Zacznijmy od okładki. Nie licząc lat 60., nowy kostium – zwłaszcza tak przypałowy – rzadko oznaczał dla bohatera (i czytelników) coś dobrego, szczególnie jeśli idzie w parze z idiotycznym pomysłem. I tak jest właśnie tutaj – Pajączek otrzymuje kostium sponsorowany przez redakcję platformy multimedialnej „Gróźb i Pogróżek”, w której na dobre rozgościł się J. Jonah Jameson. Nowy strój ma zapewniać transmisję live z akcji prowadzonych przez Spider-Mana, oczywiście za sowitym wynagrodzeniem. Chrzanić prywatność, bezpieczeństwo i odpowiedzialność. Według Spencera bez wahania stałby się influecnerem. Yolo.
Widać też powrót do wyraźnie lżejszego, wręcz nieco głupkowatego klimatu, za co seria była wielokrotnie krytykowana w recenzjach. Przejmujące dialogi znów zostały zastąpione żarcikami i zdecydowanie zbyt obszernym wypowiedziami, absurdalne sytuacje się piętrzą, zagrożenie gdzieś ulatuje. A fabularnie? Współpraca Spideya z Bumerangiem wchodzi na nowy poziom w trakcie poszukiwań Lemuriańskiej tablicy życia i przeznaczenia (!). Relacja Fiska z Osbornem staje się coraz bardziej napięta, szczególnie, że obaj mają odmienne plany co do Kindreda. Najciekawiej w tym wszystkim wypada – o dziwo – team up Robbiego Robertsona z Tombstonem. Dawni zaciekli wrogowie muszą współpracować, aby uratować swoje dzieci, które niczym Romeo i Julia nawiązują romans wbrew wszelkim konwenansom.
Taki to właśnie fabularny miszmasz serwuje nam Amazing Spider-Man tom 13 – Królewski okup. Niewiele tutaj wydarzeń mogących realnie wpłynąć na zainteresowanie czytelników, może poza ostatnim zeszytem i rysowanym przez legendarnego Marka Bagleya preludium do nadchodzących wydarzeń w Sinister War. Nawet warstwa graficzna reprezentuje typowy komiks środka, chociaż w pewnym momencie niezłe prace Patricka Gleasona zostają zastąpione bardziej dziecinną, uproszczoną kreską Federico Vicentini i Federico Sabbatini, wyraźnie sugerując, że Spencer kieruje swoją opowieść raczej do młodszych czytelników. A szkoda, bo seria sporo zyskała na mroczniejszych i dojrzalszych tonach.
Jest więc nierówno i w scenariuszu i w rysunkach, jednak całość wciąż czyta się nieźle. Nie sposób odmówić Spencerowi autorskiej wizji i konsekwencji w jej realizacji. Miejscami autor stara się nas nawet zaskoczyć, Bozia poskąpiła mu jednak artyzmu i wybitnego talentu pozwalającego zapisać się na stałe w komiksowych annałach. Szczytem jego osiągnięć był prawdopodobnie album Lepsi wrogowie Spider-Mana i chociaż w Amazing Spider-Man tom 13 – Królewski okup znajdziemy jego echa, to bieżąca seria nawet nie zbliża się do poziomu tamtej. Jakby tego było mało, w albumie szwankuje redakcja i korekta, mamy więc do czynienia z kilkoma językowymi niezgrabnościami i literówkami.
O run Nicka Spencera fani postaci Spider-Mana będą się spierać jeszcze długo po jego zakończeniu. Raczej nie przez jego wielkość, a zbiór nierównych i miejscami nieco kontrowersyjnych rozwiązań fabularnych. Ale żeby być uczciwym – jest tutaj też kilka dobrych pomysłów. Takim wydaje się sięgnięcie po postać, która debiutowała jeszcze w latach 70. i przez długi czas była uważana za zmarłą. Zobaczymy, czy przywrócenie jej do życia okaże się strzałem w dziesiątkę.
Tytuł oryginalny: Amazing Spider-Man by Nick Spencer vol. 13: King's Ransom
Scenariusz: Nick Spencer
Rysunki: Patrick Gleason, Federico Vicentini, Federico Sabbatini, Roge Antonio, Carlos Gomez, Ze Carlos, Mark Bagley
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 168
Ocena: 60/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.