Konflikt pomiędzy Czarnymi i Zielonymi zaczyna coraz bardziej nabierać tempa. Obie strony usilnie zaczynają poszukiwać sojuszników, którzy pokłonią się przed Władcą Siedmiu Królestw. Śmierć Lucerysa wpływa na Radę Czarnych, a przede wszystkim na Rhaenyra, która musi pogodzić się ze śmiercią młodszego syna. W obu stronnictwach zaczyna dochodzić do wewnętrznych starć, które mogę przeważyć nad tym kto przejmie koronę. Zaczyna się krwawy rozdział historii w Siedmiu Królestwach.
Czasami istnieją takie produkcje na, które warto było czekać i choć Ród Smoka nie jest serialem idealnym to wciąż w wielu aspektach jest to ogromne widowisko. Bez wątpienia efekty specjalne ciągle są na wysokim poziomie. Ten sezon zaoferował nam jeszcze więcej smoków, nie zostawiając królowania jedynie Vhagar. Wraz z ekscytującym konfliktem poznajemy nowe rody, które poprzez scenografię oraz różnorodne kostium podkreślają swoją indywidualność w Siedmiu Królestwach - przykładem są rody Dorzecza, na których w większości skupiał się najnowszy sezon.
Niestety drugi sezon nie jest równy jeśli chodzi pod swoją intensywność. Oczywiście można zrozumieć, że twórcy chcą nam bardziej przybliżyć intencje obu stron w konflikcie, jednak te wszystkie podchody oraz knowania dają wrażenie, że serial w dużej mierze składa się z nic niewnoszących często dialogów. Po serii odcinków w których bohaterowie dyskutują nad panującą sytuacją i rozwijającym się konfliktem, co często było sztucznie przedłużane, pojawiają się takie sceny co naprawdę wciskają w fotel takim przykładem jest walka Rhaenys i Aemonda, gdzie mogliśmy zobaczyć Taniec Smoków czy niezwykle interesujące przedstawienie poszukiwania jeźdźca dla Vermithora. Niektóre z wątków też były mocno przeciągane co można zauważyć na przykładzie pobytu Daemona w Harrenhal. Królewski małżonek przez większość sezonu doznawał wizji, które oczywiście miały naprowadzić go na dalszy bieg wydarzeń, jednak po kilku odcinków z rzędu wycieczek Księcia po zamku można było przestać traktować to jako coś specjalnie istotnego w kontekście całego sezonu.
Ród Smoka w najnowszej odsłonie nie dał nam jednoznacznie wybijającego się bohatera na pierwszy plan swoją postawą. Tak jak w przypadku Daemona, który przez wielu był traktowany jako najciekawszy bohater pierwszego sezonu, tak teraz przez rozciągnięty wątek jego postać gdzieś ginie w gąszczu Czarnych i Zielonych. Z ciekawiej pokazanych bohaterów, można zaliczyć Aemonda Targaryena w którego rolę wciela się Ewan Mitchell. Widzimy jak Aemond z cichego obserwatora ruchów jakie wykonuje Aegon, finalnie dosięga władzy, której tak bardzo pragnął przy czym wychodzi jego prawdziwa natura choć momentami jego dyktatorskie zapędy są wyolbrzymione. Ciekawie już w kontekście następnych sezonów kreuje się postać Aegona, który choć początkowo mogłoby się wydawać był kreowanego na kolejnego znienawidzonego króla, finalnie wydaje się że przechodzi zmianę, która mocno rozróżnia go od jego brata, sugerując że może na koniec stać się najbardziej pozytywną postacią obu stronnictw.
W dość nieciekawy oraz momentami absurdalny sposób są poprowadzone dwie główne bohaterki Rhaenyra oraz Alicent. Odnosi się wrażenie, że stanowią one postacie poboczne niż te które miałyby stanowić o tym jak miała podążać główna linia fabularna. Na siłę w drugim sezonie zarówno Alicent jak Rhaenyra są przedstawione w roli ofiar, ich postawa męczenniczek jest w dużej różnicy do tego jak mogliśmy poznać obie bohaterki. Nie pomagają również takie sytuacje w której dawne przyjaciółki wzajemnie się odwiedzają by próbować zakończyć spór, zaprzestać walk. Przecież w końcu kto się domyśli, że czołowa postać wrogiego obozu przyjdzie w odwiedziny.
Ród Smoka chciał polecieć wysoko jednak pogoń za własną legendą lekko podcięła mu skrzydła. Sezon jest pełen wzlotów jak i męczących upadków, które jedynie sugerują, że produkcja mogła popełnić te same błędy co Gra o Trony. Finał w którym atmosfera zaczęła gęstnieć nie pokazał to na co większość oczekiwała - widowiskowe zwieńczenie wszystkich knowań i intryg. Zakończenie to zarazem prztyczek w nos jak i podrzucenie cukierka na zachętę - choć nawet on po paru latach czekania znowu straci smak. Miejmy nadzieje, że Taniec nie straci swojego tempa, poprawiając błędy z bieżącego sezonu.
Ilustracja wprowadzająca: fot. fot. MAX
Entuzjastka literatury i kina. Wielbicielka odkrywania nowych seriali oraz filmów. Poza tym ogromna fanka Formuły 1 i Disneya