No i maszyna serialowa MCU nareszcie rusza. Obecna sytuacja pandemiczna sprawia, że nawet gotowe produkcje kinowe są przekładane (vide Czarna Wdowa), więc Kevin Feige i spółka mocno zmieniają taktykę. Na Disney Plus pojawiły się dwa pierwsze epizody WandaVision, zdecydowanie najciekawiej zapowiadającego się serialu uniwersum. Jak się prezentują?
Z pewnością wielu z Was oglądało co najmniej jeden spot, teaser czy trailer tego tytułu. Zapowiadana w nich egzotyczna jak na ten gatunek forma serialu sama w sobie przyciągała nawet tych, którzy za postaciami Scarlett Witch czy Visiona nie przepadają (no i umówmy się, oni jak do tej pory nigdy nie grali w filmach ani pierwszych skrzypiec, ani nie pokazywali swoich największych fabularnych atutów). Już po pierwszych odcinkach z radością mogę powiedzieć, że jak na razie to zdecydowanie nie był jakiś tani chwyt marketingowy i nie czeka nas "nienormalny" wstęp, prowadzący do typowych, avengersowych starć. Co też jest oczywiście podjęciem pewnego ryzyka, bo uderzenie widzom w twarz tak ambitnym podejściem do tematu to rzecz cokolwiek zaskakująca w tej branży.
https://www.youtube.com/watch?v=sj9J2ecsSpo
Wydawałoby się wszak, że najbezpieczniejszym podejściem byłoby wypuszczenie serialu
Falcon i Zimowy żołnierz, który jeśli wierzyć zapowiedziom będzie swojego rodzaju quasi-szpiegowskim serialem w stylu drugiego
Kapitana Ameryki - czyli coś, co znamy i w zdecydowanej mierze kochamy. Tymczasem na start pojawiła się produkcja, która oddaje swoisty hołd dawnym sitcomom, z całym bogactwem inwentarza w rodzaju klasycznego śmiechu publiczności w "odpowiednich" momentach. Do tego jeszcze bohaterowie operują dość specyficznym poczuciem humoru i językiem rodem z komediowych pozycji lat 60., co w zestawieniu z mocami Wandy czy Visiona daje komiczny efekt. Dotąd bowiem wiemy, że tytułowa para próbuje ułożyć sobie życie na typowych amerykańskich przedmieściach, wtapiając się w społeczność i żyjąc tak jak wszyscy. W międzyczasie jednak pojawiają się znaki, które wybijają ich (i nas) z tej rzeczywistości, sugerujące jakąś większą maskaradę, drugie dno, z którego jeszcze nie zdajemy sobie sprawy.
kadr z serialu WandaVision
Naprawdę trudno jest w tej chwili dyskutować o konkretach tego serialu, bo to oczywiste, że mamy przed sobą jeszcze zaledwie fasadę całości. Nie zmienia to faktu, że nawet jeśli nie przypasuje komuś specyficzny humor, nie sposób nie docenić świetnie wkomponowanych w całość aktorów. Elizabeth Olsen i Paul Bettany są jakby wyrwani z surowych więzów superhero w filmach i radzą sobie świetnie, a już teraz jest między nimi więcej chemii niż we wszystkich poprzednich pozycjach MCU razem wziętych. Nie zawodzi także drugi plan, szczególnie Kathryn Hahn jako nieco postrzelona sąsiadka - pokazywana tyle razy, że możemy być pewni, iż nie jest to zaledwie epizodyczna postać. Do tego można dodać jeszcze kilka osobliwych nawiązań do uniwersum (np. zegarek Strucker czy... toster Starka) i na swój sposób niepokojącą, groteskową atmosferę. A resztę, no cóż, zobaczcie sami.
Po tym swoistym dwuodcinkowym prologu aż chce się wiedzieć więcej.
WandaVision jawi się jako tajemniczy, wielowarstwowy serial, bardziej przywodzący na myśl takie produkcje jak
Maniac czy genialny
Legion niż cokolwiek ze stajni Marvela. Mimo to jest jeszcze zbyt mgliście, aby dało się wydać odpowiedni werdykt. Czy scenarzyści nieugięcie trwać będą przy swoim oryginalnym pomyśle, a z szafy nie wyskoczy w międzyczasie bezpieczna wersja typowej, marvelowej produkcji? Mamy dobre kilka odcinków na przekonanie się.
Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.