Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Oddaj ją - recenzja filmu! Zaburzenia zaufania

Autor: Łukasz Kołakowski
1 sierpnia 2025
Oddaj ją - recenzja filmu! Zaburzenia zaufania

Można już chyba powoli mówić, że w tych latach dwudziestych, które mamy teraz, australijscy bliźniacy Phillipou zrobili jedną z najbardziej błyskotliwych karier. Talk to me od jutubowych twórców okazało się głośnym hitem, ale po takim debiucie właściwie znikąd potwierdzenie, że można użyć w ich przypadku pięknego angielskiego zwrotu big deal, będzie dużo trudniejsze. Gdy jednak wejdziemy już do sali i zaczniemy oglądać Oddaj ją, wnioski szybko się odmieniają. Zastanawianie się, czy dadzą radę szybko zamienia się na myślenie, gdzie jest ich kreatywny sufit. I masz szybko nadzieję, że nie w tym filmie. 

Sukces można stwierdzić głównie tym, że australijscy bliźniacy sprawdzają się w kompletnie innej estetyce i przerzucają ciężar swojej opowieści w nowe miejsce. Talk to me było opowieścią ery tik toka, która skręcała w rejony sztampowego horroru, Bring her back ma już zupełnie inny i bardzo wyraźny motyw przewodni, który definiuje zarówno to, jak ten film wygląda, jak i właściwie cały seans świetnie buduje napięcie. Jest to opowieść o tym, jak niedoskonałości percepcyjne połączone z traumami wpływają na zaufanie i tym, do czego można się posunąć, żeby w imię własnych, wyimaginowanych celów je zbudować.

Rodzeństwo głównych bohaterów po śmierci ojca trafi zapewne do rodziny zastępczej. Starszy, opiekujący się niedowidzącą siostrą Andy ma nadzieję, że nie na długo, wszak za 3 miesiące skończy 18 lat. Wtedy już, po uzyskaniu sądowego prawa do opieki, będzie mógł w pełni legalnie i trochę oczyszczająco (rodzina miała swoje przemocowe problemy) robić to, co wcześniej. Trzymać parasol ochronny nad Piper. Problemy zaczynają się u Laury, która przynajmniej przez ten wspomniany okres ma trzymać rodzicielską pieczę nad małoletnimi. Jak się szybko dowiadujemy, jej plany są niecne. A że osoba z niej piekielnie inteligentna od razu wie, że podważenie wspomnianego, wypracowywanego latami zaufania Piper do brata jest kluczem. 

W tym momencie czas na Sally Hawkins appreciation segment, który zacznę od zdziwienia. Przy tych wszystkich specach od castingu i obsadzania ról w filmach trzeba było produkcji youtuberów, aby ktoś w końcu zauważył, jak bardzo może wypalić połączenie jej aktorskiego emploi z demoniczną psycholożką. Chciałbym takie role na nagrodach i to chyba w tym roku pierwsza, która wyrasta mi na faworytkę, aby w przyszłym sezonie na czerwonym dywanie błyszczeć. Działa zarówno urok cioci z Paddingtona, jak i ogromna wiedza połączona z demonicznym wręcz przestawieniem się styków w wyniku traumy sprzed lat. Najlepsze jest jednak w Hawkins to, że buduje tę bohaterkę w sposób, który daje radę wywołać współczucie. Naprawdę, przez chwilę jest taki moment. 

To, co ten film jednak łamie to wszystko, co następuje gdy historia zaczyna się rozwiązywać. Przez większość seansu wszystko idzie znakomicie, widz siedzi na krawędzi fotela, a opowieść rozwija się, przekraczając kolejne granice emocji i napięcia. Gdy zaczynamy dochodzić do kulminacji scenariusz obiera raczej drogę szybszą i bardziej podkręcającą akcję. Może to tylko moje osobiste wrażenie i Wam wcale nie zrobi problemów, chciałbym to jednak tylko zaznaczyć. W szczegóły się oczywiście nie wdam, bo spoilery, dlatego też rzucę tylko, że scena z Wendy, kuratorką rodzeństwa pod koniec filmu według mnie przegina. Mogła napięcia jeszcze dołożyć, a sporo zabrała. Pomogłaby jej naprawdę niewielka korekta.

Korekt nie potrzebuje jednak sfera wizualna, która od początku do końca trzyma wysoki poziom. Pomaga nie tylko w budowaniu posępnej atmosfery, ale również w uwypuklaniu motywów filmu i wszystkich jego tajemnic. Dom Laury od samego początku straszy i intryguje, a kamera oprowadza nas po jego komnatach oszczędnie. Warto też wspomnieć o drugim mieszkańcu, obecnym przed Piper i Andym. Nie wspomniałem wcześniej, że już od pierwszej wizyty pod dachem u Laury widzimy najlepszy dowód, że coś tu jest nie tak, błąkającego się po posiadłości Olivera. Jest to dzieciak, którego Andy szybko określa jako weirdo i nad którym teoretycznie Laura już pracuje. Od początku jawi się on jednak jako symbol wszystkiego, co w tym filmie mocne i obrzydliwe. Również wypada kapitalnie, scena z nożem i mango na pewno wejdzie wam pod skórę, jako jeden z mocniejszych wizualnie elementów seansu. 

Należy wstać, sąd idzie i osądza, że bracia Phillippou po raz drugi pokazali, że są w światowym horrorze ludźmi, za których projektami będzie trzeba się oglądać. Już w mediach pojawiają się hasła o horrorze roku, z którymi bym się jeszcze wstrzymał, bo mocna konkurencja, nawet jeszcze w wakacje, nadchodzi. Oddaj ją do końca pozostanie jednak potężnym kandydatem i filmem, który piecze wiele pieczeni na jednym ogniu. Wykorzystuje Sally Hawkins w horrorze (coś co wydaje mi się, że zdarzy się jeszcze nie raz), gruntuje pozycję reżyserów, a także dodaje kolejnego mocnego gracza do portfolio wytwórni A24, które ostatnio zdawało się oddawać tytuł Mekki niezależnego kina zgarniającemu Oscara za Oscarem i Złotą Palmę za Złotą Palmą studiu Neon. 

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]

Więcej informacji o
Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.