Eternights to gra, która przykuła moją uwagę, nie tylko ładnie narysowanymi postaciami na okładce, ale też zapowiedziami obiecującymi interesującą i efektowną walkę, a także systemem romansów mogącym znaleźć się jedynie w japońskiej grze. Czy gra jest dla Was, zależy tylko od tego, czego tak naprawdę tu szukacie.
Skojarzenia z serią gier Persona będą tu jak najbardziej na miejscu. Twórcy
Eternights na pewno chcieli, aby takie porównania się pojawiały, w końcu franczyza Atlusa to klasa sama w sobie. Jeśli chodzi o
Personę 5, trudno znaleźć też inną grę, którą tak wiele osób rozpoczęło, pokochało, a mimo to nie ukończyło – sam jestem w tym gronie. W miarę jak ro do roku pojawia się coraz więcej ekscytujących gier wideo, ten problem tylko się pogłębia.
Eternights to gra, która zdaje się rozumieć, że czas jest cenny i pozwala nam zasmakować doznania podobnego do tego z serii Persona, ale zdecydowane w bardziej skondensowanej formie. Oczywiście nie mogło obyć się bez pewnych cięć.
Fot. Screen z gry Eternights
Głównym bohaterem gry – jak to zwykle bywa w japońskich produkcjach – jest zwyczajny licealista, który wraz ze swoim najlepszym przyjacielem Chani ma obsesję na punkcie zdobycia dziewczyny. Chani zachęca bohatera do wypróbowania nowej aplikacji randkowej, która po wypełnieniu ankiety, dopasowuje go do tajemniczej dziewczyny. Dziewczyna zgadza się na randkę, więc wydaje się, że dla naszego bohatera wszystko układa się jak najlepiej. Jednak los ma inne plany. Kiedy bohater wkracza do miasta, pojawiają się dwie ogromne ściany, które przecinają metropolię i powodują gigantyczne zniszczenia. Dodatkowo ludzie zaczynają mutować i atakować się nawzajem, co prowadzi do sytuacji, w której my i Chani musimy wycofać się do bezpiecznego podziemnego bunkra i czekać na pomoc. Okazuje się jednak, że tylko my jesteśmy w stanie zmienić obecny stan rzeczy – jakby inaczej – a wszystko za sprawą broni, która zastępuje amputowaną rękę bohatera... Ogólnie to dość oklepany schemat – no może nie że chłopak traci rękę – ale sposób, w jaki została przedstawiona historia, jest na tyle zabawny i lekki, że przyciąga uwagę.
Eternights to produkcja, która przybiera wiele różnych oblicz. Co ważne, gra ma swoje momenty i potrafi trzymać w napięciu. Otrzymujemy tu kilka różnych podgatunków gier, które dość sprawnie się przeplatają i uzupełniają. Na pewno trudno grę sklasyfikować krótkim epitetem na temat rozgrywki, bo często przeskakujemy tu z jednego gatunku na drugi. To co można umieścić w kategorii symulatorów randkowych i RPG akcji, wypadło najlepiej. Elementy survivalowe niestety sprawdziły się już gorzej. Co do historii – nie jest najgorzej. Osobiście uwielbiam dobre anime o nadprzyrodzonych zdarzeniach, które zagrażają naszemu światu, jednak tempo
Eternights było nieco zbyt powolne jak na mój gust. Na szczęście scenariusz dobrze wspiera narrację i dostarcza wiele pomniejszych momentów i interakcji między postaciami, które nadają światu życie. Pomimo że elementy symulatora randek były stosunkowo proste, przełożyły się na całkiem satysfakcjonujący efekt.
[gallery ids="238681,238680,238678,238679"]
Walka w
Eternight to niestety dość rozczarowujący element gry. W zapowiedziach system walki prezentował się całkiem efektownie i zdawał się mieć sporo ciekawych mechanik do zaproponowania. No tu się trochę przeliczyłem. Podstawowe uniki i ataki są bowiem tu tak istotne, że mimo paru innych urozmaicaczy, bardzo szybko orientujemy się, iż tak naprawdę tylko te mechaniki mają znaczenie. Prawie każde starcie w grze sprowadza się do unikania ataków do momentu, aż będziemy mogli aktywować specjalny atak, a następnie powtarzania tego, aż wszyscy zostaną pokonani. Wskazówki, służące skutecznemu unikaniu, są bardzo oczywiste - błyski – więc ten element też nie sprawia problemu. Niestety przyczynia się to do tego, że walki niczym nas nie zaskakują, a co gorsza, przeciwnicy w tym nie pomagają – ich ataki, oprócz ostatniego bossa, prezentują jeden i ten sam schemat. Przez pierwsze godziny zabawy system walki może się nawet podobać, bo finishery dają radę, ale szybko nudzi, a my zaczynamy rozglądać się za czymś innym. Niestety nowe nie nadchodzi.
Życie w
Eternights zostało podzielone na dni. Zazwyczaj jest określona data, do której musimy wykonać zadanie (związanego z walką), ale poza tym dostajemy sporo swobody. Możemy wtedy spędzić czas z którymś towarzyszem lub podnosić swoje osobiste statystyki. Wybierając odpowiednie opcje w rozmowach, sprawiamy, że postacie szybciej się do nas zbliżają, co również może podnieść nasze statystyki. Jeśli macie za sobą jakąś przygodę z serią Persona, to będziecie czuć się jak w domu. Im mocniej zżyjecie się ze swoimi towarzyszami, tym bardziej będziecie mogli ulepszać swoje zdolności bojowe. Każda postać w grze ma też specjalny atak, który staje się silniejszy w miarę zacieśniania więzi – na przykład Yuna skuteczniej leczy naszych bohaterów. Poza randkowaniem, możemy też eksplorować i zbierać przydatne przedmioty albo brać udział w prostych minigrach (jak techniki oddechowe) – czyli dość standardowo.
Fot. Screen z gry Eternights
Problemem
Eternights, poza walką i przeciwnikami, jest równie duża powtarzalność w kwestii lokacji. Praktycznie przez całą grę przemierzamy ciasne i ciemne korytarze, w których łatwo się zgubić. Niestety, mimo że gra nie jest jakoś szczególnie długa, bo na spokojne ukończymy ją w 12-13 godzin, to lokacje kopiuj-wklej dawały się we znaki. Gra nie jest też arcydziełem w kwestii oprawy graficznej. Ładnie prezentują się rysowane portrety postaci, które podziwiamy podczas dialogów na dole ekranu, oraz nieliczne przerywniki filmowe w stylu anime, ale poza tym jest mocno średnio. Podczas eksploracji widzimy mało responsywne manekiny poruszające się po sterylnych pomieszczeniach. Jednak ze względu na animcową otoczkę można było się tego spodziewać, więc mi osobiście to nie przeszkadzało.
https://www.youtube.com/watch?v=hRDfBWdsAvo
Eternights to dość schematyczna produkcja, która niczym zbytnio się nie wyróżnia. Nie oznacza to, że jest totalnie źle. Historia i świat, choć przedstawiają prostą historię, potrafią angażować. Gra zyskuje też ze względu na scenariusz, który ma dobre momenty, zwłaszcza podczas podocznych wątków skupiających się na bohaterach. Elementy symulatora randek też są całkiem okej. Reszta elementów jednak nie zachwyca. Walka tylko z pozoru jest ciekawa, niestety szybko okazuje się bardzo schematyczna. Zdecydowanie lepiej mogły zostać przygotowane również lokacje.
Eternight więc to pozycja tylko dla graczy świadomych wad produkcji, bo mimo wszystko można znaleźć tu coś dla siebie, ale gra równie skutecznie może też odstraszyć.
Ilustracja wprowadzająca: materiały prasowe