Za komiksem stoi kanadyjski scenarzysta Steve Murray. Nic Wam to nie mówi? Nic dziwnego, bo wszyscy znamy go lepiej pod pseudonimem Chip Zdarsky, a po polsku mogliście przeczytać m.in. jego album Spider-Man: Historia życia, a ostatnio również nową serię o Batmanie, która dobrze się zaczęła, ale szybko obniżyła loty. Od razu uspokajam, że Newburn należy do najlepszych dzieł Zdarsky’ego i ma naprawdę kunsztownie napisany scenariusz.
Easton Newburn to doświadczony życiem twardziel. Słuszna postura, skroń przyprószona siwizną, elegancki garnitur. Był cholernie dobrym policjantem, który uwielbiał rozwiązywać najtrudniejsze zagadki i zawsze dochodził do prawdy. Obecnie jednak orbituje w szarej strefie – nie zerwał wprawdzie kontaktów z policją, ale swój czas poświęca na pracę dla… syndykatu mafijnych rodzin. Jego zlecenia opierają się głównie na dążeniu do prawdy i utrzymywaniu kruchego jak skorupka jajka pokoju między gangsterami. A jak się domyślacie, nie jest łatwo mieszać w kotle, gdzie znajduje się brutalna rosyjska Bratva, bezwzględna Yakuza czy porywcza włoska familia.
Newburnowi, głównie dzięki swoim umiejętnościom, zmysłowi i grubym teczkom pełnym zebranych uprzednio haków, udaje się utrzymać neutralność i zostać przy życiu. Łatwość w uzyskiwaniu informacji, znajdowaniu dowodów czy pociąganiu za odpowiednie sznurki sprawiają, że wszyscy chcą mieć szorstkiego bohatera po swojej stronie. Easton ma immunitet, równy prawie nieśmiertelności. Do czasu. Wszystko komplikuje się, kiedy mężczyzna postanawia wziąć pod swoje skrzydła równie błyskotliwą podopieczną. Ta skrywa jednak tajemnicę, która wywoła niemałe pęknięcia na idealnej fasadzie układu, jaki Newburn zawarł z otoczeniem.
Newburn to rasowy, rozpisany na 16 zeszytów, brutalny kryminał, pełen zwrotów akcji – dokładnie taki, jaki lubię najbardziej. Bywa dosadnie i krwawo, bywa inteligentnie i zabawnie, ale najważniejsze jest to, że do końca nie wiadomo, w którym kierunku potoczy się akcja. Kwestią czasu jest, że idealnie utkany przez Eastona światek zacznie w końcu się rozpadać. Zdarsky umiejętnie kreśli fabułę i przez większość czasu udaje mu się utrzymać napięcie, które ulatuje nieco dopiero w trochę przeszarżowanym finale. Całościowo jednak jest to zaskakująco dobry komiks, a kanadyjski autor udowadnia, że Ed Brubaker powinien już czuć gorący oddech na swoim karku.
Skoro o podobieństwach mowa, wracam do pierwszego akapitu. Jeśli warstwa graficzna wyda Wam się na pierwszy rzut oka znajoma, a może nawet skojarzy z seriami takimi jak Criminal czy Reckless, to jesteście na dobrym tropie. Newburna nie rysował wprawdzie Sean Phillips, ale zrobił to jego syn Jacob, który wcześniej niejednokrotnie pracował z ojcem jako kolorysta jego dzieł. Powiedziałbym, że styl młodszego z Phillipsów jest nieco szorstki, bardziej pozbawiony detali i czasem nie do końca spójny jeśli chodzi o kolorystykę, ale ta surowość ma w sobie urok i potencjał, który pewnie zostanie rozwinięty w kolejnych dziełach rysownika.
Podsumowując, Newburn to bardzo dobry akcyjniak z filmowym scenariuszem i klimatycznymi, choć nieco oszczędnymi rysunkami. Do ideału zabrakło nieco bardziej zaskakującego pomysłu na zakończenie i nieco staranniejszych plansz, ale całościowo komiks broni się bardzo dobrze. W moim serduszku (i na półce) zajmie zasłużone miejsce obok dzieł Eda Brubakera i Seana Phillipsa, w zasadzie nie mając się czego wstydzić. I niech to będzie najlepsza rekomendacja.
Tytuł oryginalny: Newburn
Scenariusz: Chip Zdarsky
Rysunki: Jacob Phillips
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Mucha Comics 2024
Liczba stron: 344
Ocena: 85/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.