Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Wielka rozrywka w SkyShowtime!

Marvels - recenzja filmu! Dziewczyny, koty i planety

Autor: Łukasz Kołakowski
10 listopada 2023
Marvels - recenzja filmu! Dziewczyny, koty i planety

Andrew Lloyd Webber raczej nie jest człowiekiem w żaden sposób kojarzonym z Marvel Cinematic Universe. Do teraz, bo najbardziej epicki moment Marvels to scena, do której przygrywa motyw muzyczny z jego musicalu. Zastanawiałem się, czy pisać tu o niej więcej, czy jednak zostawić Wam wszystkim do przeżycia. Finalnie zostawię to nazwisko, żeby wiadomo było, że tym razem czegoś spróbowano. Choć filmy uniwersum nigdy nie grzeszyły subtelnością, to jednak ten jeden moment sprawił, po raz pierwszy od dawna sprawił (nie liczę oczywiście Strażników Galaktyki, bo moja teoria counter marvela, filmu stojącego obok i w totalnej opozycji do reszty wciąż jest aktualna), że szeroko się podczas seansu uśmiechnąłem. Przez tą, ale także kilka innych prób stworzenia czegoś ciekawego będę o tym filmie myślał cieplej. Nie mogę zapomnieć jednak o jego najbardziej podstawowych problemach.

MCU trochę już nudzi. Widać to w finansach poszczególnych filmów, ale przede wszystkim w rozmowach ludzi niegdyś zaangażowanych w tę markę bez reszty. Disney zmniejsza ilość treści, stara się wymyślić coś, co przywróci przecież jeszcze niedawny blask. Dobrych pomysłów na razie wciąż nie widać, jednak konieczność zmian wisi w powietrzu. Dlatego też wydaje się, że Marvels to film, który stoi w rozkroku między przed i po. Coś jak konkurencyjny Flash. Z tym że tu ta nowa droga jest mniej pewna.
fot. materiały prasowe
Mamy trójkę bohaterek, Monikę, Carol i Kamalę. Wszystkie te postacie mają już za sobą duże występy, a teraz za zadanie stworzyć nową drużynę. Pewnego dnia, na mocy pewnych wydarzeń odkrywają, że są w stanie, z użyciem mocy, w okamgnieniu zamieniać się miejscami. Kamala siedzi w swoim pokoju, nagle jednak rodzice oglądają w domu Kapitan Marvel, natomiast ona przenosi się w bliżej nieokreślone miejsce w kosmosie i patrzy na pewnych kosmicznych oprychów obcych ras. Wszystko natomiast, co dzieje się potem, w dużej mierze stara się jechać na tym pomyśle. Pomyśle dobrym, jednak niewystarczającym w samotności.

Zobacz również: The Invincible – recenzja gry. Wzorowe noty za styl

Film rusza szybko z kopyta i fabularnie od razu funduje nam, bez zbędnego przedłużania, bardzo dużo akcji. I kiedy po pierwszym szoku ochłoniemy i ogarniemy już temat wspomnianych transferów między galaktycznymi portalami, zaczynamy dostrzegać kłopoty. A tych, bardzo zasadniczych, film ma kilka. Przede wszystkim scenariusz, który zdaje się nie mieć żadnych atutów. Wprowadza nam nijaki czarny charakter, fabułę kreśli bardzo pretekstowo, a wszelkim międzygalaktycznym pojedynkom nie nadaje żadnej stawki. Założę się, że po kilku dniach od seansu nie będziemy już pamiętać nazw planet, po których podróżują bohaterki. To wszystko sprawia, że szeroko zakrojona intryga nie jest interesująca i podczas oglądania bardzo szybko ją olewamy, próbując szukać rozrywki w innych aspektach.
fot. materiały prasowe
Duża część filmu rozgrywa się w domu Kamali Khan i są to sceny bardzo dobre. Świetnie buduje się dynamika relacji rodzinnych, najlepsze są wtedy żarty, a na ekran wchodzi niespotykany w obliczu kolejnych śmiertelnych zagrożeń luz. Świetnie byłoby, gdyby tak samo przedstawiały się interakcje tytułowych Marvels, jednak w tej pace są już większe problemy. Próby wykreowania relacji są mniej śmiałe, a wszystkie trzy dziewczyny mają ze sobą niewiele więcej wspólnego po filmie, niż miały przed. Przy dobrej robocie wszystkich trzech aktorek mogło to wyglądać dużo lepiej. Szczególne ukłony tyczą się oczywiście Brie Larson. To Pani Aktorka, która zarówno na tle pozostałej obsady tego filmu, jak i właściwie wszystkich obecnych flagowych twarzy MCU, ma po prostu więcej talentu. Ogromną szkodą dla wszystkich jest więc fakt, że te wszystkie blockbustery (a to nie tylko Marvel, niedawno byli przecież np. Szybcy i wściekli) tak bardzo jej nie wykorzystują. Powinna być już gwiazdą z absolutnie najwyższej marketingowej półki.

Zobacz również: Strażnicy Galaktyki vol. 3 – recenzja filmu Jamesa Gunna! Gdyby miało nie być jutra

Wyżej wspomniane aspekty, ten Andrew Lloyd Webber, ta cała scena z planetą, która porozumiewa się tańcem, to wszystko są wartości dodane, które jasno nie płyną z koncepcji filmu. Próbuje je znaleźć trochę na siłę i wycisnąć z nich uśmiech, który sprawi, że będę mógł z czystym sumieniem polecić jego seans. Clou takiego postępowania znajdzie się na pewno w moich odczuciach wobec Marvela, i tego, że entuzjazm w ostatnich latach regularnie spadał. Wszystkie nowe produkcje, lepsze czy gorsze, miały bardzo podobne problemy. Ten film też je ma, tylko spotykam się z nim momencie, w którym już w żaden sposób nie budzi to we mnie emocji. Dlatego też staram się wyciągnąć z niego to, co pozytywne, nie przejmując się za bardzo tym, co będzie dalej. Wiem i widzę, że dla fanów Marvela, którym jeszcze tu na czymś zależy, Marvels nie będzie seansem zjadliwym. Nie ma w nim nic, co dawałoby nadzieję na przyszłość. Kuleje praktycznie we wszystkich elementach, na które czekają ludzie, którzy chcą rozwoju. Cechy pozytywne jednak też są, dlatego o nich napisałem. W którą stronę pójdziecie Wy, wybierzcie już sobie sami.

PS. Marvels, tradycyjnie ma sceny po napisach. Bądźcie do końca.

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

60/100
  • Andrew Lloyd Webber i Marvel połączyli się w jednej z najlepszych scen uniwersum
  • Sceny w domu Kamali a potem z rodziną Kamali
  • Pani Aktorka Brie Larson
  • Pretekstowa fabuła
  • Żadnej stawki
  • Problem z interakcjami pomiędzy głównymi bohaterkami
  • Fatalny antagonista

Movies Room poleca

Nadchodzące premiery