Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Wielka rozrywka w SkyShowtime!

Peaky Blinders - recenzja 6. sezonu serialu. Czarownicy i jasnowidze

Autor: Monika Sterkowiec
12 czerwca 2022

Koniec piątego sezonu Peaky Blinders postawił swojego głównego bohatera w tragicznej sytuacji, bo oto okazało się, że istnieje dla niego przeciwnik nie do pokonania i ideologia nie do przegadania. Thomas Shelby okazał się nie dość sprytny i przewidujący, by uchronić swoich współpracowników i rodzinę, a za błędy był gotów przypłacić własnym życiem. Zawieszenie akcji zdradzało, że twórcy nie pozwolą Tommy’emu łatwo uciec od problemów, a wkrótce zapowiedziano sezon szósty, finałowy – choć podobno ma jeszcze powstać kontynuacja filmowa jako zwieńczenie serii. Czy udało się pociągnąć wątki, wyciągnąć rodzinę Shelbych z dołka i po raz kolejny wciągnąć widzów w gangsterską intrygę?

Pierwsze pytanie, które nasuwa się w związku z powstaniem nowego sezonu, brzmi: co się stanie z Polly Gray, jedną z najlepszych i kluczowych postaci dla Peaky Blinders. Wcielająca się w nią aktorka, Helen McCrory, zmagała się z chorobą nowotworową i niestety zmarła w kwietniu 2021 roku. Sprawa wyjaśnia się już w pierwszych minutach pierwszego odcinka, który jest w swoich ramach hołdem złożonym tej wspaniałej i utalentowanej aktorce. Nietrudno jednak zauważyć, że odkąd Helen McCrory nie ma już z nami, minął tylko ponad rok, a postać Polly Gray była jedną z najważniejszych w serialu. Nasuwa się więc w wniosek, że twórcy musieli niespodziewanie zmienić scenariusz ostatniego sezonu, pracując nie tylko w obliczu śmierci członkini ekipy i pod presją czasu, lecz także we wszechobecnej na świecie pandemii, bardzo dotkliwej w Wielkiej Brytanii, gdzie głównie rozgrywa się akcja serialu. Przyjmuję to wszystko za okoliczności łagodzące dla szóstego sezonu Peaky Blinders, bo jest to niestety najgorsza odsłona serialu o gangu z Birmingham i wpływowej rodzinie Shelby.
materiały promujące 6. sezon Peaky Blinders
Konsekwencje nieudanego zamachu na twarz ruchu faszystowskiego w Anglii, Oswalda Mosley, to przede wszystkim śmierć Polly Gray i dwóch innych ważnych współpracowników Thomasa Shelby. Są jednak i tacy, którzy wskażą właśnie lidera Peaky Blinders jako winnego – nie wyłączając samego zainteresowanego. Mijają cztery lata i Tommy jest już odmienionym człowiekiem, a przynajmniej stara się być. Uspokoił się, rzucił whiskey, troszczy się o rodzinę. Tymczasem skończyła się prohibicja w Stanach Zjednoczonych i wszyscy, którzy zarabiali na nielegalnym obrocie alkoholem, zostają bez perspektyw na życie. Na rynku pojawia się więc nowy produkt – opium – oczywiście nie bez udziału firmy Shelby Company LTD. Powraca znany nam z poprzednich sezonów klimat zamglonych ulic, brudnych dzielnic robotniczych, gęstych od dymu papierosów pubów, magazynów, doków, bruku i ceglanych budynków. Powracają kaszkiety, długie płaszcze, garnitury i zegarki kieszonkowe na złotych łańcuszkach. Znów słyszymy współczesną rockową muzykę, która stała się znakiem rozpoznawczym serialu, choć Nicka Cave’a w czołówce już nie ma.

Zobacz również: Jest ciemno? Podążaj za światłem! Oto oficjalne zdjęcie z The Last of Us

Czego jeszcze nie ma? Spójnej fabuły, logiki i ciekawej kontynuacji wątków niektórych postaci. Są za to bohaterowie i sceny zupełnie niepotrzebne, a przy ich pojawieniu się można sobie zadać tylko pytanie „a na co to komu potrzebne?”. W pierwszym odcinku następuje czteroletni przeskok czasowy, podczas którego najwyraźniej nie wydarzyło się absolutnie nic, poza tym, że po nim bohaterowie mogli deklarować, że minęły cztery lata. Chociaż to w zasadzie niewiele przeszkadza. Pierwsze dwa i pół odcinka buduje naprawdę ciekawą sytuację w serialu i pokazuje postać Tommy’ego z innej, odmienionej strony. Później niestety jakość spada. Okazuje się, że z wielowątkowej opowieści o rodzinie Shelby, interesujący pozostał właściwie tylko Tommy, któremu szósty sezon kazał roztrząsać własne człowieczeństwo. Reszcie postaci serial pozostawia pojedyncze sceny, rozrzucone po odcinkach tak, że często bardzo długo nie ma kogoś na ekranie. Wątek fabularny przebiega w uproszczeniu mniej więcej tak: „to będzie sprawa osobista”, „sprawy osobiste odłóżmy na bok, robimy biznesy”, „jaki biznes, to jest sprawa osobista!”, przy czym obie kwestie zamiast się łączyć lub przeplatać (na początku się wydaje, że tak będzie), zdają się wykluczać, co prowadzi do rozgrzebania i porzucenia bardzo istotnego wątku, który nie ma swojego zakończenia. Większość rozwiązań nie ma logicznego uzasadnienia. Wiele rzeczy tłumaczy się w tym sezonie działaniem duchów, „cygańską magią” lub w ogóle się nie tłumaczy. Członkowie gangu Peaky Blinders to najwyraźniej czarownicy i jasnowidze. Dodatkowo wszyscy chodzą w zwolnionym tempie i starają się wyglądać groźnie, a sprawiają tylko, że coraz częściej patrzy się na zegarek.
Peaky Blinders sezon 6
materiały promujące sezon 6. Peaky Blinders
Jest też ten nieszczęsny wątek faszystowski. Oswald Mosley w poprzednim sezonie jawił się jako człowiek inteligentny i niebezpieczny, a oddał to z powodzeniem wcielający się w niego Sam Claflin. Tutaj to postać nijaka, nie mająca nic do powiedzenia, schowana za swoją kochanką z urojeniami i zapędami do zabijania Żydów. Ponieważ faszyzm w Peaky Blinders przyjmuje karykaturalną postać i przede wszystkim każe swoim zwolennikom głosić śmierć Żydom w wysoko podniesioną ręką, wiadomo w jakim geście, co uznaje za ostateczny dowód lojalności. Trochę śmieszne. Łącznie z pozostałymi wątkami, nie ma za bardzo nic do powiedzenia.

Zobacz również: The Boys – recenzja 3. sezonu. Zapnijcie pasy, chłopaki wracają.

W szóstym sezonie Peaky Blinders najbardziej widać braki scenariuszowe – źle napisane postaci, znikające i pojawiające się wątki, deus ex machina w postaci duchów i czarów. Technicznie to wciąż bardzo dobrze zagrany i nakręcony serial, z klimatyczną muzyką, scenografiami i zdjęciami. Całość wiąż ogląda się całkiem nieźle, choć męczą zbyt długie rozmowy o niczym i zbyt wiele ujęć w zwolnionym tempie, które mogłyby być wypełnione akcją. Ale akcji nie starczyłoby na wypełnienie całego czasu ekranowego. Biorąc pod uwagę okoliczności i to, że najwyraźniej scenariusz musiał powstać bardzo szybko, można mu jednak co nieco wybaczyć. Pozostaje nam czekać na kolejną odsłonę, czy to w postaci nowego sezonu, czy pełnometrażowego filmu, bo wygląda na to, że rodzina Shelby nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

Wykształciła się, żeby pisać o filmach, więc to robi. Gdyby mogła, nie wychodziłaby z sali kinowej. Ogląda filmy we wszystkich gatunkach, ale najbardziej lubi czarne komedie, animacje i rzeczy tak absurdalne, że nie wiadomo, czym są.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

55/100
  • wraca klimat zamglonych i brudnych miast
  • nadal dobrze dobrana muzyka
  • aktorsko świetny, szczególnie jak zawsze Cillian Murphy
  • pierwsze 3 odcinki
  • hołd dla Helen McCrory
  • brak spójności i logiki
  • wiele rozgrzebanych i niedomkniętych wątków
  • postaci nie mają co robić, znikają na całe odcinki
  • deus ex machina, rzeczy się dzieją i nie mają logicznego uzasadnienia
  • faszyści
  • wątki rodzinne jakby żywcem wyjęte z telenoweli

Movies Room poleca

Nadchodzące premiery