God of War Ragnarok nadal podbija rynek, ale nie można zapominać o kolejnych produkcjach, które również zasługują na uwagę. Pogadamy sobie dziś o Evil West, czyli polskiej grze od studia Flying Wild Hog znanego przede wszystkim z serii Shadow Warrior. Tym razem na tapet wzięto Dziki Zachód. Być może bardziej pasowałaby tutaj nazwa Zły Zachód, jak to stoi w tytule gry. Czy tytuł jest wystarczająco oryginalny, aby zyskać rzeszę fanów? A może studio powinno zostać przy swojej najbardziej rozpoznawalnej serii gier? Ja pograłem już trochę w ten tytuł i nie mogę się doczekać, aby podzielić się swoimi przeżyciami, których doznałem.
W tytule, jak można się domyślać, wcielamy się w kowboja. Przynajmniej z wyglądu. Jest to typowy macho, który nie da sobie w kaszę dmuchać. Należy on do ogromnej organizacji walczącej z… wampirami! Dokładnie! Mało tego! Nie jest on zwykłym członkiem organizacji. Założył ją bowiem jego ojciec, który wciąż stoi na czele. Do tego otrzymał zgodę samego Abrahama Lincolna. Mnie nawiązanie do niego całkiem bawi, bo dość niedawno oglądałem film zatytułowany Abraham Lincoln: Łowca Wampirów, który z całym sercem polecam. Szczególnie przed podejściem do omawianej gry. My natomiast przemierzamy ten Zły Zachód, łącząc kropki i starając się odnaleźć kolejne siedliska, bazy czy jak to tam nazwać… Chodzi o miejsca, w których mieszkają sobie wampiry właśnie. Oczywiście, jako łowca staramy się je wszystkie załatwić. Przydadzą nam się do tego umiejętności i przedmioty, które zdobędziemy w trakcie gry. Zarówno jedne, jak i drugie możemy ulepszać. Te pierwsze za pomocą punktów umiejętności, które zdobywamy przeszukując świat przedstawiony, bądź wbijając kolejne poziomy. Natomiast uzbrojenie ulepsza się za pomocą dolarów. Możemy je znaleźć porozrzucane po świecie gry leżące luzem, bądź sprytniej ukryte w skrzyniach.
Evil West / Materiały prasowe
Co natomiast wchodzi w skład wyposażenia? Przede wszystkim jest to rękawica ze srebra, która to pomaga nam siekać przeciwników prawą ręką. Trzeba przyznać, że to, jak postać nawala ręką budzi podziw i sprawia, że kojarzy się z
God of Warem czy
Mad Maxem. Ponadto, jak to w tych czasach bywało, mamy przy sobie różnego rodzaju bronie palne. Od niezawodnego rewolwera, przez strzelbę dalekodystansową i obrzyn, a na prawdziwej broni palnej, czyli na miotaczu płomieni kończąc. Tak, arsenał jest całkiem spory, a to dobrze się komponuje w genialnych scenach walki. Na początku bowiem, jak można się domyślić, walczymy sobie ze zwykłymi stworami, które za wiele nie potrafią, jednak z czasem trafiamy na coraz to większe i brzydsze potwory, których celem jest zabicie nas.
No i tak wpadamy na coraz to nowsze, zmutowane stwory. Każdy z nich ma określoną liczbę ruchów i jedyne, co możemy zrobić, to się ich nauczyć i unikać lub blokować. Łatwo się domyślić, że nie wszystkie ruchy na się zablokować, ale to nie problem. Nasza postać ma wystarczająco dużo swoich własnych unikalnych ruchów, aby bez problemu poradzić sobie z wrogami. Grając w ten tytuł po raz pierwszy w życiu, zauważyłem, że nie faworyzuję jednego ruchu. Korzystam z nich wszystkich raz za razem. Zacząłem grać na poziomie normalnym, jednak po jednej z potyczek gra zasugerowała mi, że idzie mi zbyt dobrze i zapytała, czy nie chcę zmienić z normalnego na trudny. Pomyślałem: “Cholera. Nie wiedziałem, że jestem taki dobry. No pewnie, że zmieniamy na trudniejsze. Faktycznie było trochę zbyt łatwo”. Muszę przyznać, że niezwykle się cieszę, że to zrobiłem. Od tamtej pory gra mi się lepiej, a walki stanowią większe wyzwanie.
Evil West / Materiały prasowe
Czymże jednak byłoby łupanie przeciwników bez odpowiedniej oprawy? Graficznie nie jest to może poziom God of Wara, ale nie jest źle. Styl jest spójny, miejscówki są piękne i straszne jednocześnie, a potwory budzą obrzydzenie. Do tego stopnia, że aż chce się im przyłożyć prawym sierpowym ze srebrnej rękawicy. W cutscenkach widać niedoskonałości w modelach postaci, ale mimo wszystko nie przeszkadza to w grze. Te sceny dostajemy bowiem tylko po to, aby poznawać fabułę i mieć motywację do dalszej sieczki. Działa to genialnie. Mało jest takich gier, które spowodowałyby u mnie aż taką radość z nawalania wrogów zaraz po tym, jak wydarzyło się coś ważnego w historii. Tutaj mam tak często. Nie jest to historia najwyższych lotów, jednak pasuje idealnie. Tak jak już powiedziałem, daje motywację do dalszej walki i kontynuowania gry. Niezwykle się cieszę, że w tę stronę poszli twórcy. Czuję bowiem, że to właśnie tego mi było obecnie potrzeba.
Mówiłem o tym, że oprawa jest bardzo ważna, prawda? No to wspomnę coś jeszcze o udźwiękowieniu. Muzyka, głosy aktorów oraz wszelkie inne dźwięki sprawiły, że pogłośniłem tytuł. Mimo że wszystkim dookoła przeszkadzał hałas, ja miałem to gdzieś. Genialnie bawiłem się, gładząc kolejnych wrogów stających na mojej drodze. Te dźwięki rozrywania, strzałów uderzeń, wybuchów, lanej krwi i gorejących płomieni to majstersztyk. Przynajmniej dla mojego ucha. Nie każdemu jednak siądzie taka produkcja. Ilość elementów gore może przytłoczyć znaczną część odbiorców. Jednak moim zdaniem bezbłędnie łączy się to z tym, co chcieli przedstawić nam twórcy. No i pamiętajmy, że studio Flying Wild Hog raczej nigdy nie stroniło od pokazywania dużej ilości krwi na ekranie. Dużej? Przepraszam, pomyliłem się. Miałem zamiar powiedzieć ogromnej. No, ale cóż innego mogłoby wypadać z pokonywanych wampirów? Amunicja? Zdrowie? Energia potrzebna do wykonywania niektórych specjalnych umiejętności? No nie! To musi być krew. A jak już przy wypadających przedmiotach jesteśmy…
Faktycznie z przeciwników wypaść mogą bąbelki ze zdrowiem czy kule energii, jednak na pewno nie amunicja. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. W tym tytule nie ma czegoś takiego jak amunicja. Możemy korzystać z naszych broni tyle, ile nam się podoba. Niestety mają one swego rodzaju cooldown. Wystarczy poczekać, aż magazynek znów sam się zapełni albo przyspieszyć czas oczekiwania poprzez specjalną animację, która rozpoczyna się sama, jeśli tylko nie używamy w tym czasie żadnej umiejętności. Przydatna sprawa, ale mogę podpowiedzieć że lepiej nie czekać, a nawalać wszystkim innym, czym tylko się da. Ja tak robię i działa to bezbłędnie. Nie ukrywam, że trochę na ten tytuł czekałem. Nie spodziewałem się jednak, że wkręcę się aż tak mocno. Mimo że fabuła nie jest najwyższych lotów, to tak jak powiedziałem, daje nam idealną motywację do dalszej gry.
Mało tego! W trakcie przechodzenia produkcji wpadłem na tak potężny zwrot akcji, że przez trzy dni się nie pozbierałem. Myślałem, że to dzieło będzie bardzo przewidywalne, ale nie! Zaskoczyło mnie kilkukrotnie i raz właśnie tak mocno, że nie byłem w stanie uwierzyć w to, co się stało. Cholera! Nadal to do mnie do końca nie dotarło. Najbardziej jednak nie mogę uwierzyć w to, że nie śledziłem aż tak mocno kampanii marketingowej. Widziałem jakieś zwiastuny, grafiki promocyjne i pierwsze wrażenia z pokazów przedpremierowych, ale nie spodziewałem się aż tak dobrej produkcji. Twórcy naprawdę się postarali. Niestety nie uświadczymy dubbingu, jednak napisy dostarczą masę frajdy. W oryginalnej ścieżce dźwiękowej usłyszymy sporo dialogów, jednak kiedy postać mówi: “Let’s blow this shit up”, w napisach wyczytamy coś w stylu “Rozpier**lmy tą pipidówę.” Śmieszne, bo wulgarne, nie? No tak! Ta gra nie jest zrobiona z myślą o młodej publice, jednak znając życie, to właśnie młodziki przy takich tekstach będą się bawić najlepiej. I dobrze! Język polski jest bardzo bogaty w wulgaryzmy.
Evil West to gra, o której coś tam słyszałem, ale nie czekałem jakoś super mocno. Kod recenzencki dostałem od wydawcy, ale opinia jest moja. Jestem zachwycony. Gra może nie wygląda najlepiej na świecie, ale nadrabia klimatem. Bardzo dobra ścieżka dźwiękowa sprawia, że rzeź, którą przeprowadzamy na wrogach, jest niesamowicie satysfakcjonująca. Wampiry, z którymi walczymy za pomocą rewolweru, strzelby, obrzyna czy miotacza płomieni pokonuje się bardzo przyjemnie. Nawet bossowie, którzy z czasem stają się stałym elementem potyczek, nie przyprawiają o ból głowy. Prosta, jednak czasem zaskakująca, liniowa fabuła pcha nas w ten świat. Dobrze, że nie jest on otwarty. Niemniej jednak możemy w nim znaleźć sporo znajdziek i rzeczy, które pomogą nam ulepszyć wyposażenie i umiejętności postaci. Nie spodziewałem się aż tak dobrej gry, ale polecam całym sercem.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe
Przede wszystkim gracz i miłośnik kina. Zakochany w MARVELu, a najbardziej w Spider-Manie. Prowadzi swój kanał YouTube, streamuje na Twitchu, montuje filmy i zbiera figurki. Takie duże dziecko.