Album zaczyna się od historii wojownika Arkasa, będącego najbardziej bitnym członkiem swego plemienia. Chwila zapomnienia kosztuje go i jego ukochaną wygnanie ze społeczności, co jest również początkiem historii jego syna Arkadiego. Tymczasem daleko od ich wioski, po drugiej stronie świata, prężnie działa potężne miasto Dis - hiper-futurystyczna utopia, podtrzymywana na barkach Tytanów. Jednak nawet wysoce zaawansowany system ma swoje ludzkie słabości, a potężne istoty targane są słabościami śmiertelników. Losy obu tych światów wkrótce mają się połączyć, ale zanim to nastąpi, Caza ma wiele do przedstawienia.
Aby zrozumieć pełnię tego, co napisałem wyżej, trzeba podsumować pewne fakty. Tytułowy świat Arkadiego to nic innego jak stara, poczciwa Ziemia. Naznaczona atomową pożogą, do tego zastygła bez ruchu, przez co jedna jej półkula palona jest bezlitosnymi promieniami słonecznymi, a druga spowita jest wiecznym lodowcem. W bonusie jej mieszkańcy otrzymują jeszcze radiację. Takie realia dają autorowi spore pole do popisu, które w pełni wykorzystuje. Obok plemion i stworów rodem z fantasy mamy zaawansowane technologicznie miasto zarządzane przez maszyny. I nawet w tej postaci nie byłoby to nic spektakularnego jak na SF. Philippe Caza to jednak nie byle twórca, a autor wielki, tworzący śmiałe dzieła.
W Świecie Arkadiego najbardziej urzekło mnie miasto Dis, wydające się niemal idealne. Pośród zanurzonych w idylli mieszkańców mamy tu Tytanów rodem z helleńskiej mitologii. Są oni opiekunami i zarazem obiektem podziwu ludzi, którzy jednak nie zdają sobie sprawy z ich syntetycznej natury. Choć jak na maszyny, mają oni sporo z człowieka. Zwłaszcza Or-fe, posłannik Dis, którego złamana dusza wywołuje lawinę wydarzeń zagrażających miastu. Ale co z samym Arkadim?
Literatura obfituje w postaci wybrańców i zbawicieli. Idoli, którzy mimo kiepskiej pozycji startowej, stają się równi bogom. Arkadi to jednak nie kolejny Skywalker czy Atryda. Chłopak nie pamięta swego wojowniczego ojca, a życie, jakie wiedzie w surowym plemieniu, nie jest usłane różami. Jego losy w końcu ulegają przemianie, ale nie festiwalowo spektakularnej. Świat Arkadiego tom 1 to ledwie początki tytułowego bohatera. Niespieszne, bez uproszczeń, skrótów na rzecz taniego widowiska i schlebiania niewymagającemu czytelnikowi. Aż chce się więcej.
Europejscy twórcy komiksu, zwłaszcza ci formatu Philippe'a Cazy, to twórcy mocno akcentujący swój artyzm. Na każdym etapie Świata Arkadiego widać rozmach, będący jednak zróżnicowany w zależności od charakteru przedstawianych wydarzeń. Te związane z Arkasem i Arkadim to pejzaże surowe, naznaczone magią i barbarzyństwem, jakże kontrastujące z technologią Dis - sterylną, boską i pochodzącą jakby z innego świata. Mitologiczna symbolika jest powalająca i nie dotyczy wyłącznie Tytanów. Philippe Caza w kilku punktach swej opowieści składa hołd nazwiskom jak Kirby czy Frazetta, choć pojawiają się i echa twórczości Moebiusa.
Świat Arkadiego tom 1 to mocne zamknięcie ubiegłego roku przez Lost In Time. Barbarzyńcy i bogowie. Wojownicze plemiona i utopijne społeczeństwo. Technologia i magia. Dzieło Philippe'a Cazy to wizja pełna przeciwieństw. Elementów, które powinny zgrzytać i iskrzyć, ale jakimś cudem do siebie pasują, a ich losy są ze sobą połączone coraz mocniej z każdym kolejnym rozdziałem. Zwykle podchodzę z dużym dystansem do dzieł uznanych za kanon, ale Świat Arkadiego oszołomił mnie i wciągnął od pierwszych stron. I wiecie, co jest w tym najlepsze? Że to dopiero początek.
Tytuł oryginalny: Le Monde d'Arkadi vol.1-4, Nocturnes
Scenariusz: Philippe Caza
Rysunki: Philippe Caza
Tłumaczenie: Paweł Łapiński
Wydawca: Lost In Time 2024
Liczba stron: 272
Ocena: 90/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.