Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Ścigając marzenie – kiedy komercja zachwyca. Recenzja [Lunarny Nowy Rok]

Autor: Adam Lewandowski
12 lutego 2021

Ścigając marzenie (oryg. Chasing Dream / Wo de quan wang nan you)  zabierze Was w podróż do Chin. Podróż, którą trudno będzie zapomnieć. Świat przedstawiony przez Johnniego To jest ekscytujący, kolorowy i bardzo różnorodny. Tak samo zresztą można by opisać jego film. Bowiem to brawurowe połączenie filmu akcji z komedią romantyczną tworzy doskonałe widowisko.

Ścigając marzenie to kolejne już dzieło reżysera z Hong-Kongu, Johnniego To. Twórca ma na swoim koncie niejeden film gangsterski, zresztą jego mroczne produkcje całkiem dobrze radziły sobie na świecie. Na potrzeby publiczności chińskojęzycznej tworzył jednak także komedie romantyczne(!). Światy, które wydają się tak odległe, nie tylko spotkały się w jednym z ostatnich projektów twórcy, a wręcz weszły w dialog. I to jak interesujący dialog!

Zobacz również: Żona dla Rip Van Winkle – w poszukiwaniu siebie. Recenzja filmu. [Lunarny Nowy Rok]

Głównymi bohaterami filmu są Cuckoo (Keru Wang) i Tygrys (Jacky Heung). Ona dziewczyna z długami, on zawodnik MMA, który przy okazji odbiera długi. Spotykają się przez przypadek i od tej pory jedno staje się zależne od drugiego. Tygrys zrobi praktycznie wszystko, żeby pomóc Cuckoo spłacić jej długi, a także spełnić jej marzenia. Relacja między młodymi ludźmi wydaje się nieco skomplikowana, ale z pewnością pełna uroku. Oboje odkryją czego tak naprawdę pragną w życiu, a co straci dla nich wartość.
Ścigając marzenie
fot. kadr z filmu Ścigając marzenie, materiały prasowe
Muszę zacząć od genialnych ról aktorskich głównych bohaterów. Jacky Heung po prostu hipnotyzuje. Rola Tygrysa, zawodnika MMA, który w zasadzie chce już skończyć karierę, to nic odkrywczego, czy świeżego, ale wyróżnia go właśnie gra aktorska Heunga. Z przyklejonym uśmiechem na twarzy, momentami nawet gdy przyjmuje ciosy prosto w twarz. Zaraża energią i to nie tylko postaci na ekranie, a także widza. Tygrys to typowy filmowy twardziel z miękkim sercem. Wiecie, taki który ratuje kotki i zawsze pomaga dzieciom. Oczywiście można by narzekać, że to powtarzalne, odtwórcze. Jednak po prostu nie można przestać patrzeć na kreację Heunga. Trudno też przestać przyglądać się Keru Wang w roli Cuckoo. Młodziutka aktorka zdecydowanie należy do piękności. Na szczęście, wydaje się mieć też talent komediowy. Szalona młodziutka dziewczyna, która chce odzyskać to, co straciła, w wykonaniu Wang staje się nawet realistyczna. Przede wszystkim jednak bawi. Nie potrzebuje jakichś specjalnych gagów. O dziwo nawet sekwencja, w której dziewczyna przygotowuje się do talent show mnie nie znużyła, a przywołała uśmiech na twarzy. Uśmiech zresztą przywołuje sam scenariusz. Łączenie kina gangsterskiego (o sztukach walki) z komediami już udawało się w historii kina, z komediami romantycznymi – są jakieś pojedyncze przypadki. Tutaj jednak pomijając połączenie tych dwóch gatunków otrzymujemy jeszcze widowisko. Walki w oktagonie, występy na scenie talent show, pościgi czy nawet walki na ulicach. To wszystko dostaniemy, właśnie oglądając Ścigając marzenie. Oprócz tego zobaczymy też krajobrazy różnych prowincji Chin, zarówno miejskie jak i wiejskie. Po prostu wakacje instant na każdą kieszeń.
Ścigając marzenie
fot. kadr z filmu Ścigając marzenie, materiały prasowe
Johnnie To nie nawiguje jednak tylko krajobrazu Chin. Porusza się również po krajobrazie relacji społecznych i nawet chińskich realiów. Oczywiście mamy lichwiarzy (loan shark brzmi zdecydowanie lepiej od polskiej wersji), którzy odbiorą swoje należności za wszelką cenę. Nawet jeśli będą musieli kogoś sprzedać(!). Mamy młodych ludzi z małych miejscowości, w których przetrwanie kolejnego dnia to ciągła walka. Z samego pseudonimu głównego bohatera (Żarłoczny Bokser „Tygrys”) i jego miłości do jedzenia można wywnioskować, że dorastając musiał często głodować. Cuckoo natomiast po tym, jak straciła wszystkie pieniądze i w zasadzie honor, tak bardzo boi się wrócić pokonana do rodziny, że woli spać w parku czy podejmować się przedziwnych prac. Choć do tego ostatniego raczej została zmuszona.

Zobacz również: Little Big Women – kobiece dorastanie. Recenzja tajwańskiego dramatu.

Oczywiście takie przedstawienie świata w Ścigając marzenie wygląda na nieco przerysowaną wersję rzeczywistości, ale leży w niej z pewnością ziarno prawdy. Nie na prawdzie jednak skupia się sam film. Przyznaję, że jest on absolutnie komercyjnym kinem i nie ma w tym nic złego. Stworzonym po to, by podobać się szerokiej publiczności, ale jednak nieco inaczej niż na naszym rodzimym podwórku. Z przykrością stwierdzam, że ta azjatycka wersja dużo bardziej przypadła mi do gustu. Bardzo podobały mi się również zdjęcia do filmu. Kamera porusza się nadzwyczaj dynamicznie, nieco w stylu filmów Guya Ritchiego. Ciekawie skomponowane są zresztą nawet pojedyncze kadry. Momentami nawet mnie przeraziły, zwłaszcza zbliżenia z oktagonu. Od razu muszę tu zaznaczyć, że charakteryzacja naprawdę wygląda realistycznie. Kiedy leci krew, to wygląda jak krew, nie ketchup czy woda zabarwiona na czerwono.
Ścigając marzenie
fot. kadr z filmu Ścigając marzenie, materiały prasowe
Skoro mówiłam już o zdjęciach, to czas na muzykę. Muzyka staje się w Ścigając marzenie chyba integralną częścią, na szczęście nie zmieniając go w musical. Większość utworów, które słyszymy są albo twórczością głównej bohaterki lub uczestników talent show, w którym bierze ona udział. Peter Kam, odpowiedzialny za muzykę, zdecydowanie się sprawdził. Oczywiście poza konkursowymi utworami muzyka towarzyszy różnym scenom, jak na komedię romantyczną i film gangsterski przystało. Nie narzuca się, po prostu podkreśla i towarzyszy. Ścigając marzenie to absolutnie piękne widowisko, które ogląda się z uśmiechem na twarzy i w moim przypadku grymasem w trakcie scen walki. Zabiera nas do świata, w którym jeśli tylko masz jakiś talent i się postarasz, to możesz spełnić swoje marzenia. Pokazuje również, że te marzenia mogą być czymś innym, niż nam się wydawało. Film pozwala odprężyć się przed ekranem i przez chwilę nie nadinterpretować świata wokół. Możesz po prostu odetchnąć i naładować baterie. Jeśli natomiast chcesz wnikać głębiej, dzieło Johnniego To zdecydowanie Ci na to pozwoli. Po kolei można odkrywać kolejne warstwy produkcji, a wtedy nabiera ona kolejnych znaczeń.
Ścigając marzenie
fot. kadr z filmu Ścigając marzenie, materiały prasowe
Ścigają marzenie to również idealny wybór na wieczór zwłaszcza dla tych niezdecydowanych, co do gatunku, bo tu znajdzie się coś dla każdego. Nie powinien odstraszać jako pozornie egzotyczne kino, gdyż mimo wszystko ma w sobie wiele z Hollywood, a do takich filmów wszyscy już się przyzwyczailiśmy, a jednak wnosi pewien powiew świeżości. Ostatecznie Ścigając marzenie to doskonała rozrywka i poleciłabym go naprawdę każdemu, a to już dość dawno mi się nie zdarzyło. W związku z tym, oglądajcie i dzielcie się wrażeniami! P.S. Film ma polską premierę na Lunarnym Nowym Roku i można go obejrzeć na stronie www.piecsmakow.pl jeszcze do niedzieli (14.02)
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Fan westernów, kina noir i lat 80. Woli pisać o filmach niż o sobie. A tu sobie zapisuje rzeczy: https://www.facebook.com/Wjednymujeciu1

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.