W grze Alone in the Dark roku wcielamy się w postać Edwarda Carnbiego (David Harbour), doświadczonego detektywa prywatnego, który przybywa do tajemniczej, porzuconej lokacji Derceto, by rozwikłać zagadkę wraz z Emily Hartwood (Jodie Comer). Mężczyzna próbuje rozwikłać jedną z największych zagadek w swojej karierze, jego towarzyszka zaś stara się odnaleźć wuja. Po przybyciu na miejsce bohaterowie odkrywają, że Derceto kryje w sobie nie tylko mroczne tajemnice, ale także starożytną i potężną siłę zła, która zagraża światu. Wybierając jedną z wymienionych postaci, rozpoczynamy pełną napięcia rozgrywkę dla jednego gracza, w której każda decyzja może odmienić bieg wydarzeń.
Swoją drogą wykorzystam tę strofę na małą prywatę. Osobiście cenię sobie Davida Harboura, chociaż nie sądzę, by ktoś uważał go za wybitnego i nietuzinkowego aktora. Polubiliśmy go za twardego, ale kochającego policjanta ze Stranger Things, zagrał Mikołaja obijającego gęby w filmie Dzika Noc czy role w produkcjach Marvela. Większość z tych postaci miała w swoich dialogach i zachowaniu jakiś cień komedii czy chociaż sarkazmu. Tutaj jest tego zdecydowanie mniej, ponieważ mamy typowego detektywa z klimatu noir i musze przyznać, że chciałbym zobaczyć Davida w takiej roli. Sądząc po jakości oraz zaangażowaniu w użyczaniu głosu Edwardowi, David musiał mieć sporo zabawy przy tej produkcji. Jodie Comer w roli Emily jest interesująca, ale to poczciwy Dave zabrał temat na odrobinę inny poziom.
W miarę eksplorowania posiadłości, gracz odkrywa fragmenty przeszłości związanej z rodziną Hartwoodów i ich starożytnymi rytuałami, które miały za zadanie kontrolować tę niebezpieczną moc. Jednakże, w miarę jak fabuła się rozwija, okazuje się, że siła ta została uwolniona i zaczęła siać spustoszenie w Derceto oraz w okolicy. Szpitale psychiatryczne, szczególnie te mało opustoszałe, to nie miejsce na niedzielny spacer.
Seria Alone in the Dark zaczęła się od dwóch klasycznych gier z lat 90. Były to pierwsze trójwymiarowe produkcje o tematyce horroru, które wprowadziły innowacyjne rozwiązania, takie jak dynamiczne oświetlenie i kamery. Oryginalna gra Alone in the Dark z 1992 roku oraz jej kontynuacja Alone in the Dark 2 z 1993 roku zapoczątkowały popularność serii. Następnie pojawiły się jeszcze cztery, ostatnia w 2015, i te zawsze znajdowały mniejszą lub większą grupę fanów gatunku.
Starsze gry cechowały się klasyczną rozgrywką typu przygodówka z elementami horroru. Gracz eksplorował mroczne lokacje, rozwiązywał zagadki i stawiał czoła przerażającym stworzeniom, starając się przeżyć w niezwykle niebezpiecznym świecie. Koniec końców temat zawsze miał się identycznie jak w przypadku filmów z tego gatunku, zawsze znajdzie się ktoś kto w to zagra czy to obejrzy, tylko i wyłącznie przez fakt, iż jest to horror. Alone in the Dark, autorstwa Mikaela Hedberga, znanego z tworzenia scenariuszy do takich cenionych produkcji jak Amnesia czy piekielnie zapadająca w pamięć grę SOMA, prezentuje zawiłą sieć tajemnic, poruszając tematy traumy, wiary, zła i porzucenia. Wybierz którąś z dostępnych postaci i obserwuj rozwój historii.
Mechanika gry przypomina klasyki gatunku, takie jak seria Resident Evil. Wielu graczy z pewnością doceni ten powrót do korzeni i prostotę rozgrywki, jednakże może to nie być dla każdego. Walka potrzebuje Twojego pełnego skupienia, a rozwiązanie zagadek często wymaga zręczności i logicznego myślenia. Oczywiście, dostajemy klasyczną i prostą rozgrywkę z łamigłówkami, broń służy nam raczej do ratunku i ucieczki niż samej walki, a podejmowane decyzje wypływają na to, co zadzieje się dalej.
Pomimo pewnych ograniczeń, Alone in the Dark oferuje solidną dawkę rozrywki dla miłośników horroru. Ci, którzy szukają nostalgii i chcą przeżyć klasyczną przygodę w nowym wydaniu, znajdą sporo dla siebie. Jednak dla tych, którzy oczekują grafiki na najwyższym poziomie i innowacyjnej mechaniki, mogą pozostać lekko zawiedzeni. W mojej ocenie to solidnie wykonana produkcja, które nie ma za zadanie przestraszyć, ale wprowadzić gracza do mrocznego, lovecraftowego świata grozy, który w napięciu chce opowiedzieć Ci ciekawą historię. Mówiąc całkowicie otwarcie, myślałem, że będzie to kolejny średniak, ale naprawdę dobrze się bawiłem. Koniecznie użyjcie słuchawek i grajcie w nocy. Czemu? Dla klimatu i żeby mieć choć minimalnie zmrużone oczy i przestać zwracać uwagę na grafikę.
Ilustracja wprowadzająca: materiały prasowe
Wielbiciel kina o wszystkim innym niż szarej codzienności, gier oraz szeroko pojętej muzyki. Nie wzgardza nowinkami technologicznymi oraz wyprzedażami w Play Station Store. Gdyby Batman istniał naprawdę, wolałby chodzenie po ścianach i wielką moc, bo z nią przychodzi ...