Akcja serialu dzieje się 200 lat po nuklearnym zniszczeniu istniejącego świata. Lucy, główna bohaterka, żyje jako jedna z uprzywilejowanej grupy w Krypcie 33. Krypty stanowią ekskluzywną możliwość życia głęboko pod dziką i skażoną powierzchnią. Przez serię, wydarzeń mieszkańcy Krypty będa musieli się zmierzyć zróżnicowanym i dzikim światem, który czeka na nich poza murami bunkra.
Patrząc z punktu widzenia post-apokaliptycznych seriali, mogliśmy się spodziewać, że niewiele może nas zaskoczyć. Można przypuszczać, że idąc w myśli powiedzenia Lucy - Okie Dokie twórcy przyjęli wyzwanie na zaskoczenie fanów, które zdecydowanie wykonali. Świat Fallout, jest pokręconą mieszanką, stylityki nukleranego kataklizmu mieszając w tym stylistykę rodem z lat 50-60. Na sam wstępie, który dłuży się bardzo, dostajemy wyczerpujące wprowadzenie, będące przedstawieniem świata. Poznajemy poszczególne grupy, jakie spotkamy w sezonie ale też sposób w jakim ludzie żyją na powierzchni. Rzeczywistość Fallout jest przepełniona kontrastami, co bardzo dobrze obrazuje dobrotliwych mieszkańców Krypt, w porównaniu do brutalności ludzi zamieszkujących powierzchnię. Ta brutalność, wpisuje się idealnie w idee praw ludzi mieszkających poza bezpiecznymi Kryptami, co często połączone jest z naprawdę niezłym czarnym humorem.
Bez wątpienia mocną stroną stroną produkcji Prime Video jest obsada. Jedną z postaci, która wychodzi na pierwszy plan to Lucy MacLaen, w której rolę wciela się Ella Purnell. W przypadku postaci Lucy, widzimy olbrzymie przeobrażenie jakie w niej zachodzi na przestrzeni całego sezonu. Początkowo naiwnie urocza, pełna dobroci i oddania do wspólnoty, w której idzie jej żyć, z czasem poznaje świat, gdzie jej dotychczasowe zasady przestają mieć rację bytu. Okrucieństwo świata powoduje w niej przemianę. Idealnie obrazuje to ostatnia scena ze sławnym Okie-Dokie. W wydźwięku do pierwszych scen podkreśla jaka zmiana w niej zaszła. Inną postacią, która ma olbrzymi wpływa na historię swoją postawą to Ghul. Jest to o tyle interesująca postać, bo zna czasy przed nuklearnym Konfliktem. Jest to oczywiście Coopera Howarda z pierwszego odcinka, a gra go Walton Goggins. Dzięki tej postaci otrzymujemy retrospekcje 200 lat przed wydarzeniami bieżącymi. Przenosimy się do rzeczywistości, gdzie mamy pomieszany wizerunek amerykańskiej rodziny z drugiej połowy XX wieku, z futurystycznymi elementami m.in jak samochody czy sam fakt istnienia Vault Tecu. Cooper zanim widzimy go jako Ghula, jest typową gwiazdą Westernów, wpisując się w charakterystyczne ramy. Podobnie jak w przypadku Lucy, widzimy jakie piętno na nim odcisnęło mijające 200 lat, gdzie z potulnego aktora, przekształcił się w bezwzględnego mordercę.
Twórcy Fallout, stworzyli niesamowitą scenografię, dzięki której jeszcze lepiej można się wciągnąć w serial. Dokładność oraz różnorodność sprawia, że sami przeżywamy podróż naszych bohaterów oraz jesteśmy w stanie poczuć ich codzienne domowe czy będą one krypcie czy miejscach które spotykamy na powierzchni. Również kostium bohaterów, wyraźnie podkreślają jak bardzo podzielony jest apokaliptyczny świat Fallout.
Prime Video potwierdził, że gra może stać się materiałem na serial, który przykuwa uwagę. Fallout to gratka dla fanów wizji świata zniszczonego, gdzie powstaje nowy porządek a sam w sobie jest brutalny i nieprzewidywalny. Serial pochłania od początku, żyjemy fabułą aż do ostatniego odcinka, który jedynie zaostrza apetyty na dalsze wydarzenia. Czy właśnie mieliśmy okazję zobaczyć najlepszą adaptację gry jak do tej pory? I dont want to set the world on fire…
Ilustracja wprowadzająca: fot. Amazon Prime Video
Entuzjastka literatury i kina. Wielbicielka odkrywania nowych seriali oraz filmów. Poza tym ogromna fanka Formuły 1 i Disneya