Przypomnę moja słowa z ubiegłorocznej recenzji WWE 2K22 - z grami WWE jestem mocno związany już od czasów PlayStation 2. Sprawdzałem prawie każdą odsłonę serii, śledzę również zmiany, które wprowadza nam 2K. Niektóre zaskakują pozytywnie, lecz są też takie, że nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Często gęsto dodają coś, co już kiedyś było, lecz jednocześnie zabierają coś mega fajnego. I na ten syndrom gry WWE cierpią od zawsze. Syndromem gier sportowych jest to, że większe zmiany zauważamy dopiero po kilku odsłonach danego cyklu. Tak jest z FIFĄ, tak jest też z WWE 2K23.
Jak dobrze wiemy
WWE 2K23 to gra wrestlingowa, w której możemy wcielić się zarówno w właściciela tej federacji (sorry Vince, Hunter jest o wiele lepszy), jedną z twarzy federacji lub stworzyć swoją self-made person, która osiągnie największe sukcesy. I tak jest też w tej grze. Ponownie serwuje nam się tryby, które znamy z poprzedniej odsłony (wszystko jest tu bardzo podobne). Mamy MyRise, MyGM, MyFaction (ile jeszcze tego My?), Universe oraz Showcase. Dodatkowo nie zabrakło opcji quickplay czy trybu online.
Na pierwszy ogień rzucę tryb, który zapewne każdy gracz wybierze pierwszy. Mowa tu o MyRise, który... jest nudny. Tak, ten tryb jest po prostu nudny i nie daje żadnej rozrywki. Cieszy fakt, że możemy stworzyć również postać kobiecą i ponownie mamy do czynienia z rozbudowanym trybem tworzenia postaci, z których seria WWE słynie. Do tego nie mogę się przyczepić. Lecz samo nadzienie, jakim jest historia, wyszło 2K trochę z zakalcem. Mamy ponownie różny storyline'y, które nie wywierają na nas jakiegoś większego zaangażowania. Spora część z nich jest strasznie dziecinna i nie mówcie mi, że WWE jest obecnie kierowane do młodszego odbiorcy, gdyż na pudełku z grą mamy PEGI 16. Faktem jednak jest to, że znajdzie się kilka ciekawych historii. Niemniej męczy fakt, że podobnie jak w trybie ShowCase (do niego później) musimy wykonywać wyznaczone przez grę zadania. No i po co taka kariera, która nie daje nam aż tyle swobody?
Do gry powraca również tryb ShowCase, którego wielkim fanem nie jestem (zdecydowanie wolę oglądać jak inni się z nim męczą), lecz w tym roku mamy ciekawszą historię. Zamiast niezwykle nudnego Reya Mysterio otrzymujemy ciekawą i barwną historię Johna Ceny, którego fani kinematografii mogą kojarzyć chociażby z filmu
Szybcy i wściekli 9 czy
Legionu Samobójców oraz
Peacemakera od Jamesa Gunna. W grach wrestlingowych nigdy nie jarało mnie wykonywanie jakichś określonych zdań, a zabawa na piaskownicy jaką jest Universe. Tutaj jednak mamy naprawdę ciekawie przestawioną historie, najważniejsze walki jakie Cena miał w swojej karierze - na przykład starcie z RVD podczas ECW One Night Stand lub z The Rockiem podczas WrestleManii 28. Poziom jest naprawdę wysoki, a wykorzystanie przerywników filmowych podczas gry wciąż się spisuje. Niemniej polecam to zostawić graczom, którzy mają więcej cierpliwości niż ja. Zwłaszcza, gdy nie można wykonać wymaganego combo, aż śmiesznym trafem przegrywamy, mając do zaliczenia ostatni achivment i musimy zaczynać zabawę od nowa. Jednak - jest lepiej niż rok temu.
fot. Screen Shot z gry WWE 2K23
Niewielkie zmiany przeszedł też tryb MyGM oraz Universe. Cieszy mnie fakt, że te dwa tryby dalej są. Lubię tworzyć własny roster, przydzielać pasy pod sprecyzowanych zawodników i robić wymarzone walki. To wszystko dalej dobrze działa. MyGM daje nam świetną rywalizację, z momentami nieco dziwnym widzi mi się Triple H'a, ale wciąż trzyma poziom pod względem trudności czy też rozwoju brandu. Nie jest to może ten sam poziom co w
Smackdown vs Raw 2007 lub
2008 no ale zabawa jest też znośna.
Tryb Universe natomiast też przeszedł delikatne zmiany. Dalej brakuje mi możliwości stworzenia proma przed walką, jak było chociażby w
WWE 2k18. Jednak możemy w końcu porządnie ingerować w rywalizacje tak, by nie kończyły się po pierwszym PPV. Mamy o wiele więcej cut-scenek oraz pseudo-losowych wydarzeń, które odbędą się podczas walki. Unowocześnienie cierpi jednak na delikatne bugi. Możemy wybrać opcje wyrzucenia z rosteru po przegranej, lecz gdy walka się skończy to nic się nie dzieje. W sumie, nie zaskakuje mnie to, gdyż jak wspominam sobie feud Johna Ceny z Nexusem z 2010 roku i widzę jego powrót od razu po opuszczeniu brandu, to nie dziwi takie coś wcale. Dodatkowo - często gęsto, poprzez daną akcje w rywalizacji, walczymy z kimś innym, aniżeli planowaliśmy walczyć. No ale cóż, daje to nam przecież wspaniałą niespodziankę, przy tak ogromnym rosterze!
WWE 2K23 daje nam ogromną ilość postaci. Licząc wraz z nadchodzącymi DLC, postaciami z Icon Edition, tymi do kupienia za wirtualną walutę grową oraz podstawowymi postaciami mamy ich aż 246! Są to zarówno John Cena, Brock Lesnar, Roman Regins, Eric Bishop wracający po latach, Triple H, Undertaker, Kofi Kingston, Goldberg, Alexa Bliss, Liv Morgan, Maryse, Becky Lynch i wiele, wiele więcej! Dodatkowo wprowadzono nowy tryb walk - WarGames. Ta stypulacja ma za sobą sporą przeszłość, gdyż jej początki sięgają do WCW. Są to dwa ringi, połączone klatką. Co jakiś czas, do ringu, wchodzą zawodnicy z innego teamu. Walka zakończy się, aż jeden z teamów wygra, niezależnie od tego, ilu zawodników jest w ringu. Natomiast czym jest WarGames, skoro nie mamy Buride Alive Matchu, który był w
SvR 2007?
Jeśli chodzi o grafikę to zbyt wielkiej zmiany nie ma. Sprawdzając opinię znajomych po fachu, jedni te zmiany zauważyli, drudzy natomiast nie. Ja jednak twierdzę, że takowych nie ma, a gra wygląda jak kalka z poprzedniej wersji. Animacje również nie różnią się niczym. Może jedynie niektóre modele postaci są poprawione. Nie zmieniono też komentatorów, którzy od X lat gadają, w kółko to samo. To, co zasługuje na uwagę to fakt, że AI zostało poprawione. NPC nie wchodzi do ringu już, gdy sędzia odliczył 5 sekund. Ba, jeśli jest heelem to stara się nas wyliczyć za ringiem. Jedna, by nie było tak słodko, to dalej są problemy w wykonywaniu podwójnych akcji, chociażby w tag teamach. No i wprowadzono kobiety sędziny, więc to kolejny props! Propsy otrzymać może też soundtrack, gdyż wszedł na kolejny poziom. Rok temu było dużo nowoczesnego rocka/metalu. Oczywiście nie zabrakło też jakiegoś Motorheada, lecz w tej części twórcy poszli bardziej w stronę dadrocka, którego uwielbiam. Od razu po włączeniu gry wita nas Ozzy Osbourne z
Take what you want from me? Ja to kupuję od razu. Usłyszymy również Metallikę z
Sad But True czy też Red Hot Chilli Peppers z
Can't Stop. Młodsi, którzy nie gustują w tego typu muzyce, mogą natomiast włączyć sobie chociażby Doja Cat. Nie zabrakło też theme songów wrestlerów.
fot. Screen Shot z gry WWE 2K23
Na koniec został ten jeden, słodki rodzynek. Ten najsłodszy cymesik, który powraca po niefortunnym falstarcie. Mowa o MyFaction czyli trybie, który jest wzorowany na Ultimate Team z
Fify. Tworzymy tam własną stajnie z wrestlerów i wrestlerek i stajemy do różnych walk z graczami z innych miejsc świata. To co spisało się w
Fifie... spisało się też w
WWE, niestety na mniejszą skalę. Mamy sporo kart do tworzenia własnej stajni, lecz po prostu brakuje graczy, którzy by w to grali. Ostatnio musiałem czekać z 5 minut, aż znajdzie mi przeciwnika, by potem po 3 minutach gry... ten się rozłączył. Gdy tylko najnowsze łatki to dopracują (lub większa ilość zacznie w to grać) - odpowiedź znajdziecie
pod tym linkiem.
Podsumowując -
WWE 2K23 to naprawdę przyzwoita gra wrestlingowa, która wzięła lekcje z poprzedniej odsłony i poprawiła jej błędy. To co było dobre w
2K22, zostało ulepszone w
2K23. Nie brakuje dobrej zabawy w MyGM, MyFaction czy Universe. Niektórzy ucieszą się z trybu ShowCase, a nieliczni z MyRise. Mamy sporo postaci, a będzie ich jeszcze więcej! Dodatkowo społeczność gry, na bieżąco dodaje coraz to nowszych bohaterów na Comunity Creations. Jeśli nie podobało się wam
2K22 - możecie dać szanse
2K23, lecz nie musicie. Jeśli nie podobało wam się
2K22, ale jesteście fanami Ceny - bierzcie w ciemno. Natomiast jeśli podobało wam się
2K22, to nie muszę chyba kończyć, czyż nie?