Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Wesołe czy straszne? Święta na Paramount Network

Lego Horizon Adventures - recenzja gry. Bardzo mocny średniak

Autor: Kamil Witkowski
25 listopada 2024
Lego Horizon Adventures - recenzja gry. Bardzo mocny średniak

Lego jest niezwykle silną marką. Nawiązuje ona masę współprac z wieloma różnymi franczyzami, co prowadzi nie tylko do niesamowitych zestawów, ale także do naprawdę dobrych gier. Jedną z takich marek jest seria gier Horizon. Dostaliśmy już jedynkę i dwójkę wraz z rozszerzeniami fabularnymi, a bardzo niedawno wyszedł także remaster oryginału. Jak się okazuje to nie wystarczyło, bo około ty tydzień później premierę miała gra Lego Horizon Adventures. Jest to pełnoprawna gra Lego, czy może gra dla dzieci zmajstrowana na szybko?


Lego Horizon Adventures przedstawia historię, którą znamy z pierwszej części serii. Oczywiście niezwykle ją upraszcza i dodaje masę żartów dla dzieci. Wiele wątków zostało jednak zmienionych, co daje odczucie jakbyśmy przeżywali alternatywną historię do tej, którą już znamy. W tytule spotykamy znane nam postaci, lokacje i przeciwników. Przez to wydaje mi się, że twórcy poszli trochę na łatwiznę. Wzięli to co już znamy, uprościli i dodali proste żarty. Jeśli to nie jest pójście na łatwiznę, to ja nie wiem co nim jest. Nie skreślajmy jednak jeszcze tego tytułu.

Kamera w tej grze przez cały czas umieszczana jest w jednym miejscu, przez co oglądamy rozgrywkę tylko z jednej perspektywy. Ucina to wszelkie możliwości otwartego świata, którego faktycznie gra jest pozbawiona. Naszym zadaniem będzie zatem przemierzanie w kółko tych samych lokacji różniących się jedynie misjami, które musimy w nich wykonać. Na szczęście uświadczymy w grze czterech biomów, przez co mamy chociaż jakąkolwiek różnorodność. To jednak nie koniec, ponieważ dostępny jest również główny Hub, w którym ulepszamy postać, zmieniamy skina, wybieramy misję i dekorujemy naszą wioskę. Ponadto dostępne są także inne zadania, które wykonujemy w trakcie głównych misji. Czy to likwidowanie przeciwników używając konkretnego skina, zbieranie odpowiednich przedmiotów, ukończenie misji, jako konkretny bohater, czy też na przykład karmienie kur w Sercu Matki, bo tak właśnie nazywa się nasza główna osada.

Zobacz także: Dragon Age: Straż Zasłony – recenzja gry. Dać BioWare kolejną szansę?

Wróćmy jednak na chwilę do misji głównych. W Lego Horizon Adventures dostępnych mamy cztery biomy. Każdy z nich różni się trochę od poprzedniego, ale układ poziomów jest niemalże taki sam. Przez to gra staje się niezwykle powtarzalna, bo sprowadza się do raptem kilku aktywności: przejdź kawałek poziomu, znajdź w nim wszelkie ukryte przedmioty, pokonaj wszystkich przeciwników i dotrzyj do celu misji. Zdarzają się jednak raz na biom misje, w których możemy wspiąć się na żyrafa, bądź poznać tajemnicę Kotła. Muszę tu przyznać, że są to ciekawe poziomy, jednak jest ich na tyle mało, że gubią się gdzieś na tle tych powtarzalnych gniotów. I to tyle. Naszą jedyną motywacja jest tak naprawdę tylko rozwijająca się historia. Część historii będzie toczyć się w naprawdę ładnych i dobrze wykonanych animacjach, jednak większość sprowadza się do pokazania dwóch postaci, dodania prostych animacji poruszania i dodania tekstu, który one mówią. To już absolutnie utwierdziło mnie w świadomości, że gra nie jest tak ambitna, jak miałem nadzieję, że będzie. A szkoda. Liczyłem na coś więcej. 

A jak już zakończymy historię w danym biomie, to odblokowują się etapy dodatkowe, w których trafiamy na arenę, aby pokonać maszynę Alfa. Tutaj już nie mamy eksploracji, a samą naparzankę. Na szczęście jest to element, który został wykonany dość satysfakcjonująco i mimo zupełnie innego podejścia do rozgrywki pozostaje wierny oryginałowi. Jednak zanim rozwinę ten wątek muszę dodać, że w tym tytule mamy dostępne aż cztery grywalne postaci. Każda z nich ma swoją własną broń, dzięki czemu możemy urozmaicić sobie rozgrywkę. Mamy bowiem możliwość, aby zmienić postać, którą gramy pomiędzy misjami. Do dyspozycji mamy Aloy, która strzela z łuku, Varla walczącego włócznią, Teersę atakującą ładunkami wybuchowymi i Erenda z jego wielkim młotem. Dodatkowo, jak już wspominałem, każdej postaci możemy zmienić skina, jednak moim zdaniem inne skórki, niż te oryginalne absolutnie nie pasują do rozgrywki. Poza tym, że każda z postaci ma swoje unikalne bronie, to dodatkowo w trakcie misji znajdujemy ich modyfikacje, jak na przykład elektryczność, zamrażanie, czy podpalenie. Ponadto do dyspozycji mamy także wihajstry, czyli broń dodatkową. Może to być na przykład potykacz, dron z żywiołami chroniący nas przed zbliżającymi się przeciwnikami czy budka z hot dogami, wystrzeliwująca wokół siebie wybuchowe parówy zadające obrażenia wrogom.

Zobacz także: Call of Duty: Black Ops 6 - recenzja gry! Kampania na jesienne wieczory

Wspomniałem też, że rozgrywka pozostaje wierna oryginałowi. Już rozwijam ten temat. W Lego Horizon Adventures nie walczymy tylko z maszynami, a także z kultystami. Ci składają się z łuczników, wojowników z włócznią oraz piromanów rzucających w nas wybuchowymi beczkami. Tych pierwszych pokonujemy po prostu zadając obrażenia, drugim musimy najpierw rozbić tarczę, a trzecich możemy podnieść i wykorzystać jako wybuchowe beczki, które zadają obrażenia innym wrogom. Jeśli jednak chodzi o maszyny, które są przecież charakterystycznym przeciwnikiem w serii Horizon, to spotkać możemy ich naprawdę wiele. Są Czujki, Wielkogłowy, Długonogi, Kłapaki, Nękacze, Piłozęby, Żuwacze, Krabołazy, a nawet Gromoszczęki. Niestety zabrakło mi walk z przeciwnikami, którzy potrafią latać. Domyślam się jednak, że jest to kwestia ułożenia kamery. Każda z maszyn ma jednak swoje słabe punkty, które możemy atakować. Gdy nam się to uda, zadajemy maszynom większe obrażenia. Konkretne rodzaje maszyn mają także swoje podatności. Piłoząb na przykład jest podatny na ogień, a Długonów na porażenia. Sprawia to, że w potyczkach naprawdę trzeba się skupić i wysilić, aby być w stanie wyjść ze starcia cało. 

Jest to niestety jeden z niewielu elementów, który działa na plus w tym tytule. Kolejnym jest oprawa audiowizualna. Trzeba przyznać, że gra wygląda naprawdę bardzo ładnie. Przemierzanie krain sprawia sporo frajdy, a szukanie znajdziek jest satysfakcjonujące. Zdarza się jednak, że ciężko odróżnić, co jest częścią scenerii, a z czym możemy wejść w interakcję. Wielokrotnie zdarzało mi się próbować zniszczyć coś, co wyglądało, jakby dało się to zniszczyć, a w efekcie było to tylko elementem krajobrazu. Podobnie było z wybieraną przeze mnie ścieżką. Starałem się wskoczyć na półkę, na którą na pewno moja postać mogłaby się dostać, jednak blokowała mnie niewidzialna ściana. Cieszę się jednak, że twórcy przy spadaniu z mapy zrezygnowali z zabierania serduszek, bo chyba jeszcze w żadnej grze tyle razy nie wypadłem z terenu, po którym możemy się poruszać. Budzi to nawet podejrzenia, że twórcy zdają sobie sprawę z tego, że trasa, którą wytyczyli jest nieczytelna, bo przecież w innych grach Lego po wypadnięciu z mapy traci się wszystkie serduszka. Skupiłem się jednak na razie na grafice, a przecież na oprawę audiowizualną składa się także udźwiękowienie. Tutaj nie mam absolutnie nic do zarzucenia. Muzyka jest klimatyczna, dźwięki przyjemne, a polski dubbing z wykorzystaniem oryginalnych aktorów głosowych wprawił mnie w zachwyt. Cieszę się też, że zmieniono dźwięk aktywacji Focusa, który w oryginalnych grach niestety bardzo mnie drażni.

Zobacz także: Horizon Zero Dawn Remastered - recenzja gry. Sony się pospieszyło

Odpowiadając jednak na pytanie zadane na początku, “czy jest to pełnoprawna gra Lego, czy może gra dla dzieci zmajstrowana na szybko”, to muszę stwierdzić, że jest to gra, która leży gdzieś pośrodku. Gra się w nią całkiem przyjemnie, szczególnie, gdy ma się drugą osobę do rozgrywki, jednak koniec końców czuję, że jest to półprodukt wykonany za niewielkie pieniądze, a mający na siebie zarobić kolaboracją dwóch dużych marek. Czuję też, że Lego Horizon Adventures ma wybadać grunt pod przyszłe zestawy klocków prezentujące maszyny czy ważne momenty w historii, bądź kultowe lokacje. Mam wrażenie, że twórcy stwierdzili, że zderzenie tych dwóch kultowych firm nie może się nie udać. Koniec końców gra wyszła całkiem nieźle, ale jest niezwykle powtarzalna, nudna i sprawia, że trzeba się zmusić, aby ją kontynuować. Dobrze wyszły za to starcia z maszynami, dla których dalej sięgałem po ten tytuł. Gdybym miał jednak po nią sięgnąć jeszcze raz, to już na pewno nie sam.

Ilustracja wprowadzająca: materiały prasowe

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Przede wszystkim gracz i miłośnik kina. Zakochany w MARVELu, a najbardziej w Spider-Manie. Prowadzi swój kanał YouTube, streamuje na Twitchu, montuje filmy i zbiera figurki. Takie duże dziecko.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.