
W Tam było ciało Ed Brubaker przenosi nas do 1984, na Pelican Road, ulicę przypominającą trochę Wisteria Lane z Desperate Housewives. Każdy jej mieszkaniec ma swoje grzeszki, ale i tak wszyscy zdają się tu wiedzieć wszystko o pozostałych. Scenarzysta kreśli to miejsce bardzo pieczołowicie, na dodatek na początku komiksu przedstawia nam mapkę ulicy. Sklep spożywczy, za którym urzęduje bezdomny weteran wojenny. Pensjonat stanowiący bazę dla ćpunów, uciekinierów na gigancie i innych przypadkowiczów. Domek na drzewie będący doskonałym punktem obserwacyjnym. No i w końcu to miejsce – tam, gdzie było ciało.

Brubaker przedstawia nam cały przekrój charakterów, które zderzać się będą w tym dość krótkim, a jednak tak treściwym komiksie. Młodociany przestępca zakochany w nastolatce po odwyku, która właśnie uciekła z domu. Twardziel udający policjanta, machający odznaką zajumaną zmarłemu ojcu. Znudzone sobą małżeństwo pracoholika i frywolnej kokietki, która marzy, by wdać się w płomienny romans. Wścibska sąsiadka i prywatny detektyw. Wietnamska dziewczynka, marząca by zostać superbohaterką. Z tego miksu tak wytrawny scenarzysta jest w stanie wysmażyć naprawdę smaczną opowieść.

Tam było ciało to dość typowy dla Brubakera kryminał, chociaż zdecydowanie mniej tu klimatu noir niż w innych jego dziełach. Wszystko dzieje się za dnia, w pełnym słońcu, na spokojnej i z pozoru bezpiecznej ulicy. A jednak niektórzy mają tu ukrytą broń, inni skrywają skłonność do agresji, a jeszcze inni po prostu muszą ciągle ładować się w kłopoty. Kto okaże się ofiarą, a kto mordercą? Bru jak zwykle będzie mylił poszlaki, podsuwał czytelnikom nowe tropy, a i tak prawie do samego końca nie odpowie na część pytań. To autor, który doskonale wie, jak przykuć uwagę i zmuszać do dalszej lektury.

Lektura Tam było ciało przypomina układanie puzzli, a każdy kolejny dokładany element odsłania nam przed oczami coraz bardziej satysfakcjonujący obrazek. Scenarzysta stworzył szereg wiarygodnych i przekonujących postaci, a także spróbował nowej metody narracji, odróżniających niniejszy komiks od innych. Od czasu do czasu dostajemy więc przebitki wypowiedzi niektórych „aktorów dramatu” pochodzące z przyszłości. Nie zawiódł również Sean Phillips, który tradycyjnie już wykonał dobrą robotę, idealnie pasującą do scenariusza swojego kolegi. Zerknijcie zresztą na przykładowe plansze - realizm, wiarygodność, świetna mimika - wszystko to objawia się w doskonałym warsztacie rysownika.

Tam było ciało to po mistrzowsku opowiedziana historia, pokazująca, że nie trzeba setek czy tysięcy stron ani wydumanych fabularnych wolt, żeby zrobić coś interesującego, inteligentnego i niemożliwego do odłożenia przed ukończeniem lektury. Brubaker nie zapomina, że najważniejsza nie jest krew, przemoc, zbrodnia i kara, ale ludzkie emocje towarzyszące wszystkim sytuacjom, w które wikła swoich bohaterów. Mamy tu więc miłostki i zdrady, marzenia i zawody, komedię i tragedię. Po prostu życie widziane przez różne osoby i z różnych perspektyw. Marzy mi się ekranizacja!
P.S. Wydawca znowu nie ustrzegł się kilku literówek, więc jeśli takie rzeczy bardzo rażą Was w komiksach, możecie odjąć od oceny jedno oczko. Ale nie róbcie sobie tego.

Tytuł oryginalny: Where The Body Was
Scenariusz: Ed Brubaker
Rysunki: Sean Phillips
Tłumaczenie: Maria Lengren
Wydawca: Mucha Comics 2025
Liczba stron: 144
Ocena: 90/100  
            PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.