Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Anrzej Pilipiuk - Czasy, które nadejdą - recenzja książki

Autor: Tomasz Drozdowski
18 kwietnia 2024
Anrzej Pilipiuk - Czasy, które nadejdą - recenzja książki

Są w życiu człowieka pewne niewinne małe przyjemności, po których nie musi obawiać się zawodu. Jedną z nich są dla mnie kolejne tomy opowiadań Andrzeja Pilipiuka. Historii niosących sporo treści, a przy tym łatwo przyswajalnych, choć dalekich od banalnych opowiadanek za trzy grosze. Czasy, które nadejdą to czternasta już taka antologia, gdzie autor dopisuje do żywotów doktora Skórzewskiego i Roberta Storma kilka epizodów, ale i ukazuje wilcze tropy w samym środku zimy stanu wojennego.

Antologię otwiera historia z młodym doktorem Skórzewskim, gdzie najjaśniej objawia się pewien talent Pilipiuka. Mianowicie jak nikt inny potrafi on przekuć naukową wiedzę w gładką, poczytną prozę. A na tym wykładali się nawet wielcy fantastyki. Remedium to doskonały przykład na udowodnienie tej tezy, gdzie dostajemy niemal wyłącznie przerzucanie się medycznymi hipotezami, a mimo to cała opowieść jest emocjonująca i angażująca. Skórzewski pojawia się też w roku 1915 pod Wojsławicami, w ogniu I wojny światowej. Przez chwilę mamy nawet epizodzik jakubowy, ale istotniejszy jest inny aspekt opowiadania Profesor Śmierć. Mowa o możliwości kontrolowania czasu, czy raczej teorii o tym zjawisku. Co ciekawsze, historia ta nie jest dokończona i oby autor jak najszybciej dał nam dalszy ciąg.

Nie mogło zabraknąć Roberta Storma. Niepokorny miłośnik wszelkich kuriozów wdaje się w armatnią aferę międzynarodową w Siódmej armacie i nieco mocniejszą sprawę w tytułowych Czasach, które nadejdą. Można mówić, że Storm to społeczna safanduła, dziwak i marnujący swój potencjał idealista. Ale gdy chce, zachowuje zimną krew godną bohaterów kina akcji. Tytułowa historia jest jednym z jego najbardziej sensacyjnych występów i czasem mam wrażenie, że Pilipiuk tworzy dwóch Stormów. Jeden to depresyjny nerd, który jakimś cudem jeszcze żyje, a drugi to postać bardzo, bardzo niebezpieczna, ale o dobrym sercu. I liczę, że dojdzie kiedyś do syntezy obu tych wcieleń.

Klementynka to historia bez autorskich bohaterów, ale wykorzystująca pojawiający się już motyw istot nadnaturalnych w realiach PRL. A konkretniej w czasie stanu wojennego. Oto mamy osiedle borykające się z zimą tamtych czasów, ze wszystkimi jej urokami. Jest milicja, UB i cała sieć kontrolująca obywateli. Ale co najważniejsze - jest gajowy, wilk i dziewczynka z czerwonym nakryciem głowy. Pilipiuk nie przenosi tu klasycznej baśni na kanwę czasów Ślepego Generała, ale sprawnie gra pewnymi kulturowymi motywami, tworząc znakomite urban fantasy. Wielki Grafoman to zajadły przeciwnik komuny i chwała mu za to, ale oddaje ducha tej epoki jak mało kto. Bez cienia sentymentalizmu czy wprost przeciwnie - gniewu na tamten okres. Jest zimny niczym wschodni mróz realizm, gdzie pojawia się dużo cienia, ale i iskra światła.

Antologia Czasy, które nadejdą nie odstaje poziomem od reszty tomów opowiadań Wielkiego Grafomana. Skórzewski i Storm nadal intrygują i mają wiele do pokazania, ale prawdziwa siła pisarza tkwi w historiach bez ich udziału. Klementynka ma potencjał na miejski horror, ocierający się o fantasy i powieść historyczną. Obecnie Andrzej Pilipiuk jest jednym z nielicznych aktywnych twórców Fabryki Słów ze starej gwardii i warto szanować dzieła mistrza. Niebawem światło dzienne ujrzy kontynuacja Przetainy, a ja czekam jeszcze na powrót Jakuba Wędrowycza.


Autor: Andrzej Pilipiuk 
Wydawca: Fabryka Słów 2024
Stron : 374
Ocena: 85/100 

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.