Idąc na Rosalie nie byłam pewna czego się spodziewać. Po pierwszych zwiastunach miałam nieodparte wrażenie, że produkcja Di Gusto pachnie festiwalową sztampą. Filmem, który chce opowiedzieć ważną, poruszającą historię, ale robi to w sposób zupełnie nieporywający. Na szczęście w tym przypadku sprawa ma się inaczej. Rosalie to film, który przenika piękno i głębię poprzez pryzmat kobiecego spojrzenia, co czyni go wyjątkowym w swojej subtelnej i intymnej narracji. Reżyserka zaprasza widza do wyciszonego świata bohaterki, w którym przeżywamy jej tragedie i małe radości.
Film francuskiej reżyserki Stéphanie Di Giusto, oparty luźno na biografii Clémentine Delait, "kobiety z brodą" prowadzącej w XVIII wieku kawiarnię w Lotaryngii, przybliża nam historię tytułowej bohaterki, Rosalie. Zmagając się z zaburzeniem hormonalnym, które powoduje nadmierne owłosienie, walczy o swoją emancypację, choć szanse powodzenia są niewielkie. Dziewczyna zostaje wydana przez ojca za lokalnego właściciela kawiarni, który nie dość, że nie jest świadomy ukrywanego przez nią sekretu, to żeni się dla posagu. Rosalie szybko wyzbywa się konformistycznej postawy, którą wyniosła z rodzinnego domu i zaczyna wykorzystywać swój nietypowy wygląd, by przyciągnąć ciekawską klientelę i spłacić długi męża.
Historia Rosalie jest przede wszystkim historią o pragnieniu bycia kochanym, bliskości, akceptacji, ale także o standardach piękna, które korespondują nie tylko z warunkami społecznymi XVIII wieku, ale także z naszą teraźniejszością. Z jednej strony tematyka filmu wydaje się być znajoma, prawie oklepana. Z drugiej, ważniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Tak jak wspominałam, moim największym lękiem związanym z przedstawieniem losów Rosalie była sztampa. Nie udało się jej uniknąć całkowicie. Film bywa przewidywalny i pełen nieco oklepanych, zrzuconych prosto na widza symboli. Jednak mimo tego cała uwaga skupia się na genialnie zagranej przez Nadię Tereszkiewicz bohaterce. Jej historia jest bardzo bliska i intymna, przez co niesamowicie łatwo da się w nią wciągnąć. Przynależność i akceptacja są motywami uniwersalnymi i mimo poczucia nieuchronnej tragedii, widz chce cieszyć się tym, co dobre, choćby przez moment. Można wręcz powiedzieć, że kurczowo trzyma się nadziei, by uniknąć tego, do czego film zmierza. Siła Rosalie leży we współodczuwaniu z bohaterką. Twórcy bardzo sprawnie zagrywają dynamiką filmu, podbudowując napięcie i fundamenty emocjonalnych scen. Widz podczas seansu czuje całą gamę emocji, a całość okraszona jest ścieżką dźwiękową autorstwa Hani Rani, która tylko podbija melancholijny nastrój.
W kontekście tego filmu nie można nie wspomnieć o queerowości oraz feminizmie. Rosalie wyzwala płeć od narzuconych jej ram. Nie mówię tu tylko o oczywistej alegorii brodatej bohaterki jako wcieleniu androgynii. Rosalie chce być matką i kochanką, nie rezygnując przy tym ze swojej niezależności czy wyglądu, który w teorii czyni ją niepożądalną. Co ciekawe, Rosalie nie jest odbierana przez większość bohaterów jako chodzący eksponat czy dziwadło. Wręcz przeciwnie. Podkreśla się jej piękno wewnętrzne i zewnętrzne. To, jak widzimy bohaterkę, jest uosobieniem female gaze, kobiecego spojrzenia. Warto zwrócić uwagę także na obrazowanie w filmie natury w odróżnieniu od miasta. Rosalie jest związana z nią od samego początku, wręcz w duchu ekofeministycznym. Równie ciekawą postacią co sama Rosalie, jest jej mąż, Abel. Oboje są tak samo tragiczni i podobnie wtłoczeni w pewne społeczne uwarunkowania, które starają się zamknąć ich w opisanych szufladach. Małżeństwo swoją relację buduje w wielkim trudzie, jednak wspaniale ogląda się ich na ekranie. Właśnie w sobie nawzajem znajdują motywację, by choć na chwilę postawić się binarnym ograniczeniom, jakie narzuca im lokalna społeczność. Abel uczy się czułości, której jako mężczyźnie odmawia mu świat. Choć niezależność żony i jej nietypowy wygląd godzi w jego światopogląd, uczy się kochać Rosalie, przez co zaczyna kochać także siebie. Oboje nabierają nieco pokory, zrozumienia i szacunku. Zarówno rola Abla, jak i Rosalie została genialnie zagrana. Mąż jest bardzo subtelny, małomówny, więcej niż słowa zdradzają jego drobne gesty, czy ukradkowe spojrzenia. Nadia Tereszkiewicz jako Rosalie za to dominuje ekran. Jest piękna, pełna życia, niesamowicie charyzmatyczna.
Rosalie to film, który porusza. W subtelny, ale niezwykle przekonujący sposób, Stéphanie Di Giusto przedstawia historię bohaterki, która walczy z narzuconymi standardami piękna i społecznymi ograniczeniami. Pomimo pewnych przewidywalności, siła filmu tkwi w jego intymności i oddziaływaniu na widza. Warto dać szansę, bo nie tylko wzrusza, ale także zmusza do refleksji nad narzuconymi społecznymi normami i walką o własną tożsamość. Wystarczy jedynie dać się porwać, a tło XVIII-wiecznej Francji i muzyka Hani Rani zrobi resztę. Polska premiera Rosalie miała miejsce 12 kwietnia 2024 roku, a sam film dostępny jest między innymi w wybranych kinach studyjnych.
Fanka filmów, literatury i popkultury, od małego karmiona klasykami kina przez rodziców- filmoznawców. W wolnych chwilach spędza czas na chodzeniu na koncerty, siedzi przy nowym cosplay'u lub dobrej herbacie i jeszcze lepszej książce. Miłośniczka Tolkiena i animacji wszelkiej maści.