Wiecie, jak to bywa w sezonie nagród. Niektóre filmy szybko zapominamy, a inne zapisują się na stałe w historii kina. Wśród tegorocznych faworytów jest Obiecująca. Młoda. Kobieta. zrealizowana przez brytyjkę Emerald Fennell. W momencie pisania tekstu obraz ma ustaloną datę premiery kinowej na 5 marca. Miejmy nadzieję, że uda się dotrzymać terminu, ponieważ takie produkcje po prostu trzeba zobaczyć.
Bardzo czekałem na film
Obiecująca. Młoda. Kobieta., ale z drugiej strony miałem też pewne obawy. Czy główna bohaterka nie będzie za bardzo przypominała Harley Quinn (współproducentką jest wcielająca się w nią Margot Robbie)? Czy uda się zachować odpowiedni balans pomiędzy komedią a dramatem, gdy sednem opowieści są dramatyczne i przerażające sytuacje, z którymi spotykają się na co dzień kobiety? Ewentualne wątpliwości rozwiewa już pierwsza scena rozgrywająca się w klubie. Oto oglądamy zbliżenia na części ciała tańczących, ale kamera skupia się wyłącznie na mężczyznach. Biodra poruszające się w rytm muzyki, brzuchy chcące się uwolnić spod opiętych koszul i kolejne porcje alkoholu przelewające się przez gardła. Całkiem przewrotne, a to dopiero początek.
fot: materiały prasowe, Focus Features/Universal
Gdy na pijaną Cassie (Carey Mulligan) zwróci uwagę trzech mężczyzn komentujących z pogardą jej stan i wygląd, to od razu zapali nam się czerwona lampka. Jeden z nich wspaniałomyślnie zaproponuje odwiezienie do domu, ale po drodze stwierdzi, że może wykorzystać sytuację. Wkrótce znajdują się u niego w domu, on zaczyna się do niej dobierać, ale wieczór skończy się inaczej, niż myślał. Cassie wcale nie jest pijana, co więcej, jest doskonale przygotowana na taki rozwój wypadków. Nie będzie to jednak opowieść o kobiecie wędrującej po klubach i w radykalny sposób edukującej kolejnych, nachalnych samców. Bohaterka skrywa bolesną tajemnicę z przeszłości, a teraz nadejdzie czas na wyrównanie rachunków.
Błyskotliwie skonstruowany scenariusz czerpie z klasyki kina zemsty. Film podzielony jest na epizody - rozliczenie z kolejnymi osobami zapowiadają wielkie, różowe cyfry rzymskie pojawiające się na ekranie. Odwet, jak to często bywa w podobnych filmach, staje się dla bohaterki sensem życia. Problem z ruszeniem do przodu i zerwaniem z przeszłością pokażą sceny utrzymane w lekkim, komediowym tonie. Jak choćby ta, gdy córka, mieszkająca wciąż z rodzicami, otrzyma od nich na urodziny pojemną walizkę. Idealną do tego, żeby się spakować i wyprowadzić z domu. Priorytety bohaterki zmienią się pod wpływem spotkań z Ryanem - pediatrą z wyjątkowym poczuciem humoru. Ich relacja będzie dla reżyserki okazją do tego, aby ponabijać się ze schematów wykorzystywanych w komediach romantycznych.
fot: materiały prasowe, Focus Features/Universal
Fennell trzyma rękę na pulsie popularnych rozwiązań gatunkowych. Jej bohaterka jest jak kameleon - zmienia fryzury i stylizacje w zależności od potrzeby, aby zrealizować swój plan. W żadnym momencie nie staje się karykaturą, ponieważ jest to kompleksowa eksploracja kobiecości, tej skrzywdzonej i bezradnej, ale również silnej, zmiennej i bezlitosnej. Pomimo celowego przerysowania zarówno postaci, jak i wydarzeń, wiele dialogów wydaje się chwytać esencję relacji damsko-męskich oraz przemilczanej zmowy patriarchatu, w której mogą uczestniczyć także kobiety. Reżyserka potrafi płynnie przechodzić od budowania napięcia do rozładowania go za pomocą celnego żartu. Komediowy timing robi ogromne wrażenie, choć dla części widzów może być utrudnieniem w odpowiednim przyswojeniu rozgrywających się na ekranie, dramatycznych przecież wydarzeń.
Obiecująca. Młoda. Kobieta. imponuje pod względem wizualnym. Kompozycja kadrów, scenografia, kolorystyka - nic tu nie jest przypadkowe. To przemyślana wizja budująca świat jednocześnie nieco odrealniony i tak bliski naszemu, jeśli chodzi o konkretne schematy zachowań. Znakomity jest dobór piosenek (choć na początku Fennell żongluje nimi zbyt ochoczo).
It's Raining Men będzie miało zupełnie inny wydźwięk niż w ukochanym przez widzów
Dzienniku Bridget Jones. Oprócz piosenek warto wspomnieć o autorskich aranżacjach muzycznych Anthony'ego Willisa na czele z instrumentalnym coverem
Toxic Britney Spears. Gwarantuję, że dźwięk smyczków pozostanie Wam w głowie jeszcze na długo po seansie.
fot: materiały prasowe, Focus Features/Universal
I wreszcie kobieta, bez której całość mogłaby tak dobrze nie zadziałać. Carey Mulligan potwierdza, że jest jedną z najlepszych aktorek swojego pokolenia, zostawiając w tyle chociażby wspomnianą w tekście Margot Robbie. To rola obsadzona trochę wbrew emploi, wydobywająca z aktorki rzadko eksplorowane wcześniej drapieżność i talent komediowy. Rozgrywana na granicy szarży, lecz nadal wielowymiarowa i w kluczowych momentach odpowiednio zniuansowana. Po prostu kreacja zasługująca na nagrody. Reszta obsady wcale nie odstaje - swoją obecność potrafi zaznaczyć nawet pojawiający się raptem w dwóch scenach Alfred Molina. A występujący w głównej roli męskiej Bo Burnham czerpie ze swoich stand-upowych doświadczeń, znakomicie odnajdując się w duecie z Mulligan.
Emerald Fennell wszystko sobie dobrze przemyślała, dzięki czemu powstało dzieło tak aktualne, jednocześnie zabawne i przerażające. Z bardzo wyrazistą mścicielką, odpowiednią na czasy rosnącego sprzeciwu wobec toksycznych, męskich zachowań.
Obiecująca. Młoda. Kobieta. to film ze znakomitym tempem, w którym nie ma miejsca na zbędne sceny. A zakończenie, pogrywające z naszymi przyzwyczajeniami, będzie wzbudzało dyskusje jeszcze po wielu latach od premiery.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe, Focus Features/Universal
Fan westernów, kina noir i lat 80. Woli pisać o filmach niż o sobie.
A tu sobie zapisuje rzeczy:
https://www.facebook.com/Wjednymujeciu1