Piękna i Bestia – Opowieść Belli i Piękna i Bestia – Opowieść Bestii tworzą dyptyk oparty nie na animacji z 1991 roku, a aktorskim filmie z 2017 roku, z Emmą Watson i Danem Stevensem w rolach głównych. Tak jak głoszą tytuły, mamy tu do czynienia z dwoma stronami tej samej monety. Poznaliśmy już punkt widzenia Belli, przyszedł więc czas na aroganckiego księcia, zamienionego we włochatego potwora za sprawą klątwy rzuconej przez pewną odtrąconą i zignorowaną żebraczkę. Z góry przepraszam, ale podczas lektury myślałem o książce Grey, pokazującej historię Christana Grey jego własnymi oczami, jakby w kontrze do (nie)sławnej trylogii, w której narratorką była Anastasia Steele. Dobrze, zapiszę się na jakąś terapię…
Żarty na bok. Piękna i Bestia – Opowieść Bestii uzupełnia punkt widzenia drugiego z bohaterów tej historii i moim skromnym zdaniem opowieść na tym zyskuje. Bella była po prostu piękną, mądrą dziewczyną, która otworzyła swoje serce przed wrażliwym potworem. Ale to właśnie Bestia wydaje się postacią bardziej złożoną, targaną sprzecznościami. Z jednej strony trudne dzieciństwo, z drugiej zepsucie wywołane przynależnością do arystokracji, z trzeciej pogodzenie się ze swoją bestialską naturą, z czwartej niesłabnąca nadzieja, że komuś uda się go jednak pokochać. Tworzy to całkiem przystępną mieszankę, z którą warto się zapoznać.
Mallory Reaves i artyści ze Studio Dice bardzo udanie przełożyli język disnejowskiej adaptacji na mangę. Podobnie jak w pierwszym tomie, tak i tu rysunki bywają fantastyczne i chociaż miejscami pachną typową japońszczyzną, tak dynamika, ekspresja i przywiązanie do detalu wciąż robią piorunujące wrażenie w czerni i bieli. To kolejny dowód na to, że proste historie bywają ponadczasowe i mogą być pokazywane kolejnym pokoleniom zarówno dzieci, jak i dorosłych.
Piękna i Bestia – Opowieść Bestii to przyzwoita manga, którą czyta się szybko i która robi chyba nawet odrobinę lepsze wrażenie, niż jej poprzednia część. To oczywiście wciąż prosty romans, ale pełen charakterystycznych postaci i momentów, które potrafią stopić serce nawet największego twardziela. Wersja Bestii jest siłą rzeczy mroczniejsza i bardziej ponura, miejscami korzysta nawet ze stylistyki gotyckiej grozy. Twórcy na początku chowają wręcz potwora w cieniu, tak by czytelnik mógł wyczekiwać na spojrzenie w jego kudłate oblicze.
Zawarte na końcu albumu dodatki pokazują jak pieczołowicie twórcy podeszli do tematu. Zobaczymy między innymi próbę odwzorowania komnat pięknego zamku i studium postaci uświadamiający nam rewolucję, jaką przeszły projekty na drodze do osiągnięcia najbardziej mangowej stylistyki. Przeczytanie obu tomików jeden po drugim też odsłania dodatkową perspektywę – Reaves starała się chociaż trochę rozwinąć oboje bohaterów. Bestia okazała się po prostu nieco bardziej wdzięcznym tematem.
Tytuł oryginalny: Disney Manga - Beauty and the Beast - Beast's Tale
Scenariusz: Mallory Reaves
Rysunki: Studio Dice
Tłumaczenie: Mateusz Lis
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 176
Ocena: 75/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.