24 lutego na HBO GO pojawił się 1. odcinek serialu próbującego zaprezentować widzom nieco inne spojrzenie na superbohatera w niebiesko-czerwonym trykocie. Superman i Lois skupia się bardzo mocno na życiu rodzinnym, a losy świata stają się równie istotne co losy dorastających synów.
Wydaje się, że o Supermanie powiedziano już w kinie wszystko. Mnóstwo animacji, klasyczny
Superman Richarda Donnera i jego nieco mniej udane kontynuacje,
Tajemnice Smallville,
Superman: Powrót,
Człowiek ze stali i wiele innych. Ostatnią telewizyjną (aktorską) inkarnację kultowego superbohatera oglądaliśmy w serialu
Supergirl i innych produkcjach z tzw.
Arrowverse, gdzie wcielił się w niego Tyler Hoechlin. Ten sam aktor powtarza swoją rolę w zupełnie nowym serialu przygotowanym przez Todda Helbinga i Grega Berlantiego.
Superman i Lois ma położyć nacisk na elementy, które we wcześniejszych wersjach nie istniały lub były na dalszym planie. Ostatecznie adaptacje komiksów to ciągłe przetwarzanie, poszukiwanie nowych tropów, restartowanie historii lub pokazywanie ich w innym świetle.
fot: materiały prasowe/The CW Network
W pierwszym odcinku dostajemy kilkuminutową ekspozycję, podczas której twórcy streszczają w błyskawicznym tempie to, co już zostało w popkulturze utrwalone na temat postaci. Narodziny na planecie Krypton, opuszczenie rodzimej planety tuż przed destrukcją i przybycie na Ziemię, przyszywani rodzice na farmie, odkrywanie swoich mocy, przyjęcie dwóch tożsamości: dziennikarz Clark Kent i Superman, a przede wszystkim miłość łącząca go z Lois Lane. W tym serialu są parą już od bardzo dawna, a ich synowie znajdują się u progu dorosłości i mają własne problemy.
Głównym założeniem serialu, przynajmniej po pierwszym odcinku, wydaje się być pytanie: jak pogodzić bycie superbohaterem z byciem człowiekiem? Historia rozwija się bowiem, budując zarówno wątek zewnętrznego zagrożenia, jak i problematykę relacji rodzinnych. Oto Clark Kent już na początku musi zmierzyć się nie tylko ze zwolnieniem z pracy, ale również ze śmiercią bliskiej osoby. Powraca więc razem z rodziną z Metropolis do Smallville, gdzie oba wątki zaczynają się ze sobą łączyć. Gazeta Daily Planet została niedawno przejęta przez milionera Morgana Edge'a, który jest zainteresowany wykupem farm właśnie w rodzinnym miasteczku Kenta. Większym problemem jest jednak tajemniczy złoczyńca przyczyniający się do awarii elektrowni jądrowych. Oprócz tego są jeszcze synowie, którym ojciec nie poświęcał wcześniej wystarczająco czasu. Dużo nawet jak na superbohatera.
fot: materiały prasowe/The CW Network
Osobiście mam z Supermanem taki problem, że zawsze wydawał mi się zbyt szlachetny i jednowymiarowy. W dodatku posiadający tak wielką moc, że trudno przedstawić historię z realnym zagrożeniem. Na tej płaszczyźnie
Superman i Lois jest ciekawą propozycją, ponieważ rodzicielstwo wiąże się z odpowiedzialnością zdecydowanie większą niż obicie gęby kolejnemu złoczyńcy z kosmosu. W pierwszym odcinku zarysowane zostają charaktery synów - Jonathan jest tym bardziej otwartym i przebojowym, a Jordan mierzy się z fobią społeczną. Obaj dopiero zaczynają podejrzewać, że ich ojciec może być zupełnie kimś innym, niż myśleli. W tym wszystkim niestety na dalszy plan schodzi Lois, która powinna być przecież silną kobietą i równoważną partnerką dla Kenta. Być może dostanie więcej do roboty od scenarzystów w kolejnych odcinkach.
Dobry pilot serialu powinien tak przedstawić historię, aby widzowie byli ciekawi tego, co nastąpi dalej. W
Superman i Lois rozczarowujące jest, że najbardziej istotne tajemnice rozwiązują się bardzo szybko. Na końcu odcinka poznajemy tożsamość tajemniczego złoczyńcy i wyjaśniają się problemy związane z synami. Twórcy dają zbyt mało powodów, żebyśmy z niecierpliwością czekali na kolejne epizody. Oczywiście to dopiero zalążek jakiejś większej afery z udziałem Morgana Edge'a, którego póki co jeszcze nie oglądamy. Tak samo Jonathan i Jordan dopiero będą się oswajać ze swoim dziedzictwem. Brakuje jednak spójności oraz powolnego zapoznawania widzów ze światem. Sceny walczącego Supermana niezbyt płynnie przechodzą do imprezy nastolatków, a poważne fragmenty rodem z gromkopierdnych filmów Zacka Snydera przenikają się z żarcikami i zupełnie niepoważnymi scenami jak z
Supermana III.
fot: materiały prasowe/The CW Network
Można było się spodziewać, że efekty specjalne będą nierówne. Gdy Clark Kent podnosi samochód, wygląda to bardzo dobrze, ale gdy zamraża jezioro i zabiera stamtąd wielki kawał lodu, aby schłodzić rozgrzany reaktor elektrowni jądrowej, wtedy musimy przymknąć oko na wizualne niedociągnięcia. Wiele zależy od tego, czy nie będzie irytować Was pewna kiczowatość wpisana w postać Supermana, a obecna również w tym serialu. Scenarzyści opierają się na uproszczeniach i stereotypach, fatalnie rozpisując choćby wątek romansu nastolatków z problemami. Tyler Hoechlin i Elizabeth Tulloch odgrywali już Supermana i Lois Lane w innych produkcjach telewizyjnych Arrowverse i brakuje im tej świeżości, którą mają Alex Garfin i Jordan Elsass wcielający się w ich dorastających synów.
Należy pochwalić błyskawiczne streszczenie wcześniejszych wydarzeń w pierwszych minutach, ale cały koncept nie wydaje się najlepszy. Początek serialu pokazuje, że może nie być wystarczająco czasu ani dla Supermana, ani dla jego synów. A przez to całość nie będzie spełniona - zarówno jako opowieść superbohaterska, jak i opowieść o dojrzewaniu. Chociaż bardzo prawdopodobne, że fani komiksów docenią nieco inne podejście do tematu. Możecie sprawdzić, jak to się rozwinie dalej - ja raczej odpadam po pierwszym odcinku.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe/The CW Network
Fan westernów, kina noir i lat 80. Woli pisać o filmach niż o sobie.
A tu sobie zapisuje rzeczy:
https://www.facebook.com/Wjednymujeciu1