Historie o Yeti wsiąknęły dość głęboko w popkulturę. Dlatego też odświeżające spojrzenie zawsze jest ciekawe. Zwłaszcza, jeśli oprócz oryginalnego pomysłu spotykamy się również z ponadprzeciętną realizacją. O czymś takim możemy powiedzieć w przypadku Małej Stopy od wytwórni Warner Bros.
Mała Stopa stanowi swoiste odwrócenie konwencji. Tym razem to społeczność Yeti jest na pierwszym planie. Zamieszkuje ona wioskę umiejscowioną na szczycie niedostępnej góry. Losy jej mieszkańców poznajemy z perspektywy Migo. Młody Yeti do pewnego momentu w stu procentach stosuje się do zasad miejsca, w którym żyje, nie zadając pytań wychodzących poza obręb swojego terytorium i starając się o przechodzącą z pokolenia na pokolenie posadę. Gdy zupełnym przypadkiem trafia na ślad ludzi – czyli tytułowych Małych Stóp – jego życie stopniowo zaczyna ulegać przewartościowaniu, co z kolei stawia go w silnej opozycji do podejścia i zwyczajów jego ziomków.
Podstawą scenariusza
Małej Stopy jest oparcie wątków na jak najbardziej uproszczonej symbolice. Mamy specyficzną grupę społeczną, która żyje w błogiej ignorancji, prowadząc bezrefleksyjną i zarazem bezpieczną egzystencję. Opierają się na prawach spisanych na kamiennych tabliczkach niewzruszonych prawach Yeti. Głoszą one m.in. nieistnienie Małych Stóp i w ogóle jakiegokolwiek świata poniżej ich góry, którą traktują niczym wyspę, poza którą jest już tylko bezdenna otchłań. Te i inne doktryny, podtrzymywane przez czuwającego miejscowego mędrca Omnigłaza, są w filmie konfrontowane z odkryciami Migo, a także poznanej z czasem pewnej grupy wywrotowej.
Mała Stopa jest pochwałą dociekliwości, która zawsze prędzej czy później wygra ze skostniałymi zasadami, trzymającymi społeczeństwo w okowach. Uniknięto też w dużej mierze zerojedynkowości, bowiem wyeksponowane są również mroczniejsze strony poszukiwania prawdy i wychodzenia z własnej strefy komfortu. Warto zaznaczyć, że tak naprawdę nie mamy tutaj jednoznacznego przeciwnika, który staje do walki z
tymi dobrymi. Ostatecznie animacja przedstawia ludzi (i nieludzi) walczących z własnymi słabościami i starającymi się odnaleźć moralny kompas w życiu. Od czasu do czasu twórcy zatracają się w swoim oświeceniowym katechizmie, przez co spada na nas nawałnica komunałów, której młodszy widz i tak w większości nie zrozumie, a starszego może irytować. Jednak wydaje się, że jest to skutek uboczny i tak naprawdę dobrze poprowadzonego tematu.
Na wielki plus wychodzi za to wszechobecny humor. Szczególnie bawić mogą próby zinterpretowania ludzkich zwyczajów przez Yeti, do których prędzej czy później dochodzi. Generalnie zresztą komizm ładnie łączy się z głównym wątkiem, przez co wspomniany przeze mnie wyżej dydaktyzm jest mocno złagodzony. Mamy także Migo i Omnigłaza, dwie znakomicie rozbudowane opoki, a zarazem symbole konfliktu w animacji. Ten pierwszy to bohater dynamiczny, przechodzący płynną i wiarygodną przemianę z typowego mieszczucha starającego się o posadę dyżurnego dzwonnika wioski (ciągłe wystrzeliwanie się z katapulty i używanie własnej głowy, by uderzyć w gong jest jakże uroczym symbolem pogłębiającej się ignorancji) w coraz bardziej świadomego mieszkańca, a wreszcie bojownika o prawdę. Omnigłaz to z kolei jego przeciwieństwo. Twardo stojący przy swoich zasadach przywódca wioski, który z troski o bezpieczeństwo współmieszkańców stara się utrzymać ich w krępującej niewiedzy. Na nich w zasadzie opiera się cała narracja, czyniąc z reszty postaci nawet jeżeli ciekawe, to wymienialne jednowymiarowe dodatki (co akurat w przypadku produkcji tego gatunku niekoniecznie musi stanowić wadę). Wielką zaletą są również bardzo dobrze skomponowane piosenki, które współgrają z danym nastrojem. Same animacje może nie należą do najgorszych i nie straszą – szczególnie w zestawieniu z kilkoma potworkami z ostatnich miesięcy – jednak daleko im również do znakomitych i jednocześnie oryginalnych modeli od chociażby produkcji Pixara.
Mała Stopa na pewno nie jawi się jako kamień milowy animacji i czasami zdarza jej przeszarżować, a poza oryginalnym pomysłem fabuła czasem wręcz sprawia wrażenie, że gdzieś już daną scenę czy wątek widzieliśmy, i to nie raz, jednak jej przywary zdecydowanie wypierane są prze niewątpliwe zalety obrazu. Ostatecznie to dość ambitny projekt z ciekawą tematyką i ciepłym przesłaniem. Idealna propozycja na coraz chłodniejsze dni nie tylko dla najmłodszych widzów.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe
Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.