Kod Genetyczny to nowy oryginalny serial stacji TVN. Pozycja z wiosennej ramówki jest kolejną kryminalno-obyczajową historią w katalogu stacji. Tym razem mamy mieszkający pod jednym dachem trójkąt miłosny oraz dwie tajemnicze śmierci. Po obejrzeniu pilotowego odcinka mogę stwierdzić jedno. W opisie wyglądało to lepiej.
Nie odkryję Ameryki, gdy napiszę, że ocenianie serialu po pilotowym czy pojedynczym odcinku, to rzecz problematyczna. Zazwyczaj za wiele w tym czasie nie dostaniemy, bo ekspozycję, zapoznanie z estetyką, a na koniec pewnie jakiś cliffhanger. I w przypadku
Kodu Genetycznego historia się powtarza. To co jednak da się ocenić, to sposób w jaki wykorzystano te czterdzieści minut, by zachęcić do pozostania z serialem na dłużej i czekania kolejny tydzień na następny odcinek. I z tym może być problem.
W pilocie otrzymujemy dużo i zarazem mało. Dużo na pewno jest tu rozpoczętych wątków. Mamy obyczajowy główny (trójkąt miłosny ojciec-syn-kochanka), poboczny (para nie mogąca posiadać własnego dziecka, ale wychowująca nieswoje) oraz dwa kryminalne: prowadzone na własną rękę śledztwo w sprawie zabójstwa chłopca oraz
spoilerowa śmierć ważnej postaci. Teoretycznie niepowiązane, ale przez niektóre mało subtelne zabiegi możemy spodziewać się między nimi związku. Priorytetem więc okazało się podłożenie fundamentów. Wiadomo, kto z kim ma romans, kto jest po czyjej stronie, kto jest tu przeciw komu i dlaczego. Niestety potwierdza się przysłowie, że co za dużo, to niezdrowo. Z powodu natłoku wątków cierpią bohaterowie, a tych też jest sporo, którzy na obecną chwilę są po prostu nudni, a ich wątki nie grzeją. Nie może być inaczej skoro w dialogach ograniczają się oni przeważnie do ekspozycji, a gdy przychodzi do próby pokazania radzenia sobie z problemami, to kreatywność scenarzystów ogranicza się do tego samego: dwóch prawie identycznych sekwencji taneczno-narkotykowych tripów. Sam najbardziej interesujący i kluczowy wątek, czyli mieszkania pod jednym dachem trójki kochanków sprowadzono do dwóch krótkich scen. Historia kryminalna zaś, pomimo tego, że rozgrywa się w środowisku ekspertów Instytutu Kryminologicznego, też nie zapowiada się na szczególnie fascynującą. Ale też twórcy wzięli na swoje barki trudne zadanie, by ukrywanie w laboratorium wyhodowanych kępek trawy z miejsca zbrodni, doglądanie ich i czekanie, aż urosną taką właśnie było.
Zobacz również: Swingersi - recenzja filmu. Fantazji Polaków ciąg dalszy
Aktorsko jest za to przyzwoicie, bo na pierwszym i na drugim planie zebrano ekipę o uznanych nazwiskach. Dlaczego tylko przyzwoicie? Bo twórcy nie wymagają od swoich gwiazd wyjścia poza swoje emploi i manieryzmy. Dodatkowo, wrażenie oglądania kolejny raz tego samego potęguje fakt, że wcielają się oni w postaci wycięte ze znanych wzorców przemaglowanych w kinie oraz telewizji. W głównego bohatera Tomasza Skowrońskiego, biegłego sądowego i westernowego ostatniego sprawiedliwego w kitlu, który „własnego teścia-glinę posłał do więzienia” wciela się Adam Woronowicz. Wdowiec poświęca się głównie pracy, co ma swoje konsekwencje w kiepskich relacjach z synem, którego odepchnął w sport, a do tego śmiało mógłby być adresatem fraszki Kochanowskiego „Na matematyka”. Aktor kolejny raz kreuje postać chłodną emocjonalnie, skupioną, porozumiewająca się za pomocą charakterystycznego półszeptu. Partneruje mu Karolina Gruszka, która może i występuje po raz pierwszy w produkcji TVN, to także kolejny raz musi odgrywać zagubioną i rozedrganą emocjonalnie postać. Główny tercet domyka młody Maciej Musiałowski, który póki co w serialu wciela się w wiecznie naburmuszonego ni to nastolatka, ni to dorosłego. Na pewno sportowca-szermierza. Pozostaje liczyć, że w kolejnych epizodach będą mogli bardziej rozwinąć skrzydła.
O pierwszym odcinku
Kod Genetycznego mogę napisać tylko, że jest do bólu przeciętny i ciężko powiedzieć, by czymś się wyróżniał. Produkcja nie wygląda na taką, która poruszane tematy miałaby ugryźć od nowej strony, scenariuszowo jest tu bliżej schematów niż dalej, a wizualnie i klimatem również nie próbuje niczego ugrać, bo serial to raczej unikający własnego stylu, co dziwi, gdy spojrzymy, że reżyseruje Adrian Panek, autor takich interesujących filmów jak
Daas czy
Wilkołak. Mnie pozostaje liczyć, że to po prostu złe dobrego początki i serial pokaże co ma najlepsze, gdy się w końcu rozkręci.
Pierwszy odcinek Kodu genetycznego dostępny jest przedpremierowo w serwisie Player.pl. Premiera telewizyjna w TVN nastąpi 2 marca o godzinie 21:30.
Ilustracja wprowadzenia: Robert Pałka/TVN