Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Euforia: F*ck Anyone Who’s Not A Sea Blob - recenzja drugiego odcinka specjalnego

Autor: Ewa Filipowicz-Gmerek
23 stycznia 2021

Dwa odcinki specjalne Euforii powstały, ponieważ pandemia pokrzyżowała plany twórców, którzy mieli zająć się drugim sezonem serialu. Dla mnie jest to jedna z niewielu zalet obecnej sytuacji na świecie, bo to, co otrzymaliśmy od Sama Levinsona, jest niesamowite. Pierwszy odcinek, czyli Trouble Don’t Last Always zadebiutował na HBO GO z początkiem grudnia 2020 roku. Drugi (i ostatni) zatytułowany F*ck Anyone Who’s Not A Sea Blob pojawił się 23 stycznia. Akcja obu rozgrywa się w czasie Bożego Narodzenia.

Pierwszy odcinek w całości poświęcony był Rue (Zendaya), drugi natomiast skupia się na Jules (Hunter Schafer). Jest to obraz jej pierwszej terapii. Przez cały odcinek dziewczyna opowiada terapeutce o swoich przeżyciach. Jednak w tym odcinku dzieje się nieco więcej niż w pierwszym. Jest zdecydowanie więcej retrospekcji, które przenoszą widza do pierwszego sezonu. Jest także wiele scen, których nie widzieliśmy wcześniej. Oglądając ten odcinek wchodzimy do głowy Jules. Do jej wspomnień, przeżyć i fantazji. Już na samym początku, gdy terapeutka pyta Jules, dlaczego ta wyjechała bez Rue, a w oku dziewczyny widzimy momenty z jej życia, słyszymy pierwszą piosenkę zapowiadającą genialną ścieżkę dźwiękową. W Euforii muzyka nigdy nie zawodzi, więc nie mogło być inaczej i tym razem. Swoim klimatem odcinek ten zbliża się nieco do sezonu pierwszego. Jest w nim zdecydowanie więcej dynamiki niż w pierwszym epizodzie specjalnym. Odpowiada za to nie tylko muzyka, ale i ruch kamery podążający nieustannie za wspomnieniami Jules.

Zobacz również: Euforia: Trouble Don’t Last Always – recenzja pierwszego odcinka specjalnego

Euforia: F*ck Anyone Who’s Not A Sea Blob - recenzja drugiego odcinka specjalnego
Fot. kadr z Euforia: F*ck Anyone Who’s Not A Sea Blob
Dziewczyna podczas terapii wchodzi mocno w głąb siebie. Zastanawia się nad tym, czy nie zrezygnować z części przyjmowanych hormonów (jest w trakcie tranzycji), mówi, ze bycie osobą transseksualną jest dla niej duchowe. Nie wiąże się to z żadną religią, z nikim innym poza nią. Liczy się tylko ona. Najwięcej opowiada jednak o swojej matce i o Rue. Twórcy w końcu przedstawiają nam bliżej historię jej matki i ich skomplikowanej relacji. Terapeutka znajduje też zależności pomiędzy stosunkiem Jules do obu kobiet. Ogromnie podobał mi się moment, w którym Jules opowiada o oceanie. Bohaterka powiedziała, że jest on silny i kobiecy. Przenosimy się wtedy na plażę i widzimy najpiękniejsze momenty odcinka. Cudowne ujęcia Jules skąpanej w wodzie oceanu, zachód słońca i kamera drżąca pod spienionymi falami to coś, co na długo pozostanie w mojej pamięci. To odcinek niezwykle artystyczny, jest wręcz rozkoszą dla widza. Poszczególne sceny zachwycają tak często, że produkcja wydaje się przez to zbyt krótka.

Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: 2. sezon Servant

Euforia: F*ck Anyone Who’s Not A Sea Blob - recenzja drugiego odcinka specjalnego
Fot. kadr z Euforia: F*ck Anyone Who’s Not A Sea Blob
F*ck Anyone Who’s Not A Sea Blob jest dopracowane w każdym calu. Stanowi niezwykłe uzupełnienie nie tylko tego, co wiemy o Jules, ale też pierwszego odcinka specjalnego. To, w jaki sposób odcinki splatają się ze sobą w ostatniej scenie, jest dla mnie zachwycające. Muszę przyznać, że ten epizod oglądałam z jeszcze większą radością niż poprzedni. Cudowne światło, muzyka i dbałość o detale stworzyły odcinek, na który warto było czekać. Na uwagę zasługuje też fakt, ze scenariusz razem z reżyserem Samem Levinsonem napisała Hunter Schafer, czyli aktorka wcielająca się w Jules.
Ilustracja wprowadzenia: HBO

Copywriterka, absolwentka filologii polskiej i publikowania cyfrowego i sieciowego na UWr. Miłośniczka dobrego jedzenia, podróży i platform streamingowych.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.