Po długim okresie oczekiwania wreszcie możemy obejrzeć pierwszą polska produkcję Viaplay. Od samego początku intrygować mógł zarys fabularny, a nade wszystko świetnie wyważona obsada. Jako że sześcioodcinkowy serial wreszcie można obejrzeć, pora na małą weryfikację.
Punktem rozpędzającym fabułę w
Morderczyniach jest śmierć wysokiego rangą i niezwykle poważanego w swoim środowisku oficera policji (Tomasz Schuchardt). Z całej rodziny na jego znalezieniu najbardziej zależało Karolinie (Maja Pankiewicz), która sama również pracuje na policji jako dzielnicowa. Poszukiwanie prawdy wplątuje młodą dziewczynę w różnorakie tarapaty, przy okazji przyczyniając się do poznania faktów, które nie są na rękę ani jej, ani innym bliskim zmarłego mężczyzny.
Warto zwrócić uwagę na to, w jaki sposób twórcy
Morderczyń bawią się dobrze już znanymi gatunkowymi tropami. Nie mamy bowiem do czynienia z jakimś nowatorskim dziełem, wprowadzającym kryminał na nieco inne tory. Mimo to Kristoffer Rus sprawnie żongluje wątkami sensacyjnymi, obyczajowymi, z lekka psychologicznymi, a czasem nawet komediowymi, tak że sama dość prostolinijna intryga na ogół nie powinna przeszkadzać. Dochodzenie tego „kto zabił” stosunkowo szybko schodzi na boczny tor. Miarowo wchodzimy w brutalny świat przemocy, wywodzącej się ze znacznie bardziej prozaicznych przyczyn, co przy okazji tym mocniej może przerażać. Przemocowy rodziciel, patologiczna rodzina, brak odpowiedniego wzorca w dzieciństwo – a na tle tego wszystkiego pytanie: co sprawia, że kobiety posuwają się do morderstwa? Ważnym wątkiem jest także ukazanie więziennych realiów, na czele z relacjami pomiędzy osadzonymi kobietami, który w istotny sposób pogłębia owe obserwacje.
Przy okazji twórcy zahaczają o wiele codziennych tematów, związanych głównie z radzeniem sobie w trudnej sytuacji rodzinnej. Z racji tego, że
Morderczynie mają feministyczny wydźwięk, samo wyjściowe ich wprowadzenie jest całkiem naturalne. Nieco gorzej chwilami z ich rozwinięciem. Pojawiają się niestety sceny, gdy niektóre skrawki dialogów trącą sztucznością, nie pasując do całej reszty. Tak jakby na planie na krótko zapomniano, że mimo wszystko mamy do czynienia z gęstym kryminałem, a nie banalnym moralitetem. Na szczęście większość produkcji wolna jest od takich zgrzytów – w dużej mierze dzięki wiarygodnym odtwórcom i dobrze napisanym postaciom. Maja Pankiewicz po raz kolejny pokazuje swoją charyzmę, wykorzystując niewątpliwe pole do popisu, jakim jest rola ambitnej dzielnicowej. Klasę pokazują Eliza Rycembel i Izabela Kuna – kolejno siostra i matka Karoliny, które mają własne sekrety i problemy. Na drugim planie znajdziemy także kilka obiecujących perełek, w tym Mateusza Kmiecika, z powodzeniem odgrywającego z pozoru pustego, aroganckiego młodego gliniarza, mającego jednak znacznie bardziej skomplikowaną osobowość. No i pozostaje jeszcze jak zwykle wiarygodny Schuchardt z niezwykle ważnymi dla całości retrospekcjami.
Morderczynie to kawał dobrego serialu kryminalnego. Może nie wprowadzają nowej jakości w gatunku, ale pomimo pewnych drobnych przywar wciągają od pierwszych minut za sprawą wartkiej, dobrze poukładanej akcji, wyrazistych postaci i aktorstwa na naprawdę wysokim poziomie. I mówiąc szczerze, po ostatnim odcinku nabrałem nawet pewnej ochoty na kontynuację tej historii.
Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.