The Invincible to debiutancka produkcja stworzona przez polskie studio Starward Industries oraz wydana przez rodzime 11 bit studios. Co więcej, świat przedstawiony w grze został oparty na powieści zasłużonego polskiego pisarza science fiction, Stanisława Lema. Niezwyciężony wydany 60 lat temu to kultowa i pod pewnymi względem nadal aktualna historia, którą przełożyć na inne medium na pewno nie jest łatwo. Jak poradziło sobie z tym młodziutkie krakowskiego studio? Zapraszam do recenzji.
Nie wiem, ile informacji na temat
The Invincible dotarło do Was przed premierą, ale osobiście nie znałem wielu szczegółów na temat samej gry. Nie wiedziałem czego w ogóle mogę się spodziewać, włączając grę. Kojarzyłem tylko, że tytuł tworzą Polacy, że jest oparty na kultowej powieści Lema (której niestety nie czytałem, ale muszę koniecznie nadrobić) i to w sumie tyle. Nie mam pojęcia, czy to celowe zagranie 11 bit studios na spółkę z Starward Industries, aby nie za dużo zdradzać graczom, czy zwyczajnie nie przestraszyć ich modelem rozgrywki, dość odstającym od dzisiejszych trendów w branży. Mogę się tylko domyślać, ale w sumie na mnie to zadziałało. Chciałem sprawdzić tę interpretację klasycznego tworu, jakim niewątpliwie jest
Niezwyciężony spod ręki Lema. I zostałem skutecznie zachęcony pięknymi kadrami retrofuturystycznego świata. Ostatecznie spędziłem z grą naprawdę przyjemnej kilka godzin.
Fot. Screen z gry The Invincible
Na początku, jako że
The Invincible jest grą skupiającą się przede wszystkim na historii, warto byłoby wspomnieć, co tak naprawdę się tu dzieje. To zadanie będzie jednak dość trudne, bo nie mogę powiedzieć praktycznie nic, aby nie psuć Wam zabawy. Jak wspominałem, twórcy mocno ograniczyli w materiałach promocyjnych informacje o fabule, dlatego ja też streszczę się do minimum. Mogę zdradzić, że historia przedstawiona w grze nie jest odzwierciedleniem jeden do jednego tej znanej z kart powieści. To ciekawa interpretacja przedstawiająca trochę inną stronę wydarzeń z książki. Dzięki temu z tytułem mogą zapoznać się zarówno znający pierwowzór, jak i zupełnie zielony w temacie. Dla obu stron historia z gry będzie czymś nowym – dla pierwszych może być skutecznym impulsem zachęcającym do zapoznania się z całą historią w
Niezwyciężonym Lema, a dla drugich będzie stanowić świetną wartość dodaną do już dobrze znanego uniwersum. Idealne rozwiązanie.
Czy jednak całościowo historia jest poprowadzona dobrze? Przez większość czasu tajemniczość odgrywa tu pierwsze skrzypce, więc jesteśmy zaciekawieni. Potem jednak, gdy wszystko się w miarę wyjaśnia, czegoś mi zabrakło. Jest okej, ale fabuła nie ma zbyt wielu emocjonujących momentów, które zapadłyby w pamięć na dłużej. To zwyczajnie poprawna opowieść, z fenomenalną otoczką wykreowaną przez Lema. Pozostają jeszcze różne zakończenia i tu można mieć mały dylemat. Wszystko jednak zależy od jednego wyboru, który dla mnie osobiście był bardzo oczywisty – zwyczajnie trudno było mi zdecydować się na drugie rozwiązanie.
Fot. Screen z gry The Invincible
Wróćmy jednak do początku. W grze wcielamy się z postać Yasny, naukowczyni odpowiedzialnej za biologię, która jest członkiem małej załogi badającej planety. Na Regis III trafiają ze względu na jej potencjał rozwoju życia. Z jakiegoś powodu organizmy nigdy nie opuściły tam jednak wody, mimo że warunki atmosferyczne temu sprzyjały. Co mogło być powodem? Tego właśnie chcą się dowiedzieć naukowcy przybywający na obcy świat w kosmicznym statku nazwanym Ważką. Oczywiście nie wszystko idzie zgodnie z planem, a my w pojedynkę musimy przemierzyć nieznany świat i odnaleźć zaginioną załogę. Towarzyszy nam tylko głos Novika, czyli nawigatora monitorującego nasze poczynania i służącego radą. To z nim przez całą grę prowadzimy dość intensywny dialog. Raz będziemy zdawać mu raporty z suchymi faktami, a innym razem zwierzymy się z naszych lęków czy dość szalonych teorii na temat planety Regis III.
Gameplayowo
The Invincible to przedstawiciel gatunku symulatorów chodzenia, choć twórcy postarali się o parę urozmaiceń, aby gracza nie zanudzić. Do naszych zadań należy przede wszystkim prowadzenie dialogów z Novikiem, przemieszczanie się w wyznaczone miejsca oraz szukanie poszlak, które mogłyby nas naprowadzić na odpowiednie tory. Od samego początku historia jest jednak na tyle angażująca, a dialogi na tyle ciekawe, że wykonywanie jedynie prostych czynności w ogóle mi nie przeszkadzało. Na starcie nie wiemy praktycznie nic, bo Yasna w dziwnych okolicznościach straciła z pamięci ostatnie wydarzenia. Nie wie nawet, dlaczego znajduje się na powierzchni planety i co miała tak w ogóle zrobić. Na początku śledzimy więc nasze notatki i mapę i próbujemy w ten sposób odnaleźć resztę załogi. Z czasem pytania na temat niedawnych wydarzeń i Regisa III jedynie się mnożą, a my staramy się ogarnąć, co się tu w ogóle dzieje. Ta tajemniczość i ciągle towarzysząca nam niepewność skutecznie angażują do podążania dalej.
Fot. Screen z gry The Invincible
Podczas rozgrywki i przemierzania nieprzyjaznej planety, dostajemy trochę narzędzi, które ułatwiają nam prowadzenie rozpoznania. Najważniejszy jest notatnik z mapą, gdzie odznaczana jest przemierzona już przez nas przestrzeń oraz informacje o odnalezionych miejscach. Dzięki temu łatwiej odnaleźć się w terenie. Poza tym w kilku miejscach musimy użyć skanera pokazującego metale pod ziemią czy w skałach. Mamy też wykrywacz nadajników, dzięki któremu możemy namierzyć ludzi czy sondy emitujące sygnał. No i jest jeszcze lornetka pozwalająca zbadać odległe elementy otoczenia. To dość proste wyposażenie, ale fajnie urozmaica eksplorację. Najciekawszym elementem jest jednak bez wątpienia łazik – za jego pomocą możemy znacznie szybciej przemierzyć dość rozległe tereny. Całe szczęście, bo chodzenie na piechotę potrafi być czasami naprawdę upierdliwe, zwłaszcza że bohaterka męczy się już po paru sekundach szybszego chodzenia.
Mimo wszystko gra pod względem rozgrywki jest bardzo prosta i nie stanowi żadnego wyzwania. Sprowadza się głównie do chodzenia przy pomocy gałki i interakcji przy pomocy jednego przycisku. Czy to źle? Dla mnie osobiście nie, bo wystarczająco zaangażowałem się w chłonienie dialogów i poznawanie tajemniczej historii Regisa III. Ale nawet i ja czasami czułem zmęczenie, gdy ponownie musiałem przebyć jakąś trasę, a największym wyzwaniem było dla mnie szukanie odpowiedniej trasy przyszykowanej przez twórców. Niestety niewidzialne ściany to tu chleb powszedni. Do tego wspinaczka jest możliwa tylko w specjalnych miejscach z punktem interakcji – nieraz trudno było mi pogodzić się, że w teoretycznie bardziej przyjaznym miejscu wejść się nie dało. No cóż, taki urok gier narracyjnych.
https://www.youtube.com/watch?v=ESEJwKMOmuk
W produkcji na pewno pochwalić trzeba dubbing oraz oprawę graficzną – gra na Unreal Engine 5 wygląda ślicznie i tylko czasami zdarzały się jakieś pomniejsze glicze. Angielski dubbing zaś świetnie wpasowywał się w klimat gry. Oczywiście szkoda, że ostatecznie nie dostaliśmy polskich głosów, ale jednak angielska ścieżka dźwiękowa sprawdza się świetnie. No i nie można zapomnieć o tej całej retrofuturystycznej otoczce, która została wykonana z ogromną dbałością o szczegóły – co jest szczególnie widoczne w pojazdach i wnętrzach baz. Zasługuje to na ogromne uznanie. Widziałem już tyle różnych wersji przyszłości, ale chyba nic nie urzekło mnie tak, jak ta niepowtarzalna wizja z lat 60. ubiegłego wieku.
Czy zatem
The Invincible to udany debiut polskiego studia? Na pewno jest to gra nieoczywista, która ma dużo dobrego do zaproponowania. Jeśli nie straszne Wam powolne tempo poznawania historii i dość ociężała eksploracja, to warto dać tej historii szansę. Świat wykreowany przez Lema został fantastycznie przeniesiony do gamingowego medium, a to do najłatwiejszych na pewno nie należało. Twórcy zadbali o masę szczegółów, dzięki czemu możemy skutecznie zanurzyć się w tej retrofuturystycznej opowieści. Może nie jest to też idealna historia i zwyczajnie lepszym pomysłem będzie sięgnięcie po pierwowzór, ale ze względu na to, że nie jest to bezpośrednia adaptacja, a coś bardziej na wzór spin-offu, to niczego nie stracicie. A nuż ta niezwykle ciekawa wizja Was zaciekawi i sięgniecie po książkę Lema – to już będzie dużym sukcesem. Ja jestem zadowolony i czekam na więcej tego typu produkcji, w których zwyczajnie widać włożone serducho.
Ilustracja wprowadzająca: materiały prasowe