Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Kino Świat

Sifu - recenzja gry. King Bruce Lee karate mistrz

Autor: Michał Celej
17 lutego 2022
Sifu - recenzja gry. King Bruce Lee karate mistrz

Najnowsza gra studia Sloclap - twórców udanego Absolvera - Sifu, w końcu zawitała na konsole PlayStation i PC-ty. Premiera odbyła się już ponad tydzień temu, ale dopiero teraz mogłem zabrać się do recenzji. Dlaczego? Cóż, Sifu nie należy do gier łatwych do opanowania. Tutaj potrzeba było trochę czasu, aby oswoić się ze sterowaniem, oraz żeby poznać jak najwięcej rzeczy, które gra ma do zaoferowania. W końcu jednak udało mi się pokonać ostatniego bossa i wydaje mi się, że jestem w stanie wytworzyć rzetelną recenzję.

Sifu jest grą akcji typu beat 'em up, która została wydana przez twórców Absolvera - Sloclap. Produkcja pod aspektem fabularnym nie ma do zaoferowania zbyt wiele. Przedstawiona jest tutaj prosta historia o zemście młodego chłopca, który na swoich oczach widział śmierć ojca. Podążając tą ścieżką, główny bohater musi pokonać 5, wymagających refleksu i pomyślunku, bossów. W tej podróży towarzyszy mu piękny talizman, który skrywa w sobie moc ożywiania poległego bohatera. Każda śmierć ma jednak swoją cenę. Protagonista gry przy każdej klęsce postarza się do momentu, aż jest starym i słabym 70-letnim dziadkiem. O tej mechanice jednak wysłowię się w dalszej części tekstu. https://www.youtube.com/watch?v=1FQ1YO3Ks2U

Sifu wymaga wiele, a przede wszystkim cierpliwości.

Sifu na pierwszy rzut oka może wydawać się łatwiutką grą. Tak jednak nie jest. Aby zapoznać się mechaniką walki oraz różnorakimi przeciwnikami potrzeba kilku dobrych godzin rozgrywki i analizy ciosów. Nie wspominając już o pięciu bossach, którzy wprowadzili mnie w najpierw stan zachwytu - tym jak wymyślne są ich ruchy - potem w stan poddenerwowania, bo nie mogłem nadal ogarnąć co się zaraz stanie, a na koniec w stan transu, kiedy już porządnie musiałem się skupić nad każdym detalem. Sifu wymaga od nas naprawdę dużo, ale sam gameplay jest tak przyjemny i "badassowy", że trudno było nie podejść do 15 próby pokonania bossa o 3 w nocy. Twórcy dali nam obszerny wachlarz umiejętności i broni do użytku. Skille nie będę wam opisywał, gdyż samo ich odkrywanie jest czymś naprawdę ciekawym, ale mogę wspomnieć, że drzewko umiejętności nie jest nudnym systemem, gdzie za 1 punkt otrzymujemy np. +10% do siły. Do odblokowania mamy masę ciosów czy kontr, które, co najlepsze, naprawdę przydają się w dalszej rozgrywce. Jeden z bossów, a konkretnie 3. (nad którym spędziłem dobre trzy dni) posiada atak, który polega na wyrzuceniu w naszą stronę kilkunastu sztyletów. Ja całe szczęście odblokowałem umiejętność, która pozwala na złapanie jednego ze sztyletów. Muszę przyznać, że naprawdę ułatwiło mi to rozgrywkę.

Zobacz również: Dying Light 2 – recenzja gry. Stay Human

sifu
Sifu, Sloclap

Umieranie najciekawszą częścią gry.

Teraz powrócę, do chyba najbardziej intrygującej części tej gry, czyli umierania. Grę rozpoczynamy w wieku 20, ale poprzez przegrane, starzejemy się. Każde 10 lat to jedna, z pięciu części, talizmanu. Czyli jeżeli osiągniemy wiek równy 30, to jedna część łamie się i znika, dzięki temu otrzymujemy boosta do obrażeń, ale za to nasz poziom zdrowia się pomniejsza. Teraz jeszcze postaram się wytłumaczyć, jaka działa to starzenie, gdyż nie jest to łatwe do opisania słowami, najlepiej jest to doświadczyć samemu. Ale dobra... Jeżeli zginiemy, do naszego licznika dolicza się jeden punkt, który po wskrzeszeniu dolicza się do naszego wieku. Teraz, jeżeli zginiemy po raz kolejny raz w tej samej walce, nasz licznik będzie wynosił 2 i jeżeli mieliśmy 21 lat, to teraz będziemy mieli 23 lata. Można jednak ten licznik pomniejszyć, wystarczy wygrać ową walkę, wtedy zmniejsza się on o jeden punkt. Twórcy gry wpadli na naprawdę oryginalny pomysł, który został wykonany w niesamowity sposób. Sloclap przetworzył koniec, w nowy początek.
sifu
Sifu, Sloclap

Ciągle ginę, ale przynajmniej miło się patrzy.

Gameplay jak już wspomniałem, jest cudowny i szczerze nie wiem, czy wprowadziłbym jakiekolwiek zmiany. Momentami czułem się wręcz, jakbym wstąpił w świat filmu Oldboy czy Ip Man. Do tego przyczyniły się również pięknie zaprojektowane lokacje, które ani to trochę nie zostały wykonane na jedno kopyto. Twórcy umieszczają nas m.in. w klubie nocnym, tajemniczej wieży (przypominającą wizualnie grę Control) czy też ogromnym muzeum sztuki. Lokacji co prawda jest tylko pięć, ale dla mnie zdecydowanie bardziej liczy się jakość, a nie ilość. Same misje w teorii polegają na tym, żeby skopać tyłki kilkudziesięciu przeciwników, ale gameplay i oprawa wizualna, kompletnie wymazują tę powtarzalność.

Zobacz również: Horizon Forbidden West – recenzja gry. Aloy, mamy zachód do podbicia

sifu
Sifu, Sloclap

Akcja Kung Fu na najwyższym poziomie.

Po premierze słyszałem dużo opinii, że "Sifu jest pierwszą świetną grą na PlayStation 5" i jak dla mnie są to kompletne bzdury. Sifu jest świetną grą, ale PS5 miało już takie tytuły jak Spider-Man: Miles Morales, Returnal czy Demon's Souls. Musiałem stanąć w obronie PlayStation, ale teraz wróćmy do Sifu. Jeżeli poszukujecie wyzwania, które nie dość, że wkręci was na kilkanaście/kilkadziesiąt godzin, to jeszcze zachwyci was swoim przepięknym, artystycznym wyglądem, to najnowsza produkcja Sloclap jest doskonałym wyborem. Pamiętajcie tylko, że trzeba poświęcić tej grze trochę czasu i na początku może was trochę odstraszyć. Sifu zasługuje jednak na szansę, a przy takiej cenie (179 zł), aż szkoda nie sięgnąć po ten tytuł.
Ilustracja wprowadzenia: Sloclap
Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Wieloletni pasjonat filmów, zapalony gracz konsolowy, wielki fan komiksów i miłośnik seriali.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.