenariusz czasem pozwolił Erykowi Kulmowi Jr. i jego Chopinowi się posunąć. Biorąc po uwagę koszt tej produkcji, czy było to ponad 60 czy 70 mln złotych (jak podają różne źródła) oraz całą tę buńczuczność i rozmach zdaje mi się, że nie to jest w istocie najważniejsze. Stwierdzenie, że ten film się udał, może być jednym z najważniejszych dla polskiego kina zdań, jakie można wypowiedzieć. Taką tezę w przypadku Chopin, Chopin! można po seansie wysnuwać z czystym sumieniem i jednoznacznie. Może skłoni ona więcej rodzimych twórców i osób decyzyjnych do wykazywania się odwagą w tworzeniu tak wielkich projektów. 

Zobacz inne recenzje premier na Movies Room:

Eden – recenzja filmu. Kłopoty w raju

Teściowie 3 - recenzja filmu! Stary wrócił ze smakołykami

Ne Zha 2. W krainie potworów - recenzja filmu. Chińczycy rzucają wyzwanie Pixarowi

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

70/100
  • Ustala sobie ramę czasową w życiu twórcy, która pasuje do opowiadanej historii
  • Chopin to pełnokrwista, targana sprzecznymi uczuciami postać tragiczna
  • Czuć blichtr i rozmach
  • Eryk Kulm Jr., mimo że specyfika tego filmu sprawia, że rzadko w ogóle znika z ekranu, daje sobie radę dźwigać ten film
  • Nie gniewałbym się, gdyby położono większy akcent ma muzykę
  • Trzeba poczekać, zanim koncepcja w pełni wybrzmi, początek jest nudniejszy

Movies Room poleca