O tym, że twórcy komiksu luźno inspirują się Tożsamością Bourne’a Roberta Ludluma wiecie właściwie od lektury recenzji pierwszego tomu. Jean Van Hamme i William Vance stworzyli jednak tak misternie utkany świat pełen dosłownie dziesiątek, jeśli nie setek (!) postaci pobocznych, że trudno tu mówić o plagiacie czy chociażby wtórności materiału. Bogactwo wątków, lokacji i bohaterów jest jednocześnie siłą, ale trochę też bolączką tej opowieści. Dlaczego?
Proces tworzenia kolejnych albumów i snucia historii zaczął się trochę rozciągać. Główny wątek zaczyna schodzić na dalszy plan, a autorzy zabierają swoje postacie w długą podróż na egzotyczną fikcyjną wyspę Costa Verde gdzieś w Ameryce Łacińskiej, gdzie Jason Mac Lane (czy jak tam naprawdę nazywa się główny bohater) pozna swoją żonę Marię (!) i sprawdzi, czy faktycznie był przebojowym członkiem ruchu oporu znanym jako Kaskader, walczącym z opresyjną dyktaturą generała Ortiza. Nie zapomniano też o poszerzaniu biografii kolejnych osób. Trzeci zawarty tu album zabierze nas w przeszłość, gdzie poznamy tajemnice kogoś z rodziny Jasona oraz sekrety trzech kosztownych zegarków ze specyficznym grawerunkiem.
Dopiero ostatni zawarty w XIII tom 3 album – Proces – wraca do głównego wątku i robi to z ogromnym przytupem. Zanim to jednak nastąpi, Van Hamme zasieje mnóstwo tropów, wskazówek i niedopowiedzeń do wykorzystania na później. Czasem podczas lektury miałem wrażenie, że to opowieść bez dna, w której można się nieustannie zanurzać i co chwila wyławiać jakiś nowy skarb. Chociaż czyta się to wszystko dość zrozumiale, to nie ma co przywiązywać się do kolejnych faktów, bo za chwilę i tak okaże się, że wszystko było sprytnie uszytą, zawiłą mistyfikacją. Wszystko ma tu nie tylko podwójne, ale czasem i potrójne dno.
Historia jednak wciąga ze względu na charakterystycznych, popychających ją do przodu bohaterów, chociaż postacie w serii XIII nie zawsze były tak postrzegane. Swojego czasu seria stała się obiektem medialnej nagonki, a autorzy raz byli oskarżani o bycie prawakami, a raz o skrajne lewicowanie. Czepiano się chociażby sposobu, w jaki twórcy portretują kobiety – z jednej strony zawsze piękne, seksowne i zaradne, z drugiej często bezwolne, uzależnione od brutalnych, dominujących samców. Dziś zerka się na to wszystko z uśmieszkiem pod wąsem. Myślę, że komiks ten stanowi ciekawy case socjologiczny, ale i jest interesującym porterem swoich czasów.
Akcji jest sporo, a Vance zwraca uwagę na najdrobniejsze detale. Przez to pościgi, wybuchy czy strzelaniny z użyciem broni palnej i ciężkiego sprzętu są ekscytujące. Cała uwaga skupia się tu jednak na Procesie – porwanie prezydenta USA, transmisja na żywo z konfrontacji z nim w sprawie zamordowania własnego brata i udziału w głębokim spisku, kolejny występ zimnokrwistego mordercy, jakim jest Mangusta – wszystko to sprawia, że od lektury pod sam koniec nie można się oderwać. Znajomość poprzednich (skądinąd nieco lepszych) tomów jest tutaj jednak warunkiem obowiązkowym – w przeciwnym razie zagubicie się w natłoku tekstów i przepychu wątków.
Tytuł oryginalny: XIII - Integrale 3
Scenariusz: Jean Van Hamme
Rysunki: William Vance
Tłumaczenie: Paweł Łapiński
Wydawca: Egmont 2025
Liczba stron: 208
Ocena: 75/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.