Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Ślub doskonały - recenzja polskiej komedii! Proszę powiedzieć, chociaż z kim

Autor: Łukasz Kołakowski
17 stycznia 2023
Ślub doskonały - recenzja polskiej komedii! Proszę powiedzieć, chociaż z kim

Stereotypowość to jeden z największych problemów współczesnej polskiej komedii. Wszystkie udane tytuły starają się jej unikać, jednak większość tych, które można określić jako mniej dobre, wciąż nie wiedzieć czemu ustawiają schematy jako szkielet swoich historii. Problem w tym, że większość jest na tyle zużytych, że już nie tylko nie śmieszą, ale wręcz przeraźliwie nudzą. Naczelnym przykładem jest stosunek rodziców do wydawania córki za mąż. Rodziców z tych, dla których szczęście dziecka jest wartością w tym dniu absolutnie ostatnią, zaraz po kolorze dywanu prowadzącego do ołtarza i kroju marynarki pana młodego. Witajcie na seansie Ślubu doskonałego, najnowszego filmu, w którym występuje tego typu matka. Tylko trochę bardziej.

Patrzysz na plakat i wszystko się zgadza. Obsada wygląda nieźle, składa się bowiem z nazwisk nie tylko gwarantujących pewną jakość, ale również będących na fali wznoszącej. Ola Adamska to wiadomo Pati, Woronowicz też w ostatnim okresie zagrał kilka świetnych ról, wzięta wyjątkowo mocno Aleksandra Popławska i tak dalej. Jest to pierwszy punkt, który pozwala oczekiwać od filmu Nicka Morana czegoś więcej, niż kolejnego kiepskiego przedstawiciela uniwersum komedii romantycznej w Polsce. Drugą kwestią jest fakt, że tekst ten jest już w polskiej przestrzeni od dawna, będąc grany w warszawskim teatrze Kwadrat (również zresztą w jednej obsadzie z Olą Adamską w roli głównej). Gdzie się nie rozejrzeć, nic nie zwiastuje katastrofy. No, chyba że dla zbaczających na nową drogę życia nowożeńców.
fot. materiały prasowe Kino Świat
Wspomniana wcześniej, jakże niesamowicie zabawna postać matki, stwierdziła, że dobrym mężem będzie Adam Woronowicz. Facet nie jest dla niej zbyt ładny i nie ma w jej oczach zbyt wiele wartości, co od razu pozwala widzowi zapytać, dlaczego wybrała akurat jego. To pierwsza rzecz w tym filmie, która budzi dyskomfort. Zazwyczaj bowiem, potencjalny mąż jest dla rodzica kandydatem idealnym, księciem z bajki. Tutaj mamy męża, bo tak, bez żadnej przyczyny.

Zobacz również: Sexify – recenzja 2. sezonu! Co ich kręci, co ich podnieca?

Wspomniany mąż bez powodu budzi się w pokoju hotelowym dzień przed weselem z inną kobietą. Jak wiemy, to też jest zabawne, bo zawsze najlepszą okazją do zdrady jest noc przedślubna, później ani wcześniej to nigdy nie ma sensu. Panna młoda z matką wpada do pokoju, już puka do mych drzwi. Dlatego trzeba działać. Co może pójść nie tak.
fot. materiały prasowe/ Kino Świat
Wierzcie lub nie, jednak w tych pojedynczych sztampowych scenach jakiś śmiech udaje się znaleźć. Tak jak wspomniałem wcześniej, film ma na liście płac utalentowanych aktorów, którzy potrafią nieźle sprzedać nawet całkiem błyskotliwy żart, a i jest tu kilka ról, które warto zapamiętać. Przede wszystkim ta Magdaleny Lamparskiej, która wciela się w całkiem charyzmatyczną pokojówkę. Umie ustawić do pionu naszych bohaterów, nie jest żywcem wyrwana ze słabego skeczu kabaretowego, a sceny z nią dostają od razu kilka dodatkowych punktów. Od dawna twierdziłem, że ta aktorka jest utalentowana dużo bardziej, niż mogłoby się wydawać, gdy na szczyt swojego CV wpisuje trylogię 365 dni. Cały czas czekam, aż ktoś obsadzi ją w dużo bardziej wymagającej roli.

Zobacz również: Niebezpieczni dżentelmeni – recenzja filmu. Przychodzi Żeleński do Witkacego…

Oprócz plejady żartów widzianych i słyszanych już tysiące razy znajdziemy też kilka innych wartości dodanych. Morał, jaki powinien wypływać z takiego filmu, jest do zgadnięcia po plakacie, a nie do pomylenia po zobaczeniu jakiegokolwiek streszczenia fabuły, ale kilka innych myśli dotyczących związków i tego kiedy jest szansa na prawidłowe dopasowanie, jest doprawdy uroczych. Świetnie (już totalnie nieironicznie) wypada nawiązanie do Top Guna, a i wątek muzyków disco polo zgrabnie nie chce kłócić się z całą resztą filmu. Muzycy są, w sumie to nie do śpiewania na ślubie doskonałym, ale sympatyczne chłopaki, można zatem się z nimi napić. Gorzej, gdy trzeba będzie zaśpiewać Ave maria!
fot. materiały prasowe Kino Świat
Najlepsza jest tu Ola Adamska. Wciela się tu tylko w Pannę Młodą, więc zgodnie z tym, co prezentuje nam całość seansu, wszyscy zainteresowani są nią najmniej. Dziewczyna snuje się po planie, tu ponarzeka, tu się zbuntuje, tu spróbuje uciec, jednak nie ma momentu, w którym specjalnie wpłynęłoby to na fabułę. Tego typu przedstawienie przyszłej żony mogłoby stanowić swego rodzaju metakomentarz, jednak nie wiem, czy twórcom na tym zależało. Jeśli Ślub doskonały od początku był rozpisany tak, że jego głównym założeniem jest to, że najmniej znacząca w całej zabawie jest tak, która finalnie składa przysięgę, to wyszło to całkiem zgrabnie i naturalnie. Wydaje mi się jednak, że ambicje były inne, a przykrył je po prostu kabaretowy stereotyp. Co prawda w tego typu niegroźnej komedii nie jest on szkodliwy, jednak w takim kluczu zmienia się w przywarę nie wiem, czy nie jeszcze gorszą. Staje się przeraźliwie nudny.

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.