Światem wstrząsnęła informacja o tym, że Sony zdecydowało się odświeżyć Horizon Zero Dawn. W końcu gra ma około siedmiu lat i nadal wygląda genialnie. Po co zatem odświeżać grę, która i tak wygląda bardzo dobrze? Sony zrobiło dobrą robotę, czy to zwykły skok na kasę? Takie pytania towarzyszyły chyba każdemu, kto usłyszał o tym remasterze. Ja już spędziłem kilka godzin w odświeżonej wersji przygód Aloy, a teraz odpowiem na te pytania.
Oryginalna wersja Horizon Zero Dawn została wydana 28 lutego 2017 roku. Grę na tle konkurencji wyróżnia świat, w którym ludzie posługują się prymitywnymi narzędziami, ale po ziemi chodzą wielkie, niebezpieczne maszyny. W tytule wcielamy się we wspomnianą już wcześniej Aloy. Została ona wygnana z plemienia będąc jeszcze niemowlakiem, ponieważ nie ma matki. Niestety nikt nie jest w stanie udzielić jej odpowiedzi na pytanie skąd ona pochodzi, a w międzyczasie plemię zostaje zaatakowane. Pchana zatem odwagą i ciekawością bohaterka rusza w podróż poza świętą ziemię w poszukiwaniu odpowiedzi. Więcej fabuły nie przedstawię, ponieważ, mimo że gra ma siedem lat to warto poznać tę historię na własną rękę.
\Swego czasu ukończyłem przygodę rudowłosej wojowniczki na PlayStation 4 i bardzo uradował mnie fakt, że w odświeżonej wersji na PS5 można zaimportować zapis gry. Rozpocząłem zatem historię za pomocą funkcji Nowa Gra +, która pozwoliła mi przeżyć tę historię jeszcze raz posiadając już wszystkie bronie i punkty umiejętności. Pozwoliło mi to skupić się na tym, co dla mnie najważniejsze i nie czułem już potrzeby, aby walczyć z każdą napotkaną maszyną, zbierać każdą napotkaną roślinę, czy otwierać każdą skrzynkę w poszukiwaniu przedmiotów. Nie sprawiło to jednak, że całkowicie stroniłem od walki, a tylko ułatwiło mi wdrożenie się po latach przerwy od tego tytułu. Najpierw oczywiście musiałem sobie przypomnieć podstawowe sterowanie, właściwości przedmiotów, które zbieram i narzędzi, których używam. Bardzo łatwo przypomniałem sobie, dlaczego miałem wyposażone akurat trzy łuki i linkę do mocowania. Każdy z Łuków korzysta z innego zasobu strzał, a to pozwala mi bardzo łatwo i szybko dostosować się do konkretnego przeciwnika. Mamy strzały myśliwskie, które przydają się do polowania na zwierzynę, strzały wzmocnione pomagające niszczyć uzbrojenie maszyn, strzały ogniste podpalające przeciwników, strzały zamrażające i tak dalej. Linka natomiast sprawia, że mogę na chwilę zatrzymać trudniejszych przeciwników i zaatakować ich słabe punkty lub wymierzyć krytyczny cios z włóczni.
W tytule spotkamy bowiem masę różnych wrogów, a będą to nie tylko maszyny, ale i ludzie. Sprawia to, że musimy uczyć się silnych i słabych stron naszych przeciwników, dopasowywać pod nich swoją taktykę i wykorzystywać ich słabe punkty. Na naszej drodze staną łatwe do pokonania Czujki, Bieguny, które możemy ujeżdżać, zwinne Piłozęby, opancerzone Bysiory, czy mrożące krew w żyłach Gromoszczęki. Każda z tych maszyn stanowi wyzwanie. Mniejsze lub większe. Nie powinniśmy ich jednak lekceważyć, gdyż one nie lekceważą nas. Muszę tutaj wspomnieć o tym, że sztuczna inteligencja przeciwników została wykonana naprawdę dobrze. Oczywiście mamy tu takie głupotki, jak chowanie się w krzakach, jednak wrogowie są nas w stanie dostrzec bardzo szybko. Ponadto przemierzając krainę często spotkamy walki toczące się między ludźmi, a maszynami. Wszystko to sprawia, że świat wydaje się żywy i nadaje mu realizmu.
Nie czuję zmian, jeśli chodzi o ścieżkę audio, ale muszę powiedzieć kilka rzeczy, bo inaczej nie wytrzymam. Muzyka, tak samo jak w oryginale jest genialna. Epicka kiedy trzeba lub spokojna przy innych okazjach. Jest to jedna z niewielu gier, której soundtrack puszczam sobie w tle do pracy. Efekty dźwiękowe również brzmią genialnie. Cały czas wydaje mi się, że ten świat jest faktycznie żywy przez te małe dźwięki, na które nawet nie zwraca się uwagi. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie irytujący dźwięk włączania Focusa, wydobywający się z kontrolera. Irytuje on do tego stopnia, że zastanawiam się, czy tego dźwięku po prostu nie wyłączyć. Jednak skoro jeszcze tego nie zrobiłem, to chyba da się to przeżyć, co? Jak już przy dźwiękach jesteśmy, to muszę wspomnieć o dubbingu, który jak zwykle Sony po prostu dowiozło. W głosach aktorów słychać emocje postaci, ich intencje, czy zadyszkę. Są jednak postaci, które mówią jak roboty, a przytrafiają się one nawet w głównej fabule gry. Przykładem takiej postaci jest choćby Sona, czyli dowódczyni wojowników plemienia. Jest to niezwykle ważna postać, która niestety bardzo mocno traci przez jakość wykonania dubbingu do niej. To wszystko są jednak rzeczy, które już znamy.
Jak zatem wypada odświeżenie graficzne? Z początku wydaje się, że gra wygląda po prostu tak samo dobrze, jak oryginał. Jednak po dokładniejszym przyjrzeniu się, a już tym bardziej po porównaniu widać ogromną różnicę. Poprawione zostało w zasadzie wszystko, co tylko się dało. Mamy ładniejsze modele postaci, wyższą jakość tekstur, bardziej szczegółowe otoczenie i więcej detali w niemalże każdym modelu. Na Aloy zobaczymy kontrowersyjne włosy na twarzy, a te na jej głowie zachowują się i wyglądają, jak prawdziwe. Niestety muszę przyczepić się do niektórych animacji, szczególnie przy dialogach. Często wygląda to tak, jakby postaci po prostu memlały coś w mordzie i tylko podłożono pod nie dubbing. Świat przedstawiony jednak już wcześniej był piękny, ale teraz zachwyca co najmniej dwa razy mocniej. Wielokrotnie zamiast biec do celu, po prostu szedłem podziwiając krajobrazy. Mroczne Lokacje wydają się być jeszcze bardziej mroczne, a te jasne są dużo bardziej wyraźne. Jestem daltonistą, więc w oryginale często gubiłem się i nie potrafiłem odnaleźć trasy, bo byłem przytłoczony kolorami i modelami. Tutaj nie mam takiego problemu. Czuję, że nawet, jeśli twórcy nie ograniczyli liczby kolorów, to lepiej się one od siebie oddzielają, dzięki czemu nie czuję już dyskomfortu przy rozgrywce.
Czy Horizon Zero Dawn otrzymał zatem godny remaster i czy był on w ogóle potrzebny? Ja uważam, że nie. O ile odświeżenie tego tytułu pozostaje wierne oryginałowi, a graficznie tytuł naprawdę zachwyca, to uważam, że remaster nie był potrzebny. A przynajmniej jeszcze nie teraz. Pierwsza wersja tej gry wygląda jeszcze wystarczająco dobrze, choć uważam, że może już być troszeczkę przestarzała graficznie. Wielcy fani na pewno cieszą się z tego rozszerzenia, choć ja czuję, że jest to faktycznie skok na kasę. Nie chcę zostać źle zrozumiany. Uważam że te odświeżenie to naprawdę solidny produkt, jednak chcę przy okazji poruszyć temat, który ciśnie mi się na usta już od jakiegoś czasu. Chodzi o to, że mam wrażenie, iż ktoś na górze Sony stwierdził: „Dobra, zróbmy remaster, póki jeszcze czas, a później zrobimy remake. W ten sposób wyciągniemy więcej siana.” Taką praktykę widzieliśmy już przy pierwszym The Last of Us, a żeby było zabawniej, to mamy już nawet remaster dwójki. Ja co prawda dowiedziałem się o tym dopiero niedawno, ale wiesz co? To temat na osobny materiał. Daj znać, co myślisz o remasterowaniu jeszcze nie tak starych gier. Ciekaw jestem, co masz do powiedzenia.
Ilustracja wprowadzająca: materiały prasowe
Przede wszystkim gracz i miłośnik kina. Zakochany w MARVELu, a najbardziej w Spider-Manie. Prowadzi swój kanał YouTube, streamuje na Twitchu, montuje filmy i zbiera figurki. Takie duże dziecko.