No dobra, na wstępie umówmy się, że Kopciuszek to raczej baśń dla dziewczynek, ale nawet najmłodsze z nich muszą dostrzegać w tej fabule pewną umowność i naiwność. Mamy tu więc stereotyp młodej, pięknej i dobrej dziewczyny tłamszonej i pomiatanej przez złą macochę i jej wyrodne córy. Smutna panienka może jednak liczyć na nieco nadprzyrodzonej pomocy w postaci ciotki-wróżki i wyjątkowo sprytnych zwierzątek – w szczególności myszy i ptaszków.
Gdy w królewskim pałacu zorganizowany zostaje bal, na który zostają zaproszone wszystkie wolne panny, nasza bohaterka zaczyna marzyć o małżeństwie z przystojnym księciem. Czy jednak ubogi, umorusany „kopciuch” będzie miał szansę zaznać życia w blichtrze i przepychu? Ano będzie miał, bo w baśniach wygrywa dobra, uczciwość i skromność, a tego raczej brakuje kontrkandydatkom. Tylko jak wymknąć się na bal, kiedy nie ma się sukni, a macocha i przyrodnie siostry co chwila wymyślają dla Kopciuszka nowe prace domowe?
Oczywiście Kopciuszek to seria pamiętnych motywów, takich jak myszy zaklęte w konie, karoca z dyni, piękna suknia i szklane pantofelki, z których jeden gubi się podczas ucieczki z pałacu. To właśnie on stanie się najbardziej charakterystycznym elementem, bo posłuży księciu do odnalezienia ukochanej, kiedy pryśnie rzucony na nią czar. Wszystkie te zostały oddane w komiksowej adaptacji Regisa Maine’a i Mario Cortesa.
Muszę przyznać, że po latach ta historia nie broni się już tak dobrze. Przez większość czasu miałem wrażenie, że to opowieść o myszach i psie walczących z niecnym kotem o jakże trafnym imieniu Lucyfer. Opowieść jest prosta, bez jakiegoś mocno zaznaczonego morału i chyba nie trafiłaby już dziś na listę tych najlepszych adaptacji Disneya. Oczywiście miło oglądało się pieczołowicie odwzorowane kadry z filmu animowanego, czy tradycyjnie już galerię postaci oraz większe kadry w dziale „Wspomnienia”, ale to tylko dodatki.
No cóż, do serii Disney – Klasyczne baśnie trafiały już lepsze opowieści i pewnie jeszcze wiele z nich trafi do niej później. W przygotowaniu jest już chociażby adaptacja Pinokia. A Kopciuszek? Cóż, kompleciści i tak sięgną po ten album, by móc postawić na półce całą kolekcję disneyowskich baśni, ale w czasach emancypacji kobiet i silnych, rozwiniętych bohaterek pierwszoplanowych, niniejsza opowiastka pozostanie już raczej chyba jedynie ciekawostką.
Tytuł oryginalny: Cinderella
Scenariusz: Regis Maine
Rysunki: Mario Cortes
Tłumaczenie: Mateusz Lis
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 64
Ocena: 55/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.