Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Vice - recenzja nowego hitu twórcy Big Short

Autor: Szymon Góraj
11 stycznia 2019

Big Short był nie tylko znakomitą produkcją, o której trudno zapomnieć. Stanowił również sygnał, że w Hollywood rozgaszcza się nam na dobre kolejny niezwykle kreatywny twórca. Dlatego też z niecierpliwością oczekiwałem kolejnego projektu Adama McKaya. No i wreszcie jest, do tego z chyba jeszcze bardziej doniosłym tematem. Czy jestem zadowolony po seansie Vice? Jak najbardziej.

Vice to historia jednego człowieka: Dicka Cheneya. Człowiek-zagadka, który przeszedł niezwykle długą drogę od życiowego nieudacznika i zakały społeczeństwa do szarej eminencji najpotężniejszego kraju świata. Obserwujemy jego pierwsze kroki, główne przyczyny takich a nie innych motywacji i kluczowe sceny z życia tej niezwykle barwnej indywidualności.
Vice
kadr z filmu Vice
Jak możemy zobaczyć w zasadzie od pierwszej sceny, McKay jeszcze mocniej żongluje skrajnymi nastrojami niż w Big Short. To oczywiście ponownie prawdziwy szwedzki stół popkulturowych tropów i nieoczywistego podejścia do narracji. Wylewa się z ekranu patos, który w połączeniu z prześmiewczymi motywami stanowi wspaniale wyważoną amunicję dla satyry dworującej sobie z mechanizmów rządzenia, mentalności współczesnego społeczeństwa czy nawet konwencji filmu biograficznego. Kontrolowanie tak ogromnego tygla pomysłów ociera się wręcz o geniusz, zwłaszcza że lwia część współczesnych twórców wykoleiłaby się na tym polu już na starcie. Druga połowa filmu stara się być już znacząco bardziej wyważona (choć oczywiście nie przemienia się w „zwykłą” produkcję hollywoodzką) i koncentruje już nieco bardziej na dokładnym torpedowaniu republikańskiej socjety. Tutaj miałem największy problem z oceną, znajdując krótkie momenty, kiedy McKay zdawał się lekko tracić kontrolę nad narracją przez usilną próbę zawarcia własnego komentarza, co nieco psuje ogólny odbiór. I choć świetna, autoironiczna scena po napisach nieco się od tego odżegnuje, w dalszym ciągu wolę poprzedni etap produkcji, gdzie zabawa współczesnymi środkami wyrazu spotyka się z cytowaniem Szekspira.
Vice
kadr z filmu Vice

Zobacz również: Oni – recenzja najsmutniejszego teledysku

Największym zjawiskiem jest tutaj jednak oczywiście sam Cheney. Daleki od jednowymiarowości i starannie naszkicowany od pierwszych sekund filmu, jawi się nam jako postać tajemnicza, na poły nieomal mityczna (na tyle, że gdzieś między wierszami sami twórcy przyznają się do domysłów). Ten, który czeka, gdy wszyscy uganiają się za zwierzyną, i rzuca się na swój cel w najlepszym możliwym momencie. McKay przedstawia go w niezwykle szerokim spektrum: od szaleństw młodości, poprzez mozolne i pełne mielizn dążenie do władzy, aż po balansowanie na szczytach władzy. Cały ten piękny szkic nie udałby się, gdyby nie wybitne kreacje aktorów. Christian Bale ma za sobą chyba najlepszą kreację w dotychczasowej karierze, tworząc postać kompletną, budzącą strach, ale też odrazę czy nawet sporadycznie współczucie. Świetna charakteryzacja była zaledwie połową drogi, aktor nadał Cheneyowi swoich cech, na czele z niepowtarzalnym grymasem twarzy. Nieoceniona jest również gra Amy Adams, Steve’a Carella i Sama Rockwella, którzy dzielnie dotrzymują mu kroku jako osoby z najbliższego środowiska i jakimś cudem nie zostają przyćmieni przez rolę-arcydzieło Bale’a.
Vice
kadr z filmu Vice
Ostatecznie, pomimo pewnych zastrzeżeń, Vice można traktować jako swojego rodzaju współczesny traktat o rodzącej się władzy absolutnej, połączony z niepowtarzalną, eklektyczną w swej formie satyrą polityczną. Bo nawet pomimo kroczenia dość bezpieczną drogą produkcja celnie wytyka pewne ogólnie problemy, a przy tym świetnie się ją ogląda, dzięki czemu nie musimy przywiązywać wagi do adekwatności nakreślonych wydarzeń z punktu widzenia historycznej akuratności (zresztą film w paru miejscach sam z dystansem podchodzi do tego aspektu). Mistrzostwo warsztatowe McKaya, zgrabnie uchwycony temat oraz wybitne aktorstwo w pełni wynagradzają wszelkie uwagi na temat tej nietuzinkowej produkcji. Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.