Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Kino Świat

Rustler - recenzja średniowiecznego GTA. Ah zaraza, here we go again!

Autor: Maciej Rugała
15 lutego 2021
Rustler - recenzja średniowiecznego GTA. Ah zaraza, here we go again!

Twórcy nie tak dawnego symulatora 911 Operator - Jutsu Games - postanowili pójść za ciosem i stworzyć kolejny symulator. Symulator kozy? Było. Symulator chleba? Było! Symulator Jezusa? Ma być w 2021 (serio). Symulator średniowiecznego rzezimieszka, przebijający co chwila czwartą ścianę z półobrotu i nawiązujący do serii GTA? No właśnie, oto jest! Przed Wami recenzja gry Rustler - lub jak kto woli Grand Theft Horse!

Czasem człowiek staje się zmęczony tymi wszystkimi produkcjami AAA i ma ochotę na niezobowiązującą, nieco niepoprawną przygodę, która pozwoli odpocząć, która otula swoim luźnym stylem, niekiedy satyrą, bezpretensjonalnością. Wtedy pojawiają się tacy Jutsu Games i wychodzą naprzeciw oczekiwaniom graczy! Rustler zaskakuje poczuciem humoru, odwołaniami do popkultury, oferując jednocześnie luźną, niezobowiązującą rozgrywkę. Kiedy Kingdom Come okazuje się zbyt absorbujące, a Mount&Blade: Bannerlord rozbudza wyobraźnie, aby pozostawić niedosyt - z pomocą przychodzi symulator średniowiecznego rzezimieszka. https://youtu.be/m3j58raDUPQ

Monty Python, Stachursky, Koń Polski. I Grand Theft Horse.

Rustlerze wcielamy się w postać Guya - łysego rzezimieszka, parającego się rozlicznymi nielegalnymi procederami. Jak na prawdziwego twardziela przystało - mieszka z mamą. Guy ma jednak ambicję, aby być KIMŚ w średniowiecznym świecie, przez co nierzadko wpada w kłopoty z systemem sprawiedliwości. Dlatego - jeśli dzieje się coś podejrzanego - straż doskonale wie, do czyich drzwi zapukać w pierwszej kolejności. Komedia absurdu, Monty Python, Stachurski i gamingowa samoświadomość to coś, co sprawia, że Rustler to pozycja wyjątkowa. No i mój ulubiony - metasatyra nawiązująca do Kabaretu Koń Polski - Patrz Halina, chop się za babe przebrał! XDDD. Coś cudownego w swojej przewrotności i konsekwentności! [gallery ids="146055,146056,146057"]

Zobacz również: Spellforce 3: Fallen God – recenzja dodatku. Jeszcze Spellforce, a trochę już Warcraft…

Już na początku rozgrywki widoczna jest spora analogia do GTA, zwłaszcza pierwszych gier z tej serii, które prezentowały świat w rzucie izometrycznym. Podobnie i tutaj - mamy 60 stopni, który podczas śródmiejskich gonitw zmienia się na rzut pod kątem 90 stopni, co nadaje grze jeszcze więcej klimatu. Grafika - z lekkim borderlinesowym konturowaniem (ale to nie cel shading, rzecz jasna) - nie powala, ale jest przyjemna i czytelna, a design m.in. leżących itemów i markerów questów to kolejne oczko puszczone w stronę fanów serii gier od Rockstara.

To w końcu zatrudnili aktorów czy nie zatrudnili aktorów?!

To czego nie załatwi grafika 3D, załatwią artworki podczas dialogów, które są przyjemnie przaśną odmianą. Tu jednak pojawia się jeden z grzechów głównych twórców tytułu - wprawdzie załatwili aktorów do intra live-action, ale nie załatwili aktorów do podłożenia głosów w dialogach. W efekcie tego Guy i NPC bełkoczą (dosłownie) zamiast artykułować znaczące zgłoski. Wiem, że w średniowieczu języki brzmiały nieco inaczej niż obecnie, ale bez przesady... [gallery ids="146061,146060,146059"] Powyższą wadę - jak i inne wady - można jednak wybaczyć przez wzgląd na okoliczność łagodzącą. Jest nią błyskotliwe poczucie humoru prześmiewające wiele rozpoznawalnych tekstów kultury - Stachurskiego (Bard Stach śpiewający o Etyzerze), Monty Pythona (akurat do tego odwołuje się cała linia zadań) czy - oczywiście - samo Gran Theft Auto, które Rustler sprawnie, ale i z zachowaniem klasy, prześmiewa (Sir Seajay z Ardei - CJ z San Andreas). Ilość oczek puszczonych do gracza, który zaznajomiony jest z niektórymi nurtami kultury popularnej, przyprawiłaby niejednych twórców o ciężkie zapalenie spojówek, a mimo to Jutsu Games dali radę. I jakkolwiek czasem ktoś może uznać to poczucie humoru za poziom pijanego wujka Mirka na weselu, tak jest to ważny i przyjazny element, który działa na korzyść tej gry.
fot. screenshot z gry Rustler (2021)
W grze ilość broni nie powoduje na ten moment zawrotu głowy, ale ten segment prawdopodobnie się jeszcze rozwinie. Rozwój postaci jest dość okrojony i prosty, chciałoby się powiedzieć - zaledwie symboliczny. Niektórzy mogą to jednak uznać za zaletę. Ilość questów jest przyzwoita, a narracja historii idzie w pewnym kierunku, ale skłamałbym mówiąc, że fabuła gry wciąga bez reszty. Sprawę ratuje niekiedy taki element jak minigry i zadania poboczne jak zbieranie ciał, kiedy ukradniemy wóz grabarza (analogicznie do karetki w San Andreas, tylko w bardziej łódzko-pavulonowym wydaniu...).

Zobacz również: Gods Will Fall – recenzja najnowszej produkcji wydanej przez Deep Silver

Boli trochę brak możliwości personalizacji bohatera. Ale może to współczesne gry sprawiły, że stałem się roszczeniowym bucem i nawet w Tetrisie oczekiwałbym generatora postaci. Do omówienia zostaje muzyka. A ta w tle to nic specjalnego - jest po prostu poprawna, trzymająca się gry. Sprawę ratują tu jednak bardowie (chciałoby się powiedzieć trubadurzy, ale nie chcę mieszać w to Krzysztofa Krawczyka). Ci uliczni grajkowie na specjalne życzenie Guya mogą schować lutnię i... zacząć swoje beatboxowe słuchowisko. Rustler to na ten moment produkt dość nierówny... Z jednej strony przyjemny, znający swoje przeznaczenie w rozluźnianiu zmarszczonego codziennością czoła, z drugiej strony - w niektórych miejscach jeszcze niekompletny. Dlatego też trzymam kciuki za twórców, aby dali jeszcze trochę miłości swojej produkcji. Ma ona duży potencjał, który docenią nawet - a może "zwłaszcza" - zmęczeni, zblazowani propozycjami AAA gracze. Sam bawiłem się podczas gry bardzo dobrze, bo widziałem ile serca włożyli w to twórcy. Oby tak dalej!
Ilustracja: mat. promocyjne
Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Mały, szary człowiek. Tak podsumowałby go pewnie Adam Ostrowski. Albo też "bardzo dziwny, zaczarowany chłopiec" jak zrobiłby to Nat King Cole. Niepoprawny politycznie obserwator współczesności - świata, kina, książek i gier wideo.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

79/100
zaskakujący, świadomie pastiszowy kolaż wielu stylów przebijające czwartą ścianę, błyskotliwe poczucie humoru zajawka rozprostowująca sfatygowane zwoje mózgowe świetny zabijacz czasu
niedosyt rozwoju postaci czas zabija przyjemnie, ale raczej słabo wciąga

Movies Room poleca