Trudno jest przyznać się do depresji, chociaż to choroba jak każda inna, atakująca jednak głównie mózg i duszę. Jeszcze trudniej wyznać, że ma się myśli – lub co gorsza próby samobójcze. Thorogood mówi o tym… już na drugiej stronie swojego komiksu. Jej problemy zaczęły się, kiedy była zaledwie nastolatką. Napady lęku, poczucie wyobcowania, brak sensu, strach przed sprawieniem zawodu – to tylko wycinek problemów, które dręczyły brytyjską artystkę.
Samotność w centrum wszechświata opowiada o sześciomiesięcznym okresie, w którym Thorogood pracowała nad nowym komiksem, próbowała się wypromować, a także przeżyła zauroczenie i zawód miłosny. Dzieli się tym wszystkim z czytelnikami w sposób absolutnie szczery i niezwykle kreatywny, używając różnorodnych nieszablonowych technik narracyjnych, takich jak kolaże, oszczędne operowanie kolorami, realistyczna fotografia czy bazgroły rodem z zeszytów szkolnych. Czasem burzy też czwartą ścianę, żonglując przede wszystkim swoimi nastrojami i przemyśleniami, przypominającymi raczej chaotyczny potok myśli niż spójną narrację. To jeden z najoryginalniejszych wizualnie komiksów, jakie czytałem w ostatnich latach.
Trudna to lektura, nie tylko z punktu widzenia mocno doświadczonego przez życie człowieka. Dzięki Thorogood łatwiej zrozumieć co siedzi w głowie człowieka z depresją, w jak niespodziewanych momentach mogą przyjść napady lęku czy emocjonalny paraliż. Nawet najdrobniejsze codzienne sytuacje, które z pozoru powinny pozostawać neutralne lub nawet przynosić namiastkę szczęścia, mogą zostać gwałtownie przerwane przez wysoką, odzianą w czerń postać, która niczym Buka z „Muminków” łypie na nas groźnym okiem i szczerzy się w przerażającym grymasie.
Samotność w centrum wszechświata oddziałuje na czytelnika na wielu płaszczyznach. W komiksie pada zdanie: „Oni nie odchodzą bo jesteś smutna, tylko dlatego, że nic innego poza byciem smutną cię nie interesuje”. Jest w tym sporo prawdy, bo najbardziej przerażająca rzecz, jaką można powiedzieć o ludziach cierpiących z powodu depresji lub stanów depresyjnych to fakt, że zachowują się, jakby po prostu nie chcieli być szczęśliwi. Ktoś z zewnątrz może uznać, że to ich wybór, zachcianka, podczas gdy delikwent nie widzi po prostu dla siebie innej drogi. To absolutnie dewastująca konstatacja.
Nagle Comics zafundowało nam murowanego kandydata do topki najlepszych komiksów tego roku i mam nadzieję, że inne dzieła Zoe Thorogood też zostaną wydane na polskim rynku. Samotność w centrum wszechświata to nie będzie lekka, łatwa i przyjemna lektura, szczególnie dla osób, które same są w złym miejscu, ale album ten jest wart każdej wydanej na niego złotówki. Daje do myślenia, otwiera oczy na wiele spraw i mam nadzieję, że chociaż na część czytelników zadziała w sposób terapeutyczny. Autorka nie wybiela ani nie usprawiedliwia siebie, często wręcz stawia się w negatywnym świetle. Sporo tu intymnego, negatywnego przekazu, a trochę mało nadziei – co jest jedną z nielicznych wad komiksu. Ale jego niezależna artystyczna moc robi robotę.
Tytuł oryginalny: It's Lonely at the Centre of the Earth
Scenariusz: Zoe Thorogood
Rysunki: Zoe Thorogood
Tłumaczenie: Olga Mysłowska
Wydawca: Nagle Comics 2025
Liczba stron: 192
Ocena: 90/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.